W ostatnim czasie byliśmy świadkami polityczno-wizowej awantury dotyczącej projektu rozporządzenia w sprawie państw, w których cudzoziemcy mogą składać wnioski o wydanie wizy przez ministra właściwego do spraw zagranicznych. Autor jest radcą prawnym, partnerem zarządzający C&C Chakowski & Ciszek.

Rozporządzenie to miało jedynie rozszerzyć katalog państw, których obywatele mogli z różnych powodów pominąć konsulaty właściwe do wydawania wiz i wnioskować o te dokumenty bezpośrednio do MSZ.

Takie rozporządzenie obecnie już obowiązuje, ale dotyczy jedynie obywateli Białorusi.

Oczywiście powodem całego zamieszania była lista krajów, które miały trafić do tego aktu prawnego, natomiast argumentacja pojawiająca się w sprawie zupełnie pomijała fakt, że nie przyznawałby on otwartego dostępu do terytorium RP obywatelom, m.in. Królestwa Arabii Saudyjskiej, Republiki Azerbejdżanu, Filipin, Gruzji, Turcji, Ukrainy itd., a jedynie miał przewidywać, że cudzoziemcy z tych krajów mogą przy spełnieniu dodatkowych warunków ubiegać się o wizy przez ministra właściwego do spraw zagranicznych.

Złożenie wniosku o wydanie wizy do ministra właściwego do spraw zagranicznych byłoby bowiem możliwe, jeśli w danym kraju funkcjonowałby tzw. outsourcing wizowy. Chodzi o sytuację, w której pojawiłby się tam podmiot, któremu powierzono by na zasadach wynikających z kodeksu granicznego Schengen np.:

■ udzielanie ogólnych informacji na temat wymogów wizowych oraz na temat formularzy wniosków;

■ przyjmowanie danych i wniosków i przekazywanie wniosku konsulatowi lub organom centralnym;

■ pobieranie należnej opłaty;

■ przyjmowanie dokumentów podróży, łącznie z ewentualnym powiadomieniem o odmowie, od konsulatu lub organów centralnych i zwracanie ich osobie ubiegającej się o wizę.

Podsumowując, rozporządzenie umożliwiałoby przyjmowanie wniosków (np. z pominięciem konsula, za pośrednictwem wskazanych podmiotów do MSZ). Oczywiście decyzja o przyznaniu wizy lub jej odmowie byłaby zupełnie innym tematem.

Jednocześnie rozporządzenie dawałoby możliwość wnioskowania w ten sposób o wizy jedynie w przypadku, gdy w danym kraju pojawiłby się ten zewnętrzny operator wizowy.

Oznacza to, iż wydanie rozporządzenia nie pociągałoby za sobą automatycznego przyjmowania wniosków wizowych we wszystkich krajach, lecz następowałoby to etapami, po uruchomieniu przez konsulaty usług w ramach tzw. outsourcingu wizowego.

Przesłanki i zasady wydawania wiz byłyby podobne jak obecnie, a jedynie inny byłby organ je wydający. Te szczegóły jednak zdawały się nie interesować dyskutantów.

Zresztą projekt ostatecznie wycofano.

Dlaczego jednak potrzebne było to rozporządzenie, skoro już obecnie odpowiednie konsulaty mogą wydawać takie wizy?

Mianowicie dlatego, że, biorąc pod uwagę liczbę wniosków wizowych trafiających do konsulatów, nie są one w stanie sprostać zapotrzebowaniu np. firm potrzebujących w Polsce rąk do pracy.

W praktyce wygląda to tak, że wizy wydaje konsul. Po wpłynięciu wniosku i jego analizie może on odmówić wydania tego dokumentu pobytowego. Dzieje się tak przykładowo, gdy osoba ubiegająca się o wizę m.in.:

■ złoży w toku postępowania wniosek zawierający nieprawdziwe dane osobowe lub fałszywe informacje,

■ nie uzasadni celów lub warunków planowanego pobytu;

■ będą zachodziły uzasadnione wątpliwości co do zamiaru opuszczenia terytorium Rzeczypospolitej Polskiej przed upływem terminu ważności wizy;

■ zachodzą poważne wątpliwości co do wiarygodności oświadczeń złożonych przez cudzoziemca odnośnie do celu jego pobytu albo obiektywne okoliczności wskazujące na to, że cel pobytu cudzoziemca mógłby być inny niż deklarowany.

Mając takie możliwości, konsulaty muszą więc kontrolować i analizować złożone wnioski.

