Doktor Tomasz Lasocki, adiunkt UW, ekspert Federacji Przedsiębiorców Polskich: Nie może być tak, że ktoś – płatnik czy organ – przypomni sobie o korekcie np. po 20 latach i jeszcze wtedy namiesza w stanie kont ubezpieczonych, którzy już ani świadków, ani dokumentów na obronę swoich praw nie będą mieli

W ubiegły czwartek pisaliśmy o regulacjach ustawy systemowej, które ograniczają możliwość dokonywania korekt przez płatników składek. Wszystko wskazuje na to, że w ich efekcie płatnicy nie będą mogli liczyć na zwrot nadpłat, i to nawet wtedy, gdy zostaną potwierdzone prawomocnym wyrokiem sądu. Czy w tej sytuacji odwołanie od decyzji ZUS odmawiającej zwrotu nadpłaty ma szanse powodzenia?
ikona lupy />
dr Tomasz Lasocki, adiunkt UW, ekspert Federacji Przedsiębiorców Polskich / Dziennik Gazeta Prawna / fot. Wojtek Górski

Moim zdaniem tak. Wprawdzie rzeczywiście przepisy te wyłączają możliwość skorygowania stanu konta płatnika co do zasady po pięciu latach od terminu płatności składek, a dla należności za okres do 2021 r. termin upłynął 1 stycznia 2024 r. Uważam jednak, że nie wyłącza to możliwości uzyskania zwrotu nadpłaty składek przez płatnika w sytuacji, gdy termin ich przedawnienia nie upłynął, bo np. był zawieszony z uwagi na postępowanie sądowe. Termin przedawnienia w przypadku składek ZUS wynosi pięć lat od terminu płatności składek. Warto zauważyć, że co do zasady jest on tożsamy z terminem na złożenie korekty rozliczeń, choć nie zawsze. Przykładowo termin przedawnienia ulega zawieszeniu w przypadku, gdy zostanie wszczęte postępowanie dotyczące tych składek – czyli powinno ono zostać wszczęte jeszcze przed upływem tego pięcioletniego terminu.

W mojej ocenie w takiej sytuacji ZUS będzie musiał oddać te pieniądze. Zobowiązania składkowe powstają bowiem z mocy prawa i z mocy prawa wygasają, a ich ewidencjonowanie ma wtórne znaczenie. Nie można wobec tego twierdzić, że zamrożenie ewidencji sprawia, że zobowiązany organ może nie wywiązać się z obowiązku zwrotu nadpłaty. Aby ustalić, że takie zobowiązanie do zwrotu nadpłaty istnieje, nie potrzebujemy informacji o stanie konta płatnika, choć porządek na koncie ułatwiałby zorientowanie się w sytuacji. Na potrzebę takiej oceny zwraca uwagę Sąd Najwyższy w wyroku z 4 czerwca 2019 r. (sygn. akt III UK 155/18). Podkreślono w nim, że stan nadpłaty składek może istnieć, mimo że nie potwierdza go stan konta płatnika. SN stwierdził w nim, że w sprawie o zwrot nadpłaconych składek organ rentowy ani sądy nie mogą poprzestać na ocenie stanu konta płatnika na dzień złożenia wniosku o zwrot lub wydania decyzji w tym przedmiocie bez uprzedniego rozstrzygnięcia o istnieniu albo braku nadpłaty za miesiąc, w którym składki zostały uiszczone. Jednocześnie w orzeczeniu podkreślono, że jeżeli we wniosku o zwrot płatnik powołuje się na zapłacenie składek nienależnych w danym okresie, to obowiązkiem organu rentowego jest, po pierwsze, zajęcie stanowiska, czy te składki zostały opłacone nienależnie – czyli wypowiedzenie się co do istoty zobowiązania, a nie informacji w ewidencji. A po drugie, w przypadku uznania, że tak było, konieczne jest wyjaśnienie, czy zostały one rozliczone w myśl zasad wynikających z przepisów dotyczących rozliczania składek i, w konsekwencji, czy na dzień wniosku nadpłata składek nadal istnieje.

Z uzasadnienia do projektu ustawy wynika jednak, że nadpłaty nie będą podlegać zwrotowi, lecz będą zaliczane na poczet przychodów FUS.

Przede wszystkim zauważmy, że normy wynikają z przepisów, a nie z uzasadnienia. Wobec tego wykładni podlegają same przepisy, a nie uzasadnienie. Ma ono charakter wyłącznie pomocniczy w sytuacji, gdy przepisy są niejednoznaczne i musimy odgadnąć, co poeta-ustawodawca miał na myśli. Dodatkowo to, co ustawodawca zapisał w uzasadnieniu do projektu, samo w sobie może budzić wątpliwości.

