Firmy, które wcześniej nie robiły badań, nie spieszą się z wdrożeniem nowych regulacji. Przestraszyły się skomplikowanego prawa i kosztów. Z kolei wśród tych, które alkotesty stosują, pojawiają się nieprawidłowości.

Od wejścia w życie nowych regulacji kodeksowych o kontrolach trzeźwości i na obecność narkotyków w organizmach pracowników (21 lutego 2023 r.) minęły ponad dwa miesiące. DGP sprawdził, czy i jak firmy wdrożyły nowe regulacje w tym zakresie.

Kontrowersyjna zasada zero tolerancji

Jak informują związki zawodowe, w niektórych firmach spośród tych, które wdrożyły nowe regulacje, pojawiają się nieprawidłowości w związku z nowymi przepisami.

– Pojawiły się przypadki stosowania w praktyce zasady „zero tolerancji”. Przypadki te już zostały zgłoszone do Państwowej Inspekcji Pracy, ewentualnie organizacje związkowe są w trakcie ich zgłaszania do PIP – informuje Paweł Śmigielski, dyrektor wydziału prawno-interwencyjnego Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych.

Związkowcy uważają, że stosowanie tej zasady jest bezprawne. Wymaga się tu bowiem od pracowników absolutnej trzeźwości. Tymczasem kodeks pracy stanowi, że za równoznaczne z brakiem alkoholu w organizmie pracownika są też przypadki, gdy zawartość alkoholu nie jest zerowa, ale też nie osiąga (ani nie prowadzi do osiągnięcia) wartości określonych jako stan po użyciu alkoholu. W tym zakresie k.p. odsyła do przepisów o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi, a te mówią, że stan ten to stężenie alkoholu we krwi od 0,2 promila albo obecność w wydychanym powietrzu od 0,1 mg w 1 dm sześc.

Kwestia ta nadal jednak budzi kontrowersje. Część prawników uważa bowiem, że zasadę „zero tolerancji” można wprowadzić w regulacjach wewnątrzzakładowych ze względu na potrzeby w zakresie bhp (zwłaszcza w niektórych branżach, np. w transporcie). Urząd Ochrony Danych Osobowych oraz resort rodziny dotychczas stały jednak na stanowisku, że pracodawcy w obecnym stanie prawnym tego robić nie mogą.

O tym, że zasada „zero tolerancji” funkcjonuje w praktyce, firmy informują zresztą same.

– Dopuszcza się do pracy przewozowej osoby z wynikiem 0,0 promila – informuje Agnieszka Smogulecka, rzecznik prasowy MPK Poznań.

– Jeśli wynik badania wynosi od 0,2 promila wzwyż, to pracownik otrzymuje propozycję odejścia z firmy. Jeśli wynik pomiaru jest do 0,2 promila, stosowana jest np. kara nagany – wyjaśnia Jan Kuźmiński, prezes zarządu Miejskich Zakładów Autobusowych w Warszawie.

Z kolei w odnotowanych przez OPZZ przypadkach, wobec pracowników, którzy mieli powyżej 0,0 i poniżej 0,2 promila alkoholu we krwi, nie stosowano odpowiedzialności dyscyplinarnej, ale odsuwano ich od pracy bez prawa do wynagrodzenia.

Badamy bez wyjątku

Niekiedy natomiast nieprawidłowości w implementacji regulacji o kontrolach trzeźwości pojawiają się… na prośbę samych związkowców. Tak się akurat zdarza, jeśli chodzi o obejmowanie kontrolą konkretnych grup pracowników. Kodeks wymaga bowiem określenia grupy pracowników objętych kontrolami, przy uwzględnieniu, że powinny one dotyczyć tylko tych, co do których są one niezbędne do zapewnienia ochrony życia i zdrowia ludzi lub ochrony mienia.

– Czasami jednak takimi kontrolami są obejmowani wszyscy pracownicy zakładu pracy. Postulują o to sami związkowcy. Domagają się, by badania na trzeźwość dotyczyły również kadry kierowniczej. Ma to na celu zapewnienie równego traktowania wszystkich zatrudnionych – wskazuje dr Anna Reda -Ciszewska, ekspert Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”. Jej zdaniem zazwyczaj nie powinno być tak, że kontrolami obejmuje się wszystkich, ze względu na przesłanki określone w kodeksie pracy. Na takim też stanowisku stoi resort pracy oraz Główny Inspektorat Pracy. Natomiast część prawników uważa, że badaną grupą mogą być wszyscy zatrudnieni w zakładzie.

