Zarobkujący poprzez aplikacje (typu Uber) zyskają etaty z mocy prawa, nawet jeśli woleliby samozatrudnienie. Przepisy nie precyzują, co stanie się np. z podatkami i składkami w razie obalenia przekształcenia przed sądem.

Polska popiera propozycję unijnej dyrektywy w sprawie poprawy warunków pracy osób pracujących za pośrednictwem platform cyfrowych. Jak wiele innych państw UE kwestionuje jednak sam sposób uregulowania tych zagadnień. Chodzi przede wszystkim o nieostre zasady domniemania etatów dla zarobkujących poprzez aplikacje, które mogą doprowadzić do tego, że umowy o pracę dostaną osoby chcące być samozatrudnionymi. Na dodatek obalenie domniemania będzie się odbywać na podstawie krajowych przepisów (a więc bez uwzględniania unijnych kryteriów), co oznacza długotrwałe postępowania i znaczące ryzyko „przywracania” kontraktów B2B. Przy czym nie wiadomo, jakie skutki wywoła takie obalenie np. po dwóch lub trzech latach pracy na etacie (i odprowadzania przez ten czas składek, podatków w wysokości przewidzianej dla pracowników).

Wiele obaw

Przypomnijmy, że projekt określa 11 kryteriów (ujętych w pięciu punktach), które mają służyć ustaleniu, czy daną platformę i zarobkującego za jej pośrednictwem łączy stosunek pracy. Jeśli w konkretnym przypadku spełnione są co najmniej dwa z nich, to obie strony łączy umowa o pracę, a nie cywilnoprawna (B2B). Czyli jeśli się okaże, że np. w ramach danej platformy obowiązują górne limity wynagrodzenia i nadzoruje się świadczenie usług lub weryfikuje ich jakość, to zarobkujące w ten sposób osoby zyskają uprawnienia pracownicze, w tym m.in. płatny urlop, minimalne wynagrodzenie, ograniczenie czasu pracy (objęcie normami godzin pracy i odpoczynku), świadczenia chorobowe. Platforma będzie mogła obalić takie domniemanie przed sądem, ale to ona będzie musiała udowodnić, że stron nie łączy etat.
Plusy i ryzyka wynikające z tych propozycji były tematem ostatniego posiedzenia parlamentarnego zespołu ds. przyszłości pracy. W jego trakcie głos zabierali m.in. przedstawiciele resortów rodziny i rozwoju, Państwowej Inspekcji Pracy oraz organizacji pozarządowych.
- Stanowisko Polski w kwestii dyrektywy jest co do zasady pozytywne. Zasadne jest uregulowanie tych zagadnień na szczeblu unijnym. Na poparcie zasługuje m.in. odwrócony ciężar dowodu w sytuacji, gdy to platforma będzie chciała wzruszyć domniemanie stosunku pracy - wskazała Agnieszka Wołoszyn, zastępca dyrektora departamentu prawa pracy Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej.
Podkreśliła, że zasadne są też m.in. rozwiązania dotyczące obowiązku informowania przez platformy o prowadzeniu działalności w danym kraju i zatrudnianiu (część funkcjonuje z zagranicy), a samych zarobkujących - o zasadach działania aplikacji (algorytmach). Ale jednocześnie wskazała też wiele wątpliwości, jakie budzą projektowane rozwiązania. - Główna dotyczy konstrukcji domniemania stosunku pracy. Wiele państw członkowskich UE, w tym także Polska, wskazuje, że spełnienie tylko dwóch kryteriów w praktyce nie musi przesądzać o tym, że mamy do czynienia w tym przypadku ze stosunkiem pracy - dodała. Przypomniała, że np. w razie korzystania z umów cywilnoprawnych zlecający usługę też może np. weryfikować jakość produktu, jaki jest dostarczony przez drugą stronę kontraktu.
Wspomniane kryteria nie umożliwią więc jednoznacznego odróżnienia stosunku cywilnoprawnego od etatu.
Dodatkowo, jeśli platforma lub zarobkujący za jej pośrednictwem będą chcieli obalić przed sądem domniemanie, to ten ostatni nie będzie brał pod uwagę kryteriów z dyrektywy (które przesądziły o domniemaniu etatu), tylko orzeknie o tym na podstawie przepisów krajowych (a więc w Polsce będzie ustalał istnienie stosunku pracy). A w niektórych państwach sądy uznają, że zarobkujący poprzez platformy nie są pracownikami, bo nie spełniają tamtejszej definicji etatu. Wywoła to też inne problemy. Skoro będzie obowiązywać domniemanie stosunku pracy, to zarobkujący spełniający co najmniej dwa kryteria z dyrektywy będzie - z mocy prawa - pracownikiem, mimo że np. platforma będzie chciała obalić domniemanie przed sądem. Czyli w trakcie postępowania, które potrwa np. dwa-trzy lata, obie strony będzie łączyć etat. Pytanie, co stanie się w sytuacji, gdy sąd orzeknie ostatecznie, że w danym przypadku nie ma jednak stosunku pracy (a przez dwa lata uiszczano podatki i składki jak za pracownika).
- Projekt dyrektywy w tym zakresie milczy. Idea zmian jest słuszna, ale mechanizm domniemania budzi wątpliwości i trzeba go doprecyzować - oceniła dyrektor Wołoszyn.

Obawa o elastyczność

Swoje wątpliwości przedstawił też resort rozwoju. - Domniemanie stosunku zatrudnienia odnosi się praktycznie do wszystkich platform, eliminując samozatrudnienie. Obawiamy się, że tak ogólny przepis będzie wymuszał zmianę modeli biznesowych - wskazała Katarzyna Colombel, główna specjalistka w wydziale polityki cyfrowej i informacji dla przedsiębiorców Ministerstwa Rozwoju i Technologii.
Podkreśliła, że zarobkujący poprzez platformy doceniają elastyczność tej formuły zatrudnienia. - Pojawia się obawa, że praca na etat wyeliminuje tę elastyczność - dodała.
Z tym zgadzają się pracodawcy. - Ma to tym większe znaczenie w obecnej sytuacji, gdy konieczne są ułatwienia w podejmowaniu pracy przez cudzoziemców. Projektowane przepisy nie powinny ograniczać niestandardowych form zatrudnienia, w szczególności tych niewymagających pracy w sztywnych godzinach i wymiarze - podkreśla Arkadiusz Pączka, wiceprzewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Z kolei związki zawodowe wskazują, że znaczna część osób samozatrudnionych w praktyce jest zmuszona do tej formy zarobkowania (z powodów ekonomicznych; nie jest to ich wybór). Zmiany są więc konieczne, ale bez wątpienia projektowane przepisy trzeba doprecyzować. ©℗
ikona lupy />
Domniemanie etatu / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe