Związki zawodowe nie godzą się na zaproponowane przez rząd podwyżki minimalnej płacy (w szczególności na tę styczniową). Domagają się też wyższego wzrostu wynagrodzeń w sferze budżetowej.

Z kolei pracodawcy w tych kwestiach przedstawiają stanowisko zbieżne z propozycjami rządu. Ten ostatni zapowiedział też wzrost kilometrówki, czyli świadczenia dla pracowników z tytułu użytkowania prywatnych samochodów do celów służbowych.
Takie tematy były poruszane w trakcie wczorajszego posiedzenia zespołu ds. budżetu, wynagrodzeń i świadczeń socjalnych Rady Dialogu Społecznego. Zainaugurowano w ten sposób negocjacje płacowe rządu i partnerów społecznych. Już wstępna dyskusja pokazała, że trudno będzie się porozumieć w kwestii przyszłorocznego wzrostu wynagrodzeń w budżetówce.
– Rządowa propozycja podwyżki o 7,8 proc. przy kilkunastoprocentowej inflacji jest niewystarczająca – wskazał Bartłomiej Mickiewicz, przewodniczący krajowego sekretariatu służb publicznych NSZZ „Solidarność”. Podkreślił, że przy wyższym poziomie waloryzacji emerytur pracownicy budżetówki (w szczególności ci zatrudnieni w służbach mundurowych), którzy mają już prawo do takich świadczeń, będą kończyć zatrudnienie. – Znaczna część osób przejdzie też do sektora prywatnego, który oferuje wyższe wynagrodzenia – dodał.
Skierował też do strony rządowej pytanie, czy w związku z inflacją są planowane podwyżki dla pracowników budżetówki jeszcze w tym roku. Związkowcy wskazywali też na znaczące zasilenie kasy państwowej pieniędzmi z KPO.
Ministerstwo Finansów podkreśliło, że wzrost kwoty bazowej (podwyżki jednym wskaźnikiem) nie odzwierciedla w praktyce zarobków w sferze publicznej, bo pensje rosły poprzez wzrost funduszu wynagrodzeń (od 2015 r. przeciętna płaca w budżetówce wzrosła – według danych MF – o 48,3 proc.). – W tym roku też tak będzie. Zaproponowaliśmy wzrost kwoty bazowej w przyszłym roku. Zdaję sobie sprawę, że związki postulują podwyżkę o 20 proc., ale nie można pomijać sygnałów, m.in. ze strony pracodawców, o spirali płacowej w kontekście inflacji – podkreślił Piotr Patkowski, wiceminister finansów.
Dodał, że wzrost wynagrodzeń dla całej budżetówki o 1 pkt. proc. oznacza koszt 1,4 mld zł (co ma oczywiście wpływ na budżet). Z kolei wartość dodana PKB z tytułu realizacji KPO w tym roku ma wynieść nawet 0,6 pkt. proc. (przy czym trzeba pamiętać, że KPO będzie realizowany tylko przez część roku; w 2023 i 2024 r. może stanowić wartość dodaną na poziomie jednej trzeciej wzrostu PKB).
W trakcie posiedzenia poruszono też kwestię minimalnej pensji. Związkowcy podkreślali, że nie zaakceptują m.in. wzrostu do 3383 zł od stycznia 2023 r. Ich zdaniem proporcje podwyżki (o 373 zł od stycznia i 67 zł od lipca) są niekorzystne dla zatrudnionych.
Wszystko wskazuje na to, że zostanie spełniony inny postulat partnerów społecznych, czyli podwyżka tzw. kilometrówki. Zielone światło do takiej zmiany (pod kątem skutków dla finansów publicznych) dało MF. Przedstawiciele Ministerstwa Infrastruktury (MI) zapowiedzieli modyfikacje. – Zmiana rozporządzenia w sprawie tzw. kilometrówki wymaga analiz. Niezbędna jest nowelizacja delegacji ustawowej do jego wydania. Ta obecna blokowała możliwość wypłaty ryczałtu w przypadku korzystania z auta o napędzie innym niż tradycyjne paliwo. Przygotowaliśmy projekt nowelizacji w tej sprawie – wyjaśniła Renata Rychter, dyrektor departamentu transportu drogowego.
Nowe przepisy będą elastyczne (umożliwią wypłaty także w przypadku używania np. aut elektrycznych, hybrydowych, napędzanych wodorem; będą powiązane z rodzajem pojazdu, zostanie zlikwidowane kryterium pojemności skokowej silnika).
– Przygotowany jest wniosek o wpisanie tego projektu do wykazu prac legislacyjnych – dodała dyrektor Rychter.
MI rozważa też wprowadzenie mechanizmu automatycznej waloryzacji stawki uzależnionej od wskaźnika inflacji. Pomysł zastosowania tego konkretnego kryterium skrytykowało jednak MF (podkreślając, że nie zgodzi się na takie rozwiązanie). Resort infrastruktury zapowiedział oczywiście konsultacje i uzgodnienia w tej sprawie. ©℗