Czy w związku z tym samo wprowadzenie regulacji dotyczących ograniczenia możliwości składania korekt było złym pomysłem?

Moim zdaniem mamy do czynienia z nieprecyzyjną odpowiedzią na rzeczywisty problem. Tym problemem jest brak stałości w danych ubezpieczeniowych, które w różny sposób mogą być zmieniane – zarówno na korzyść, jak i na niekorzyść płatników i ubezpieczonych – nawet po latach. Niewątpliwie, jeśli chodzi o kształt tych przepisów, zabrakło odpowiedniego przemyślenia skutków regulacji i ich uzupełnienia w zakresie takich szczegółowych kwestii jak np. zawieszenie biegu terminu na dokonanie korekty w przypadku toczącego się postępowania sądowego, co można było osiągnąć przez proste odesłanie do przepisów o zawieszeniu biegu terminu przedawnienia.

Faktycznie jednak sama idea wprowadzenia przepisów, które przewidują, że po pewnym dłuższym czasie zobowiązań między stronami stosunków ubezpieczenia – a w konsekwencji kont płatników i ubezpieczonych – nie korygujemy, jest słuszna. Nie może być tak, że ktoś – płatnik czy organ – sobie przypomni o korekcie np. po 20 latach i jeszcze wtedy namiesza w stanie kont ubezpieczonych, którzy już ani świadków, ani dokumentów na obronę swoich praw nie będą mieli. Stany kont zarówno płatnika, jak i ubezpieczonych powinny być betonowane po pewnym czasie. Warto przypomnieć, że przedawnienie już od czasów antycznych jest przede wszystkim instytucją prawa materialnego. Nieprzypadkowo. Powrót do nieścisłości sprzed lat może dzisiaj wyrządzić jeszcze większe szkody i warto tu przypomnieć np. o zaistniałej przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka sprawie pani Moskal z 2009 r., w której potwierdzono, że nawet jeśli omyłkowo przyznano komuś uprawnienie, to po upływie lat nie można takiego uprawnienia zakwestionować. Należy poprzeć dążenie ZUS do budowania pewności wokół systemu ubezpieczeń, bo jest to niezwykle ważne, ale regulację tej kwestii należy ująć całościowo.

Co jednak w sytuacji, gdy np. dopiero po tych pięciu latach ZUS uzna, że dana osoba nie podlega ubezpieczeniom społecznym za jakiś okres z przeszłości, do czego ma prawo w zasadzie bezterminowo? Wówczas przecież także powstanie nadpłata.

Tu dotykamy szerszego problemu, jakim jest potrzeba przebudowy całego systemu. To jest bardziej niebezpieczne – że po latach uznajemy z mocą wsteczną, że dana osoba nie podlega ubezpieczeniom. Dopuściliśmy do tego, że ZUS de facto wyrzuca z ubezpieczenia kogoś, kto często wskutek upływu czasu ma ograniczone możliwości udowodnienia swoich racji, a takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Wówczas też pojawia się nadpłata, która staje się teraz jednym z wielu problemów wynikających z takiej decyzji. Trzeba zgodzić się z ZUS co do istnienia potrzeby ustabilizowania sytuacji stron po kilku latach, ale musi to również oznaczać, że ubezpieczony nie może po latach się dowiadywać, że jego stan konta np. po upływie wielu lat od momentu, gdy pracował w danej firmie, uległ zmianie. Ubezpieczonemu w ogóle nie powinniśmy zmieniać stanu konta, bo ma to wpływ m.in. na jego przyszłe świadczenia emerytalne czy rentowe.

Jak zatem powinien wyglądać model docelowy?

Powinien on wyglądać tak, że jeśli ZUS, ubezpieczony ani płatnik przez okres, w którym składka była wymagalna, nie zakwestionował informacji umieszczonych na koncie, to powinny one pozostać niewzruszalne – choćby nawet zgłoszona praca była fikcją. Zmiany na kontach po takim czasie powinny być dokonywane tylko wyjątkowo. Takim wyjątkiem powinna być np. sytuacja, gdy płatnik w ogóle nie zgłosił pracownika do ubezpieczenia, a ubezpieczony domaga się uwzględnienia pewnego okresu ubezpieczenia albo zmiany wysokości składek, a sąd przyzna mu rację – choć od razu z takim zastrzeżeniem, że uwzględnienie przedawnionych składek czy okresów ubezpieczenia jest możliwe tylko wówczas, jeśli ubezpieczony zwlekał ze zgłoszeniem swoich roszczeń z wyjątkowych i usprawiedliwionych powodów – np. nie był w stanie dotrzeć do kluczowych środków dowodowych. ©℗

Rozmawiała Karolina Topolska