Aby wytłumaczyć tę procedurę, trzeba wyobrazić sobie typowy proces legalizacji pracy i pobytu w Polsce (oczywiście celów pobytu jest znacznie więcej – tu jednak ograniczę się do tematyki pracy zarobkowej).

Wygląda on następująco:

1. Firma w Polsce ma zamiar zatrudnić kandydata do pracy (umowa o pracę, umowa zlecenie);

2. Z uwagi na brak kandydatów na lokalnym rynku pracy podejmuje decyzję o zatrudnieniu cudzoziemca;

3. Jeżeli cudzoziemiec przebywa legalnie na terytorium RP – cała procedura ogranicza się co do zasady do uzyskania dokumentu legalizującego pracę (zezwolenie na pracę, oświadczenie o powierzeniu pracy, powiadomienie);

4. Jeżeli kandydat nie jest obecny na terytorium RP (załóżmy, że chodzi o obywatela jednego z państw obecnych na liście niedoszłego rozporządzenia) – firma musi uzyskać w pierwszej kolejności wymieniony w poprzednim punkcie dokument legalizujący pracę (wyjątkowo inaczej będzie w przypadku Ukrainy w związku z wojną – wątek pomijam), który następnie jest przesyłany do cudzoziemca – aby ten przybył do Polski.

5. Jeżeli cudzoziemiec ma możliwość przybycia do Polski w takim przypadku np. w ramach ruchu bezwizowego (możliwość wjazdu m.in. do Polski na podstawie ważnego paszportu na 3 miesiące) – wizyta w konsulacie nie jest konieczna;

6. Jeżeli cudzoziemiec nie jest objęty prawem korzystania z ruchu bezwizowego – musi uzyskać wizę.

W tym miejscu cudzoziemiec trafia do kolejki wizowej. Musi bowiem złożyć wniosek i dokumenty potwierdzające m.in. cel i warunki planowanego pobytu, posiadanie wystarczających środków finansowych na pokrycie kosztów utrzymania przez cały okres planowanego pobytu, posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego lub podróżnego ubezpieczenia medycznego i wiele innych.

Oznacza to, że na tym etapie, w przypadku zamiaru podjęcia pracy, przedstawi konsulowi m.in. uzyskane zezwolenie na pracę, oświadczenie itp. Konsul z kolei, sprawdzając wiarygodność wniosku, może zadawać dodatkowe pytania, jak np. o cel podróży, miejsce, do którego dana osoba zamierza pojechać. Może również kontaktować się z firmą wskazaną na zezwoleniu.

Trzeba sobie wyobrazić, że ta procedura odbywa się np. w New Delhi, a osobą wypytywaną jest np. po prostu robotnik budowlany poszukujący zatrudnienia za granicą, który nigdy nie był w Polsce lub jakimkolwiek innym kraju. Co więcej, nie potrafi przeczytać nawet treści wydanego zezwolenia (jest w języku polskim). Jeżeli współpracuje w tym zakresie np. z lokalną agencją pracy, która pozyskała ofertę pracy od partnera w Polsce – wówczas dochodzi jeszcze kwestia liczby informacji przekazanej przez tę agencję.

W efekcie tej procedury, z uwagi na brak czasu, kolejkę chętnych itp. – konsul, na wszelki wypadek, wydaje odmowę – nie będąc pewnym, czy dana osoba wie, gdzie ma zamiar się udać. Takich sytuacji są tysiące.

Oznacza to, że przedsiębiorcy w Polsce uzyskali zezwolenia na pracę cudzoziemca, ponieśli ich koszty, a na etapie postępowania wizowego w konsulacie dokumenty te okazały się bezprzedmiotowe – ponieważ kandydatowi nie udało się dojechać do miejsca pracy.

Dlatego właśnie, aby „rozładować” kolejki, móc poświęcić więcej czasu na poszczególne sprawy, konsulaty są zainteresowane pojawieniem się zewnętrznych podmiotów, tj. outsourcerów wizowych / centrów wizowych itp. W takim bowiem przypadku to te centra przejmują większość tych czynności „wstępnych”.

W takich okolicznościach właśnie było planowane udrożnienie spraw wizowych z pomocą projektowanego rozporządzenia.

Warto także dodać, że już od wielu lat mówi się o konieczności wprowadzenia spójnej i jednolitej polityki migracyjnej w Polsce. Być może to jest właśnie przyczyną porażki projektu – bez takiej polityki trudno tłumaczyć się z planów rozbudowy systemu wizowego. ©℗