Powstał już pierwszy ogólnopolski związek zawodowy dla zarobkujących na innej podstawie niż etat. Na razie rzadko decydują się oni na przystępowanie do organizacji pracowniczych

Ogólnopolski Związek Zawodowy Samozatrudnionych „wBREw” zarejestrowano 10 września 2021 r. (dokonał tego Sąd Rejonowy w Poznaniu). To pierwsza tego typu organizacja w Polsce. Mogła zostać powołana dzięki zmianie przepisów, która umożliwiła zrzeszanie się zatrudnionym na innych podstawach niż umowa o pracę (wymusił to wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2 czerwca 2015 r.; sygn. akt K 1/13).
– Jesteśmy przedsiębiorcami, którzy mają dość drapieżnego państwa, zawyżonych podatków i zaniżonej emerytury. Opowiadamy się za równością wszystkich podmiotów gospodarczych wobec prawa oraz wobec fiskusa. Nie zgadzamy się na wyzysk samozatrudnionych przez korporacje, monopolistów rynkowych i państwo – tak cel swojego działania opisują założyciele. Zakładają, że w połowie przyszłego roku związek będzie liczyć 100 tys. członków, czyli ok. 15 proc. wszystkich zarobkujących na własny rachunek.
Choć znowelizowane przepisy związkowe obowiązują od 1 stycznia 2019 r., to do tej pory samozatrudnieni i zleceniobiorcy nie przystępują masowo do organizacji pracowniczych.
– Zainteresowanie jest niewielkie. Mamy członków, którzy nie są pracownikami, ale jest to udział o raczej marginalnym znaczeniu. Widoczny jest brak zrozumienia roli związków. Wielu zatrudnionych uważa, że wystarczy się zapisać, zapłacić składkę i ktoś ma za nich wymusić lepsze warunki pracy. A przecież zrzeszamy się po to, aby wspólnie coś wywalczyć – podkreśla Marek Lewandowski, rzecznik prasowy NSZZ „Solidarność”.
Są pionierzy
Wspomniany wyrok TK oraz nowelizacja ustawy związkowej (Dz.U. z 2018 r. poz. 1608) umożliwiły nie tylko przystępowanie np. zleceniobiorców do już istniejących związków, ale też tworzenie przez nich nowych.
– Zrzeszamy samozatrudnionych, czyli osoby, które wykonują pracę dla podmiotów zewnętrznych i nikogo nie zatrudniają, a same nie są stroną umowy o pracę. Nie ma wymogu prowadzenia własnej działalności gospodarczej. Członkami związku mogą być więc też wolontariusze, zleceniobiorcy, cudzoziemcy, zatrudnieni na umowach cywilnoprawnych, pracownicy tymczasowi i zarobkujący poprzez platformy internetowe – wskazuje Witold Solski, pomysłodawca i współzałożyciel OZZS „wBREw”.
Podkreśla, że do związku przystąpiło już ok. 7–8 tys. osób (trwa formalne przeliczanie i rejestracja). – Zainteresowanie jest duże, choć jeszcze nie masowe. Niektórzy świadczący pracę na razie wstrzymują się z przystąpieniem, bo w ciągu 30 lat demokracji i gospodarki wolnorynkowej nie odczuli wsparcia ze strony związków zawodowych i są nieufni. Na innej podstawie niż etat zarobkuje – w zależności od definicji – od 1,2 mln do 2,2 mln osób. Są pomijani, nie mieli reprezentacji, a decydenci uważają, że oni jakoś sobie poradzą. Naszym celem jest obrona ich interesów. Chcemy, by szanowano ich pracę i traktowano godnie – dodaje współzałożyciel OZZS „wBREw”.
Zgodnie ze statutem podstawowymi jednostkami organizacyjnymi związku mają być „koordynacje zakładowe, środowiskowe, branżowe”. Mają zrzeszać członków zatrudnionych u danego pracodawcy, ale też utożsamiających się z określonym środowiskiem zawodowym lub działających w konkretnej branży.
– Możliwość zrzeszania się w związku zawodowym jest prawem człowieka. Ale w Polsce do założenia organizacji zakładowej potrzeba 10 zatrudnionych, co automatycznie wyklucza pracowników mikrofirm. Dlatego nie budujemy związku wyłącznie poprzez zakłady pracy, ale poprzez wspólnoty w konkretnych branżach, środowiskach, regionach. Reprezentanci tego typu zbiorowości mogą prowadzić rozmowy i negocjacje z grupą pracodawców, samorządem, rządem – podkreśla Witold Solski.
W ten sposób mają być realizowane cele związku, czyli m.in. reprezentowanie i obrona praw zrzeszonych, zapewnienie ochrony praw człowieka, walka o poprawę warunków i bezpieczeństwa pracy oraz o godne wynagrodzenie dla wszystkich.
Czy się uda?
– Spodziewaliśmy się, że po wyroku TK i zmianie przepisów na członkostwo zdecyduje się większa liczba takich osób. Możliwe, że w przyszłości to jeszcze się zmieni, choć warto podkreślić, że już teraz niektórzy tacy członkowie są aktywnymi działaczami, pełnią funkcje związkowe – wskazuje Paweł Śmigielski, dyrektor wydziału prawno-interwencyjnego OPZZ.
Jego zdaniem to nikłe zainteresowanie wynika m.in. z kwestii kulturowych. – Nie tworzymy społeczeństwa obywatelskiego. Rzadko angażujemy się w życie społeczne, licząc na to, że ktoś inny zajmie się tymi sprawami za nas. Dotyczy to też relacji pracowniczych. Być może brakuje też wiedzy o zmianie przepisów i możliwości zrzeszania się – dodaje.
Warto podkreślić, że nieetatowcom wciąż nie przysługują dokładnie takie same uprawnienia jak pracownikom. Dla przykładu firma nie musi konsultować ze związkiem zwolnienia takiej osoby. Na dodatek umowy cywilnoprawne zawiera się najczęściej na krótkie okresy, więc zatrudnieni w tej formie mogą obawiać się, że w razie przystąpienia do związku firma po prostu nie przedłuży im kontraktu.
– W związkach dominują pracownicy. Zatrudnieni na innej podstawie płacą składki, ale nie przysługuje im taka sama ochrona jak etatowcom. Ci ostatni mają po prostu więcej korzyści z członkostwa – wskazuje Paweł Sych, radca prawny z kancelarii PCS Paruch Chruściel Schiffter | Littler Global. ©℗
Związki zawodowe w Polsce