Związkowcy domagają się zwiększenia nakładów na szkolnictwo wyższe, w tym podwyżek płac dla pracowników uczelni. W sobotę we Wrocławiu obradowała Rada Krajowa Sekcji Nauki NSZZ "S". "Wypracowano mapę drogową prowadzącą do referendów strajkowych na uczelniach" - powiedział PAP Edward Malec, przewodniczący Krajowej Sekcji Nauki NSZZ "S".
Pierwszym krokiem ma być spór zbiorowy z rządem, a następnie apel do prezydenta Bronisława Komorowskiego, aby nie podpisywał ustaw reformujących szkolnictwo wyższe. Jeżeli to nie poskutkuje, związkowcy chcą zaskarżyć ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. "Dopiero po wyczerpaniu tych kroków zdecydujemy się na organizację referendów strajkowych na uczelniach, to może potrwać kilka miesięcy" - mówił Malec.
Związkowcy wskazują, że dobiegają końca prace nad reformą szkolnictwa wyższego. Na początku marca swoje poprawki do nowelizacji ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym, ustawy O stopniach i tytule naukowym oraz O stopniach i tytule w zakresie sztuki wniósł Senat. Ustawy miałyby wejść w życie 1 października 2011 r.
Zdaniem uczelnianej "S" reforma szkolnictwa wyższego nie gwarantuje zwiększenia nakładów na naukę. "Brak środków finansowych to najważniejszy problem wyższych uczelni. Niedoinwestowanie nauki i szkolnictwa wyższego jest jedną z przyczyn słabej pozycji Polski w budowaniu innowacyjnej gospodarki" - podkreślił Edward Malec.
Związkowcy twierdzą, że nowe przepisy wprowadzają destabilizację zatrudnienia pracowników akademickich, umożliwiają zwolnienie pracowników mianowanych po jednokrotnej ocenie negatywnej i ułatwiają rozwiązanie stosunku pracy. Ponadto - ich zdaniem - planowane zmiany ograniczą swobodę akademicką, nie poprawią sytuacji wyższych uczelni i nie zlikwidują funkcjonujących tam patologii, np. wieloetatowości na polskich uczelniach.
"S" domaga się przy tym zwiększenia nakładów na wynagrodzenia pracowników wyższych uczelni. Związkowcy postulują powrót do określania przeciętnych wynagrodzeń w grupach pracowników (profesorów, adiunktów, asystentów, pracowników nie będących nauczycielami akademickimi), co najmniej na poziomie określonym relacją 3:2:1:1 w odniesieniu do przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. "Wzrost wynagrodzeń będzie szansą na ograniczenie zatrudnienia w dodatkowych miejscach pracy" - twierdzi Malec.
Do najważniejszych zapisów ustaw reformujących szkolnictwo wyższe należy m.in. wprowadzenie opłat za drugi kierunek studiów. Tylko najlepsi studenci będą zwolnieni z tej opłaty. Wprawdzie każdy student będzie mógł za darmo rozpocząć studia również na drugim kierunku, jednak po każdym roku jego wyniki w nauce będą oceniane. Bezpłatnie studia będą mogli kontynuować ci, którzy spełnią kryteria takie, jakie muszą spełnić osoby otrzymujące stypendium rektora, czyli stypendium naukowe.
Inną ze zmian, które wprowadza nowelizacja, jest ograniczenie tzw. wieloetatowości. Jeśli ustawa wejdzie w życie, wykładowcy zatrudnieni na uczelniach publicznych będą mogli pracować na etacie tylko w jednej jeszcze placówce naukowej lub akademickiej, a i na to będą musieli uzyskać zgodę rektora.
Poprawki do ustaw na początku marca wniósł Senat. Ustawy mają wejść w życie 1 października 2011 r.
Komentarze(5)
Pokaż:
w "dupę jeża" jak mawia przedsiębiorczy Boczek z serialu Kiepskich. Oczywiście jest wiele innych wkurzających propozycji, których nie moga ścierpieć uczeni w mowie i piśmie. M.in. rektorem może zostać " jakiś tam doktorek", który w statutach uczelni i w prawie o szkolnictwie funkcjonuje jako " pozostali ptacownicy nauki" . Istna " pomroczność jasna" ogarnia chorych na władzę " profesorków, zwłaszcza tych bez dorobku, tj. uczelnianych, których piętnuje się określeniem prof. UW,prof.UM, czy prof. UE. Zwłaszcza Ci spać nie mogą.
Totalna zniewaga. Może ruszą do boju. Może pomoże kampania wyborcza i obawy o głosy głównie dla PO. Tragedia. A było lipnie, ale spokojnie. Oczywiście reforma jest potrzebna, ale tak jak z OFE, politycy PO zrobili ludzi nauki w konia. KRASP coś akceptował, liczono na senatora PO i szefa K.Akredytacyjnej dr hab. Rockiego z SGH , ale ten i jemu podobni m.in.dr Smirnow z PO, szef podkomisji nauki olali i chcą byc tylko politykami i efekty są mierne.Zobaczymy skutki akcji, ale na wiele nie ma co liczyć. Rząd chce mieć sukces a to ponoć jest sukcesem. Pytanie ndla kogo? Nauka sie nie rozwinie bez pieniędzy. Ich podział i kryteria są nadal niejasne. Konisja Nauki to
pic. "Sami Swoi". Będa dzielić wg. własnych kryteriów, które czasem zweryfikuje Kudrycka. wg. własnego uznania.Czy prof. słabego prawa na UJ / brak kadr i dorobku i w kategoryzacji jest niżej od np. UŚ / będzie walczył o pieniądze dla wydziału prawa UŚ, czy UW? Nie bądźmy naiwni.
i jeszcze się tym chlubią.