Jest to symboliczna, lecz znacząca zmiana. Po pierwsze, zatrudnienie cudzoziemców (tj. np. uzyskiwanie zezwoleń na pracę) doczeka się oddzielnej ustawy, co podnosi rangę tematyki imigracyjnej. Po drugie, przez przyjęcie oddzielnej ustawy niejako przyznamy, że zatrudnienie cudzoziemców przestało być już dawno tylko ubocznym zjawiskiem na rynku pracy, pobocznym do np. walki z bezrobociem. Warto zaznaczyć, że poprzedniczka obecnej ustawy obowiązywała latach 1995–2004 i nosiła miano ustawy o zatrudnieniu i przeciwdziałaniu bezrobociu. Rynek pracy w 2022 r. jest jednak diametralnie inny od tego z pierwszych lat XXI w., a tym bardziej w porównaniu z rynkiem pracy z 1995 r. Zatrudnienie cudzoziemców nie jest tematyką, którą rząd obecnie musi się zajmować równolegle do walki z dwucyfrowym bezrobociem, jakie istniało w Polsce jeszcze wcale nie tak dawno. Przy niskim poziomie bezrobocia w wielu branżach brakuje rąk do pracy. Cudzoziemcy znajdują zatrudnienie zarówno przy pracach fizycznych, jak i na stanowiskach związanych z nowymi technologiami – tam gdzie pracodawcy nie są w stanie znaleźć kandydatów wśród obywateli polskich.
Odzwierciedleniem zmian, które sygnalizuje już zmiana nazwy aktu prawnego, jest rezygnacja z tzw. testu rynku pracy. Uzyskiwanie przez pracodawcę dokumentu informacji starosty przed ubieganiem się o zezwolenie na pracę dla cudzoziemca miało przeciwdziałać wypychaniu z rynku pracy obywateli polskich przez imigrancką siłę roboczą. W praktyce, w znakomitej większości przypadków, dokumenty wydawane przez urząd pracy potwierdzały to, co pracodawca wiedział, podejmując decyzję o angażu cudzoziemca – na lokalnym rynku zwyczajnie nie ma odpowiednich osób, które mogłyby podjąć pracę na oferowanym stanowisku. Likwidacja testu rynku pracy niejako potwierdza mocą ustawy to, co dziej się już od lat.