Nowi i starzy

Okazuje się, że nowe przepisy wdrożyły największe podmioty, które niejednokrotnie kontrole trzeźwości w swoich zakładach prowadziły jeszcze przed zmianą prawa w tym zakresie.

– Zdecydowały się na to te firmy, które już wcześniej przykładały szczególną wagę do badań trzeźwości. To m.in. branża budowlana, logistyczna, komunikacyjna, ale też medyczna i farmaceutyczna. Nadal natomiast brakuje w tym gronie branży usługowej, czego akurat się nie spodziewałem – przepisy o kontrolach trzeźwości mogą być bowiem wdrożone do regulacji wewnętrznych, ale same kontrole nie muszą być prowadzone – wskazuje Marcin Frąckowiak, radca prawny z kancelarii Sadkowski i Wspólnicy.

Eksperci wskazują, że badania na trzeźwość są już obecne także w szeroko pojętej branży produkcyjnej, w przemyśle, zwłaszcza ciężkim, m.in. w górnictwie, ale też w branży motoryzacyjnej, komunikacji zbiorowej, chemicznej czy lotniczej.

– Można tu zauważyć pewne prawidłowości. I tak zasadą jest, że to organizacje fabryczne czy też te zatrudniające tzw. niebieskie kołnierzyki są liderami we wdrażaniu tych zmian – wyjaśnia dr Marcin Wojewódka, radca prawny z Wojewódka i Wspólnicy sp.k., doradca Zarządu Pracodawców RP.

Z ustaleń DGP wynika również, że mało która firma zdecydowała się na kontrole na obecność narkotyków w organizmach pracowników. A to m.in. dlatego, że takie badania mogą wykrywać substancje obecne w lekach, więc pracownicy powinni informować o leczeniu. Z podawaniem takich informacji wiążą się zaś kontrowersje, których pracodawcy zazwyczaj woleliby uniknąć.

– Raczej też nie ma firm, które wdrożyły wyłącznie rozwiązania na obecność narkotyków. Jeśli już ktoś to robi, to w pakiecie z przepisami o kontroli trzeźwości. A tutaj z kolei częściej pojawiają się firmy zatrudniające głównie białe kołnierzyki – zaznacza dr Wojewódka.

Z informacji DGP wynika też, że te firmy, które zdecydowały się wdrożyć kontrole trzeźwości na nowych zasadach – zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami – często decydowały się robić to z pominięciem tej części regulacji, która generuje największe koszty. Pełne wdrożenie nowej procedury kontroli trzeźwości wymaga bowiem zakupu analizatora wydechu wykorzystującego metodę spektrometrii w podczerwieni, a to koszt od 20 tys. zł i więcej. Na taki krok zdobyły się tylko duże podmioty – głównie te, w których kontrole trzeźwości miały miejsce już wcześniej.

– Z obserwacji wynika, że większość raczej wybrała tańsze rozwiązanie – z policją „w komplecie”. Ale niektóre duże, bogate organizacje, które borykają się z problemem „wczorajszych” pracowników, potrafiły zainwestować – twierdzi dr Wojewódka.

W związku z nowelizacją pojawiały się też wątpliwości, czy policja będzie dysponować odpowiednim wyposażeniem do badań trzeźwości po zmianie prawa. Z danych uzyskanych od jednostek policji w całym kraju wynika jednak, że obawy o braki w tym zakresie okazały się na wyrost (patrz: infografika).

Nowelizacja (na razie) nie wypaliła

Z kolei firmy, które przed zmianą prawa nie prowadziły kontroli trzeźwości, mają z ich wprowadzeniem większy problem. Z ustaleń DGP wynika, że ostateczny kształt regulacji w tym zakresie nie zachęca do ich powszechnego wprowadzenia u pracodawców.

– Firmy chcą przede wszystkim móc kontrolować osoby, co do których istnieje uzasadnione podejrzenie, że są pod wpływem alkoholu. Tymczasem na gruncie nowych przepisów są wątpliwości co do dopuszczalności takiego działania, ze względu na to, że kontrolą zasadniczo można objąć grupę pracowników i trzeba określić czas oraz częstotliwość przeprowadzania badań. Wobec tego firmy na razie nie przejawiały nadmiernego zainteresowania tymi przepisami – wskazuje Robert Lisicki, radca prawny, dyrektor departamentu pracy w Konfederacji Lewiatan.

Na dotychczasową niepopularność nowych regulacji o testowaniu pracowników na obecność w ich organizmach alkoholu i narkotyków istotny wpływ ma też kumulacja zmian w prawie – nie tylko w prawie pracy – która została zaserwowana firmom w ostatnim czasie.

– Dlatego też wielu pracodawców decyzję o tym, czy wdrożyć nowe przepisy w tym zakresie, odłożyło w czasie. Firmy są teraz zajęte m.in. pracą zdalną i drugą nowelizacją k.p., która dopiero weszła w życie, a także poprawkami do podatkowego Polskiego Ładu. Przymierzają się do tego, by do tematu kontroli trzeźwości wrócić po pewnym czasie – mówi Marcin Frąckowiak. Ekspert wskazuje, że firmy usługowe, w których takich kontroli dotychczas nie było, wciąż zastanawiają się, jak taką zmianę zakomunikować zespołowi, aby nie pogorszyć nastrojów w firmie. – To wstrzymuje przed wdrożeniem tych przepisów. Byłoby inaczej, gdyby przepisy w tym zakresie zostały wprowadzone jako powszechnie obowiązujące, bez obowiązku ich wdrożenia do regulacji wewnątrzzakładowych – stwierdza.

Być może jednak sytuacja wkrótce ulegnie zmianie.

– W ostatnich tygodniach dostrzegamy już zainteresowanie tematem ze strony pracodawców, którzy wcześniej się nim nie zajmowali – informuje Marcin Wojewódka. ©℗

opinia

Zbyt daleko posunięta ochrona praw jednej osoby łamie prawa do bezpieczeństwa wielu

ikona lupy />
Materiały prasowe
Michał Grzesiak
kierownik działu bhp i ochrona środowiska w firmie budowlanej PORR SA

Naszą filozofią jest stawianie na prewencję, czyli niedopuszczenie pracowników nietrzeźwych do pracy na zasadzie partnerstwa oraz zaufania. Pracownicy z własnej inicjatywy mogą zbadać się przed przystąpieniem do pracy (poprosić o badanie wyznaczonego pracownika nadzoru lub skorzystać z alkomatów automatycznych). Nie ma wtedy, w przypadku wyniku pozytywnego, żadnych konsekwencji – wynik kontroli nie jest odnotowywany, jednak pracownik jest zobowiązany do wzięcia dnia wolnego. W przypadku poważnych, opartych na przesłankach podejrzeń co do stanu trzeźwości pracownika – już w miejscu pracy – dla szybkiego rozstrzygnięcia wątpliwości proponujemy mu badanie alkomatem bądź badanie krwi w placówce medycznej. W przypadku wyniku pozytywnego zawsze wzywamy policję. Każde postępowanie dyscyplinarne wobec pracownika jest prowadzone na podstawie badania przeprowadzonego przez funkcjonariusza policji. Należy pamiętać, że przebywanie w stanie po spożyciu alkoholu w miejscu pracy jest wykroczeniem, a wykonywanie w tym stanie czynności operatorskich przestępstwem. Mimo naszego podejścia kilku do kilkunastu pracowników rocznie traci nasze zaufanie, będąc w stanie pod wpływem alkoholu w miejscu pracy. Na podstawie obowiązujących regulacji wyzwaniem jest współpraca z naszymi podwykonawcami, dostawcami, osobami samo zatrudnionymi – nie jesteśmy ich pracodawcami, jednak to my odpowiadamy za bezpieczeństwo wszystkich na placu budowy. Nie mamy bezpośredniej delegacji do prowadzenia badań niepracowników. To niedoskonałość ostatniej regulacji. Zbyt daleko posunięta ochrona praw jednej osoby łamie prawa do bezpieczeństwa wielu osób.©℗

Współpraca Mateusz Rzemek
ikona lupy />
Znacznie więcej alkomatów niż narkotestów / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe