Stworzenie grupy specjalistów medycznych, którzy będą prowadzić akcje ratunkowe oraz udzielać wsparcia humanitarnego za granicą, przewiduje projekt ustawy o Zespole Pomocy Humanitarno-Medycznej (ZPHM). Obecnie pracuje nad nim Sejm. Co do zasady posłowie popierają tę propozycję, podczas prac komisji pojawiły się jednak m.in. wątpliwości, czy skład zespołu nie został określony zbyt wąsko.

Zespół Pomocy Humanitarno-Medycznej ma reagować na nagłe wydarzenia. Jak tłumaczył Michał Dworczyk, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, który pilotuje ten projekt, chodzi o to, by móc szybko wysłać polskich specjalistów tam, gdzie potrzebna jest ich pomoc. Wskazywał w tym kontekście na wydarzenia związane z pandemią, obecną sytuację w Ukrainie, a także m.in. wyjazd personelu medycznego i służb mundurowych do Wielkiej Brytanii, by pomóc polskim kierowcom, którzy czekali w Dover na możliwość przeprawy przez kanał La Manche i powrót do kraju, czy zeszłoroczną ewakuację z Afganistanu obywateli polskich oraz afgańskich. Wiceminister zdrowia Waldemar Kraska dodawał, że dotychczasowe doświadczenia pokazują, że polski personel, nie tylko medyczny, doskonale wywiązuje się z takich zadań, wyzwaniem bywa jednak sprawne zebranie specjalistów i zorganizowanie ich wyjazdu wraz z załatwieniem wszelkich formalności.
Dlatego projektowana ustawa ma stworzyć ramy prawne do tego, by powołać zespół specjalistów potrzebnych do prowadzenia takich akcji, zapewnić jego gotowość – w zakresie szkoleniowym, operacyjnym i sprzętowym – oraz sprawną logistykę, transport i koordynację.
Obsługę ZPHM zapewniać ma szef KPRM, on będzie m.in. prowadził do niego nabór i zawierał w jego imieniu niektóre umowy (pierwotnie planowano, że zespół będzie działał w Rządowym Centrum Bezpieczeństwa). Jego działaniami kierował będzie natomiast szef ZPHM, powoływany przez premiera. Również premier będzie dysponentem ZPHM. Koszty działań zespołu będą pokrywane z budżetu – z części, której dysponentem jest szef KPRM.
W skład ZPHM wejść mają sekcje ratunkowa i humanitarna. Członkami zespołu mogą być lekarze, ratownicy, pielęgniarki, diagności laboratoryjni oraz inne osoby wykonujące zawody medyczne. Planowany stan osobowy zespołu to 60 osób. Będzie im przysługiwać wynagrodzenie za gotowość oraz za udział w działaniach, odpowiednio: w wysokości nie wyższej niż 25 proc. przeciętnego wynagrodzenia miesięczne oraz nie wyższej niż 70 proc. przeciętnego wynagrodzenia za każdy dzień. Dokładną jego wysokość określi szef rządu w rozporządzeniu. Poza tym członkowie mają mieć zapewniony sprzęt, przysługiwać im będzie zwolnienie ze świadczenia pracy w okresie realizacji zadań i wypoczynku koniecznego po ich zakończeniu oraz ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej i ubezpieczenie następstw nieszczęśliwych wypadków.
Wątpliwości posłów budziło przede wszystkim to, czy skład zespołu nie został zbyt wąsko zdefiniowany. Rajmund Miller (PO) wskazywał, że może być konieczność powoływania w jego skład tłumaczy, zaś Gabriela Masłowska (PiS) wspominała m.in. o informatykach (np. do obsługi dronów). Minister Dworczyk podkreślał, że projekt przewiduje możliwość współpracy z takimi osobami na podstawie porozumień, jednak zadeklarował, że rząd rozważy przyjęcie poprawek w tej kwestii, jeśli pojawią się na dalszym etapie prac legislacyjnych. ©℗