Zaproponowane w UE zaostrzenie dopuszczalnego poziomu stężenia ołowiu we krwi pracowników oznacza większe koszty, problemy w rekrutacji i zwolnienia. Gra toczy się o losy całej branży związanej z tym surowcem.

Unia chce zadbać o zdrowie pracowników i proponuje nowe dopuszczalne wartości narażenia w miejscu pracy dla ołowiu i diizocyjanianów. Takie zmiany znalazły się w projekcie nowelizacji dwóch unijnych dyrektyw, nad którymi prace toczą się obecnie w Parlamencie Europejskim. Propozycja obejmuje radykalne, bo niemal pięciokrotne obniżenie dopuszczalnej wartości dla ołowiu oraz określenie po raz pierwszy najwyższego dopuszczalnego stężenia (NDS) w miejscu pracy dla diizocyjanianów. Ta ostatnia kwestia nie budzi jednak tyle wątpliwości co zaostrzenie wartości granicznych przy pracy z ołowiem.

Polskie branże chemiczna oraz metali nieżelaznych i recyklingu alarmują, że przyjęcie wyśrubowanych norm może skończyć się ograniczeniem produkcji, a w skrajnym przypadku nawet upadkiem sektora. Z polskiej perspektywy problem jest istotny, bo produkcja tego surowca w Polsce wynosi 145–155 tys. t rocznie, a aktualizacja dyrektywy dotyczy tysięcy pracowników w skali kraju.

– Jesteśmy za minimalizowaniem zagrożeń zawodowych, ale jednocześnie przyjęte regulacje nie powinny prowadzić do tego, że wielu pracowników znajdzie się na bruku – mówi Elżbieta Rafalska, europosłanka PiS, będąca sprawozdawcą cieniem projektowanej dyrektywy w Parlamencie Europejskim.

Komisja proponuje

W lutym br. Komisja Europejska zaproponowała zmianę dwóch dyrektyw: 2004/37/WE dotyczącej czynników rakotwórczych, mutagennych i reprotoksycznych oraz 98/24/WE dotyczącej środków chemicznych w miejscu pracy. Jeśli chodzi o ołów, projekt obejmuje:

  • obniżenie dopuszczalnego poziomu narażenia zawodowego, czyli stężenia ołowiu w powietrzu, do 0,03 mg/m sześc. z obecnych 0,15 mg/m3,
  • zmniejszenie dopuszczalnego stężenia ołowiu w materiale biologicznym do 15 mikrogramów na 100 mililitrów krwi (15 µg/100ml) z obecnych 70 µg/100ml.

Tymczasem obowiązująca w Polsce norma NDS wynosi 0,05 mg/m sześc. i 50 μg/100 ml (jest więc i tak zaostrzona w stosunku do aktualnych wymogów UE).

Problem w tym, że propozycja KE nie zawiera żadnego okresu przejściowego dla wprowadzenia nowych, rygorystycznych norm. Miałyby więc obowiązywać zaledwie po dwóch latach od wejścia w życie dyrektywy.

– Takie tempo obniżenia dopuszczalnej wartości biologicznej jest zbyt szybkie, szczególnie w przypadku niektórych typów produkcji. Obecnie bowiem nie mamy technologii, które umożliwiałyby tak szybko wyłączenie ołowiu ze środowiska – stwierdza Marek Suchowolec, członek zarządu Izby Gospodarczej Metali Nieżelaznych i Recyklingu (IGMNiR). Zdaniem izby skutkiem zmian mogłoby być nawet zaprzestanie produkcji ołowiu w Polsce, a to oznaczałoby ogromne straty gospodarcze i środowiskowe.

– Wartości graniczne zaproponowane przez Komisję pociągną za sobą ogromne koszty dla firm i będą de facto niemożliwe do osiągnięcia dla przedsiębiorstw, które działają w produkcji podstawowej, a nie wtórnej. Może to doprowadzić do masowej utraty miejsc pracy i przeniesienia produkcji ołowiu do krajów trzecich, co wpłynie na europejską suwerenność strategiczną, a także będzie miało szkodliwy wpływ na środowisko, ponieważ kraje trzecie mają mniej rygorystyczne przepisy dotyczące ochrony środowiska – wskazuje Elżbieta Rafalska.

Polski biznes proponuje mniej radykalne obniżenie norm. Polska Izba Przemysłu Chemicznego (PIPC) i IGMNiR rekomendują wartość 0,05 mg/m sześc.. Z kolei dla wartości biologicznej PIPC proponuje: 35 μg z 5-letnim okresem przejściowym (od 2028 r.) i 20 μg z 10-letnim okresem przejściowym (od 2033 r.). Jeszcze łagodniejsze wartości rekomenduje IGMNiR: 40 μg z 5-letnim okresem przejściowym oraz 35 μg z 10-letnim okresem przejściowym.

