Rząd, pracodawcy i związkowcy na razie nie porozumieli się w sprawie przyszłorocznego wzrostu pensji minimalnej i płac w budżetówce. Ten pierwszy przyznał jednak, że wskaźniki makroekonomiczne (czyli m.in. prognozowana inflacja) mogą się jeszcze zmienić przy okazji prac nad ustawą budżetową. To oznaczałoby też modyfikację obecnych rządowych propozycji podwyżek (płaca minimalna – o 373 zł od stycznia i 67 zł od lipca 2023 r.; pensje w sferze budżetowej – o 7,8 proc.). Na to liczą związkowcy, którzy domagają się wyższego wzrostu wynagrodzeń. Podkreślają, że pracownicy są coraz bardziej zdeterminowani i sondowana jest obecnie możliwość organizowania protestów w razie niezrealizowania postulatów płacowych.
Takie wątki poruszano podczas wczorajszego posiedzenia zespołu ds. budżetu, wynagrodzeń i świadczeń socjalnych Rady Dialogu Społecznego. W trakcie rozmów nie doszło do przełomu, strony podtrzymały swoje dotychczasowe stanowiska. Pracodawcom zależy na utrzymaniu podwyżek na poziomie gwarantowanym przez przepisy (część organizacji postuluje, by płaca minimalna – podobnie jak pensje w budżetówce – wzrosła jedynie o prognozowany wskaźnik inflacji, czyli 7,8 proc.; to wymagałoby jednak uprzedniej zmiany przepisów).
– Uważamy, że rząd powinien podejmować działania jednoznacznie antyinflacyjne. Z perspektywy pracowników wysoka inflacja oznacza pogorszenie sytuacji finansowej gospodarstw domowych, a dla zatrudniających – wzrost kosztów funkcjonowania biznesu – wskazał prof. Jacek Męcina, przewodniczący zespołu, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan.
Pozostało
71%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama