- Chcemy zmienić podejście młodych do związków zawodowych, tak by widzieli wartość w tych organizacjach. A do tego potrzebna jest zmiana w ogólnopolskim dialogu społecznym - uważa Błażej Mądrzycki, wiceprzewodniczący OPZZ.

Niedawno został pan wiceprzewodniczącym Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych…
Odbieram to jako efekt mojego zaangażowania w działalność Związku Nauczycielstwa Polskiego, z którego się wywodzę. Znam OPZZ od lat. Związki zawodowe towarzyszą mi zresztą od początku mojej pracy naukowej. Zwróciłem się do kilku z nich o udzielenie informacji, gdy pisałem pracę doktorską. Danych nie dostałem, ale rozpoczęła się wtedy moja współpraca z ZNP.
Jaki ma pan plan na rozpoczynającą się kadencję?
Działam w organizacji, nie ma więc mowy o indywidualnym planie. Chcemy zmienić podejście młodych do związków zawodowych, tak by widzieli wartość w tych organizacjach. A do tego potrzebna jest zmiana w ogólnopolskim dialogu społecznym. Wyobrażam sobie związki jako mediatora w porozumieniach społecznych zawieranych między biznesem a zatrudnionymi. Wymaga to zmiany powszechnej obecnie negatywnej narracji, że związki zawodowe wkraczają do firm, lęgną się w nich, przez co są niechciane przez pracodawców. Młodzi pracownicy nie widzą sensu w zatrudnianiu się na etatach i pełnym ubezpieczeniu w ZUS, bo wmawia się im, że tylko tracą w ten sposób pieniądze. Tymczasem gwarancje wynikające z prawa pracy i związki zawodowe reprezentujące interesy pracowników to zdobycz cywilizacyjna, z której nie powinniśmy i nie możemy rezygnować.
Pracodawcy uważają, że związki mają przesadne roszczenia finansowe i utrudniają im prowadzenie biznesu.
ikona lupy />
Błażej Mądrzycki, wiceprzewodniczący OPZZ / Materiały prasowe / fot. Materiały Prasowe
W dużym stopniu zależy to od tego, jak mamy przećwiczony dialog w takich przedsiębiorstwach. Jeśli nie odbywa się on na bieżąco, trudno się dziwić, że pracodawcy są zaskoczeni, że związek ma roszczenia. Prowadzenie negocjacji w sprawie podwyżek to jednak nasze podstawowe uprawnienie i zadanie. Tak jak lekarz zawsze leczy, tak my zawsze będziemy żądać podwyżek. Takie uprawnienia związków zawodowych należy rozpatrywać od strony praw człowieka. Dbamy w ten sposób o sprawiedliwy podział dochodu narodowego, dzięki czemu całe społeczeństwo staje się bogatsze. A to w dłuższej perspektywie gwarantuje spokój społeczny.
Rozumiem, że rolą związków jest dbanie o to, by bogaci nie stawali się coraz bogatsi, a biedni coraz biedniejsi?
Chodzi raczej o to, by biedniejsi nie stawali się coraz biedniejsi, by polepszać ich byt. Aby bogacenie się biznesu nie odbywało się kosztem słabszych. Chodzi o wyrównywanie szans. A bogaci niech stają się coraz bogatsi, bo korzysta na tym całe społeczeństwo, także pod względem kulturowym.
Jakie plany mają władze OPZZ?
Nasz program zakłada wzmocnienie dialogu partnerów społecznych. Liczymy, że ożywią go unijne dyrektywy, choćby ta w sprawie adekwatnych wynagrodzeń minimalnych w UE. Przewiduje ona, że najniższe wynagrodzenia w poszczególnych państwach Unii powinny być ustalane w drodze porozumienia między partnerami społecznymi. Nie znaczy to, że będzie jedno minimalne wynagrodzenie dla wszystkich pracowników w UE. Minima będą różne, ustalane na poziomie krajowym. Samo wdrożenie tej dyrektywy jednak nie wystarczy. Musi powstać przestrzeń do faktycznego dialogu, tak by ustalenia central związkowych i organizacji pracodawców stawały się powszechnie obowiązującym prawem, dotyczącym całego państwa i poszczególnych branż. Czyli tak jak jest w największych państwach Unii. W Polsce do ustalenia minimalnego wynagrodzenia w dialogu społecznym nie doszło już od wielu lat. Dyrektywa otworzy także pole do negocjacji minimalnych wynagrodzeń w poszczególnych branżach.
Jakie branże powinny wypracować własne układy zbiorowe w sprawie minimalnego wynagrodzenia?
Takie regulacje najbardziej potrzebne są w handlu. Jest w nim najwięcej kontraktów cywilnoprawnych. Mam nadzieję, że to tylko kwestia czasu, aż zatrudnieni w handlu zaczną się organizować.
Nie spodziewa się pan chyba, że polskie związki zawodowe osiągną taką pozycję negocjacyjną, jaką mają w zachodniej Europie?
Zależy, jaką perspektywę przyjmiemy. Wydaje mi się, że to kwestia czasu.
Nie wiem, jak jest na zachodzie Europy, ale polskie związki mają problem, bo ich członkowie przechodzą na emerytury, a młodzi się nie zapisują. Ma pan pomysł, jak zachęcić młodych do działalności związkowej?
Najlepiej pokazać, jak są chronione ich interesy, czy to przez sprawiedliwy podział narodowego dochodu, tak by praca była opłacalna, czy też przez to, że prawo gwarantuje im odpoczynek od pracy. W Polsce jest ok. 2 mln osób zarabiających na kontraktach cywilnoprawnych, które nie korzystają z tych gwarancji.
To też jest efekt przekonania, że ubezpieczenie w ZUS jest zbędnym kosztem. Co szczególnie łatwo przychodzi młodym.
Zastanawiam się, czy wynika to z braku wyobraźni, czy też braku zaufania do systemu ubezpieczeń społecznych i tego, że w przyszłości zagwarantuje on nam zadowalające świadczenie. To znacznie głębsze zagadnienie. Wracając do pytania. Gdy ktoś idzie do pierwszej pracy, to dla oceny funkcjonowania systemu ogromne znaczenie ma dla niego kwota, którą otrzymuje na rękę. Stąd bierze się zachęta do omijania danin publicznych. Otrzeźwienie przyniosła epidemia COVID-19, gdy okazało się, że osoby bez ubezpieczenia nie mają prawa do żadnych świadczeń w czasie choroby.
To było także świadome działanie państwa, które jako warunek wypłaty wsparcia przyjęło legalne zatrudnienie i ubezpieczenie.
Pytanie tylko, dlaczego do tej pory funkcjonowały (i funkcjonują) formy zatrudnienia nieetatowego. Chciałbym, abyśmy zrezygnowali w Polsce z możliwości wykonywania pracy na kontraktach cywilnoprawnych. Pojawiają się nowe rozwiązania, które dają nadzieję, że coś się zmieni. Jednym z nich jest możliwość zrzeszania się w związkach zawodowych przez osoby zatrudnione na kontraktach cywilnoprawnych. Kolejną inicjatywą jest projekt unijnej dyrektywy o pracy platformowej, która reguluje wymykające się dotychczas przepisom zjawisko pracy organizowanej w aplikacjach. Takie organizacje mają skomplikowane struktury, w których trudno ustalić, kto za co odpowiada. Należy się zastanowić, czemu to służy. Czy istotą tej formuły nie jest to, by skomplikować ustalenie, kto faktycznie odpowiada za bezpieczeństwo pracy i wynagrodzenia? To nie są proste sprawy, ale jeszcze nie tak dawno wydawało się, że platformy cyfrowe skutecznie wymykają się przepisom. Wszystko wskazuje, że w najbliższym czasie pojawi się regulacja wymuszająca na nich wdrożenie standardów wynikających z prawa pracy. ©℗
Rozmawiał Mateusz Rzemek