Zmienił się rząd, ale nie pomysł na to, co zrobić, by więcej spraw sądowych między pracodawcą a pracownikiem kończyło się polubownie. Mimo że w ubiegłym roku partnerzy społeczni ostro skrytykowali wprowadzenie obowiązkowych mediacji.

Czy PiS, czy PO, nie ma to znaczenia – przynajmniej gdy chodzi o pomysły na zwiększenie roli mediacji w sporach pracowniczych. Obecnie Ministerstwo Rozwoju i Technologii w projekcie ustawy deregulacyjnej (projekt ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu deregulacji prawa gospodarczego i administracyjnego oraz doskonalenia zasad opracowywania prawa gospodarczego) proponuje, aby sprawy z zakresu prawa pracy podlegały obowiązkowej mediacji.

Oczywiście obowiązkowa czy przymusowa mediacja to pewien skrót myślowy. Nie chodzi tu bowiem o przymusowe jej prowadzenie ani oblig zawarcia ugody – co kłóciłoby się z ideą i sensem tej instytucji prawnej. Obligatoryjne ma być tylko (i aż) skierowanie sprawy na mediację przez sąd, by strony w tej drodze spróbowały osiągnąć porozumienie. Zgodnie z projektem obowiązek ten powstaje, gdy pozew nie zawiera informacji o próbie mediacji ani wyjaśnień, dlaczego jej nie było.

Obecna propozycja to kopia ubiegłorocznej, przedstawionej przez resort rozwoju pod rządami Zjednoczonej Prawicy (w projekcie ustawy tzw. deregulacyjnej). Projekty różnią się nieco w szczegółach (np. w obecnym nowością jest to, że sąd ma obowiązek nie tylko skierowania stron na mediację, lecz także – alternatywnie – wezwania ich do udziału w spotkaniu informacyjnym nt. pozasądowych metod rozwiązywania sporów), ale idea zmiany pozostaje ta sama.

Mimo sprzeciwu

W założeniu deregulacja prawa ma służyć jego adresatom – w tym przypadku pracodawcom i pracownikom. Zagadką pozostaje więc, dlaczego oblig mediacji powraca, choć nie podoba się ani jednej, ani drugiej stronie. Już przy poprzednim projekcie nie tylko bowiem organizacje pracodawców, lecz także niektóre centrale związkowe w oficjalnych opiniach do projektu sprzeciwiły się wprowadzeniu takiego rozwiązania.

– Pomysł przymusowej mediacji jest zupełnie niezrozumiały i przeczy idei mediacji. Być może projektodawca zakłada, że np. w trakcie mediacji strony jednak zmienią zdanie, ale budowanie świadomości zalet mediacji nie może polegać na jej przymusowym charakterze – uważa Joanna Torbé-Jacko, adwokat, ekspertka Business Centre Club ds. prawa pracy i ubezpieczeń społecznych.

– Już w ramach wcześniej prowadzonych konsultacji pracodawcy akcentowali, iż mediacja powinna być fakultatywna. Sąd może powinien nakłaniać strony do mediacji, jednak finalnie decyzja o skierowaniu sprawy do mediacji powinna być uzależniona od zgody obu stron w tej sprawie – dodaje Robert Lisicki, radca prawny, dyrektor departamentu pracy Konfederacji Lewiatan.

Oderwanie od rzeczywistości

– Pomysł przymusowej mediacji jest całkowicie oderwany od rzeczywistości sporów sądowych. Wydłuży on tylko zupełnie niepotrzebnie i tak już obecnie przedłużające się postępowania sądowe – stwierdza Joanna Torbé-Jacko. Jak tłumaczy, obecny stan prawny wygląda tak, że w tych sprawach z zakresu prawa pracy, w których projektodawca ma pomysł przymusowej mediacji, sądy na każdym posiedzeniu namawiają strony do zawarcia ugody, a także przed rozpoczęciem procesu. Strony są też pytane, czy wyrażają zgodę na mediację, i do niej są kierowane, jeżeli mają taką wolę. Co więcej, strony same w praktyce takie mediacje podejmują. – Jednak warunkiem przystąpienia do rozmów ugodowych jest chęć zawarcia ugody – jeżeli tej chęci nie ma, to wiadomo, że rozmowy te są skazane na niepowodzenie. Tworzenie przymusu podjęcia rozmów ugodowych jest irracjonalne, ponieważ do zawarcia ugody nie da się zmusić strony, która jej nie chce – zauważa ekspertka BCC. Jej zdaniem realnie te przepisy niczego nie zmienią dla tych, którzy próbują się porozumieć, a dla tych, którzy do rozmów ugodowych nie chcą przystąpić (z różnych przyczyn), oznaczają jeszcze dłuższy proces.

Również od strony związkowej docierają do nas wstępne opinie, że proponowana zmiana nie doprowadzi do gwałtownego pobudzenia mediacji w sprawach pracowniczych. Związkowcy w ubiegłym roku również wskazywali, że propozycja MRiT przyczyni się do przedłużenia postępowań sądowych, a także narazi strony na ryzyko ponoszenia kosztów mediacji, na którą się nie godzą.

Dyskusyjny warunek

Zastrzeżenia są również do podstawowej przesłanki, która warunkuje oblig skierowania stron na mediację. – Jeżeli pozew nie zawiera informacji, czy strony podjęły próbę mediacji lub innego pozasądowego sposobu rozwiązania sporu, to sąd powinien ewentualnie być zobowiązany do zapytania, czy strony wyrażają zgodę na mediację – i wiele sądów już dziś tak robi. Założenie, że brak w pozwie tej informacji będzie generował przymusową mediację, jest zupełnie niezrozumiałe, zwłaszcza że brak tej informacji nie musi oznaczać, że strony nie próbowały się porozumieć – wskazuje Joanna Torbé-Jacko.

Ubiegłoroczny projekt przewidywał, że skierowanie stron do mediacji ma być obowiązkowe nie tylko wtedy, gdy pozew nie zawiera informacji, czy strony podjęły próbę polubownego rozwiązania sporu, bądź wyjaśnień, dlaczego jej nie było. Przymus mediacji miał się aktualizować także wtedy, gdy wyjaśnienia te są niewystarczające. Z tego ostatniego warunku w nowym projekcie jednak zrezygnowano.

– Decyzję tę oceniamy pozytywnie. W ocenie pracodawców sformułowanie „wyjaśnienia są niewystarczające” było bowiem zbyt ocenne – zauważa Robert Lisicki. Konfederacja Lewiatan podnosiła, że ta zmiana będzie skutkować m.in. niejednolitym podejściem sądów w tej kwestii, co oznaczałoby niepewność dla stron sporu.

Trzeba szukać gdzie indziej

Nowa regulacja miałaby mieć zastosowanie w sprawach o zapłatę (np. premii czy wynagrodzenia za nadgodziny), a także o mobbing, dyskryminację czy nierówne traktowanie. Oblig mediacji mógłby się też pojawić w sprawach dotyczących kar porządkowych, świadectw pracy, wypadków przy pracy, a także ustalenia istnienia stosunku pracy czy określonych warunków zatrudnienia.

– Tymczasem większość spraw sądowych jest związanych z ustaniem stosunku pracy, jednak zgodnie z projektem nie będą one objęte nowymi przepisami. A to właśnie w tych procesach rozprawy trwają najdłużej, niekiedy latami. Mediacja mogłaby uprościć te postępowania, ale projektodawca nie zdecydował się na rozpowszechnienie omawianego sposobu rozwiązywania sporów w tym zakresie – zauważa Katarzyna Siemienkiewicz, ekspertka ds. prawa pracy Pracodawców RP. Jej zdaniem proponowana zmiana mimo wszystko może się okazać dobrym rozwiązaniem. – Nawet jeżeli strony nie zawrą ugody, bardzo możliwe, że przeprowadzona mediacja pozwoli sklasyfikować lub rozjaśnić przyszłe kwestie dowodowe na potrzeby ewentualnego postępowania sądowego – wskazuje. Jak dodaje, patrząc na funkcjonowanie sądów pracy, należy stwierdzić, że zmiana procedury jest niezbędna. A mediacja wydaje się najprostszą i najskuteczniejszą metodą uzdrowienia sytuacji, jeśli chodzi o przewlekłość procesu sądowego w sprawach pracowniczych. ©℗

opinia

Nawet 70 proc. spraw może się toczyć dłużej

ikona lupy />
Grzegorz Ruszczyk radca prawny, partner w kancelarii Zawirska Ruszczyk / Materiały prasowe

Statystyki Ministerstwa Sprawiedliwości wskazują, że w 2022 r. w stosunku do 2013 r. liczba spraw skierowanych do mediacji wzrosła niemalże 2,5-krotnie, z 13 370 do 31 939. Z kolei wskaźnik skuteczności mediacji, czyli odsetek skutecznych mediacji w ogólnej liczbie sporów skierowanych do mediacji, osiągnął poziom ponad 28 proc. To są liczby dotyczące różnego rodzaju postępowań, w tym pracowniczych. W sądach pracy (rejonowych i okręgowych) liczba mediacji w 2022 r. wynosiła ok. 3 tys. przy wpływie spraw w 2021 r. na poziomie ok. 50 tys. Zmiany w przepisach dotyczących mediacji mogą zatem spowodować, że ogólna liczba spraw załatwianych polubownie w sądach pracy się zwiększy. Oczywiście nie będzie to dotyczyć wszystkich spraw skierowanych do mediacji. Tam, gdzie się ona nie powiedzie, może natomiast dojść do wydłużenia postępowania (ze statystyk wynika, że ma to miejsce w ponad 70 proc. spraw skierowanych do mediacji). Trzeba bowiem wziąć pod uwagę, że mediacja sama w sobie z powodu zwykłych wydarzeń losowych może trwać dłużej, niż zakładano. Jeśli strony nie osiągną porozumienia, sąd po kilku miesiącach od wpływu sprawy przystąpi do wyznaczenia pierwszej rozprawy. W dużych miastach, takich jak: Warszawa, Gdańsk czy Poznań, oznacza to kolejne miesiące oczekiwania.

Propozycja nowych przepisów nie zmienia jednak podstawowej zasady mediacji, a mianowicie tego, że mediacja jest dobrowolna. Jeżeli którakolwiek ze stron nie będzie chciała brać w niej udziału, to mediacja nie będzie miała racji bytu. ©℗