Wysoki poziom na starcie

– Obniżenie dopuszczalnego poziomu ołowiu we krwi do 15 μg/dL bezpośrednio dotknie pracowników z dłuższym stażem (ponad 20 lat) i mieszkających na terenach skażonych, ponieważ z naszego doświadczenia wynika, że w takich przypadkach nie można obniżyć poziomu ołowiu poniżej 35 μg/dL – wskazuje IGMNiR.

Problem dotyczy zwłaszcza rejonu śląskiego, gdzie produkcja w XIX i XX w. doprowadziła do poważnego skażenia terenu również ołowiem. Ten historyczny aspekt wpływa na stężenie ołowiu we krwi nie tylko wśród pracowników, lecz także wśród mieszkańców tych terenów. „W wyniku długotrwałego narażenia proponowany limit 15 ug/dl ołowiu we krwi jest często początkowym poziomem dla nowych pracowników, natomiast dla tych, którzy już pracują przy ołowiu, jest to próg nieosiągalny. Z naszego doświadczenia wynika, że nie da się w takich przypadkach obniżyć poziomu ołowiu we krwi poniżej 25 ug/dl” – wskazuje firma Baterpol w opinii do projektu dyrektywy.

– Przekroczenie norm będzie więc skutkować tym, że dany pracownik powinien być odsunięty od pracy na danym stanowisku. Z kolei ten, kto ma wartości zbliżone do granicznych, nie będzie mógł być zatrudniony z uwagi na ryzyko, że dopuszczalne poziomy przekroczy niebawem – zauważa Marek Suchowolec.

Rada UE koryguje

Nieco łagodniejszą propozycję niż KE przedstawiła ostatnio Rada UE. W tzw. podejściu ogólnym, wyrażającym jej stanowisko do negocjacji z PE, podtrzymała ona wprawdzie zaproponowane przez Komisję ambitne dopuszczalne wartości narażenia. Jednocześnie jednak wprowadziła w swojej wersji projektu okres przejściowy dla nowej dopuszczalnej wartości biologicznej dla ołowiu. Do 31 grudnia 2028 r. miałaby ona wynosić 35 μg ołowiu na 100 ml krwi. Ten czas miałby pozwolić państwom członkowskim – i w efekcie również pracodawcom – na wdrożenie odpowiednich środków i dostosowanie procesów produkcyjnych do nowej wartości.

Jednak zdaniem IGMNiR taki okres przejściowy również nie rozwiązuje problemu. – Problemem jest zejście do 15 μg po 2028 r. Dostępne obecnie technologie w zasadzie na to nie pozwalają. Realne byłoby zejście do poziomu 20 μg od 2029 r. Możemy mieć nadzieję, że w najbliższych latach nastąpi postęp technologiczny i pojawią się takie środki ochrony indywidualnej, które pozwolą ten niższy poziom osiągnąć. Na razie jest to jednak pod znakiem zapytania – twierdzi Marek Suchowolec.

Czekając na europarlament

W pracach nad aktualizacją dyrektywy pałeczka jest obecnie po stronie PE. Elżbieta Rafalska uważa jednak, że nie ma większych szans na złagodzenie propozycji KE.

– Prace w PE idą nieco wolniej, niż sądziliśmy, jesteśmy po I czytaniu w komisji EMPL (Komisji Zatrudnienia i Spraw Socjalnych – red.). Kluczowe elementy dyrektywy nie były jeszcze omawiane ani na poziomie politycznym, ani technicznym – wskazuje europosłanka. – Jesteśmy osamotnieni, jeśli chodzi o złagodzenie proponowanej dyrektywy, w tym kluczowe jest dla nas wprowadzenie dłuższych okresów przejściowych. Oczekiwalibyśmy, aby dopuszczalne stężenie ołowiu w materiale biologicznym ustalono na poziomie 20 μg/100 ml krwi. Jednak biorąc pod uwagę stanowiska wszystkich frakcji w PE, nie wygląda na to, by nasze stanowisko miało szanse przebicia. Istnieje też ryzyko, że PE jeszcze zaostrzy normy zaproponowane przez KE – zauważa Elżbieta Rafalska. Europosłanka zakłada, że stanowisko PE uda się wypracować we wrześniu lub w październiku. – Potem czekają nas zapewne nie mniej trudne negocjacje z Radą UE – mówi Rafalska. ©℗

ikona lupy />
Szkodliwe substancje i ich znaczenie / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe