Prokurator generalny złożył skargę nadzwyczajną od prawomocnego wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie, na mocy którego matka zachowała wysokie świadczenia z ubezpieczenia chorobowego.

Sprawa dotyczyła kobiety, która zawarła z pracodawcą umowę o pracę na czas nieokreślony na stanowisku dyrektora operacyjnego. Miała otrzymywać wynagrodzenie w kwocie niemal 43 tys. zł miesięcznie, przy wymiarze czasu pracy 3/4 etatu. W dniu zawarcia umowy o pracę kobieta była w ciąży bliźniaczej, o czym pracodawca wiedział. Przed przystąpieniem do wykonywania obowiązków firma nie skierowała jej do lekarza medycyny pracy, ale zgłosiła ją do ubezpieczenia społecznego w dniu zawarcia umowy. Kobieta przepracowała tylko dwa tygodnie, a potem przebywała najpierw na zwolnieniu lekarskim, a następnie na zasiłku macierzyńskim. Wreszcie ponownie korzystała z zasiłku chorobowego w związku z kolejną ciążą i zasiłku macierzyńskiego.
ZUS zdecydował się na obniżenie kobiecie podstawy wymiaru składek na ubezpieczenie społeczne do wysokości 7,5 tys. zł. Zdaniem organu rentowego wynagrodzenie w kwocie 43 tys. zł zostało ustalone wyłącznie w celu uzyskania wysokich świadczeń z tytułu choroby. Umowa w tym zakresie jest zatem nieważna.
Kobieta odwołała się od tej decyzji do sądu i ostatecznie wygrała sprawę.
Teraz ponownie trafi ona wokandę, bo prokurator generalny wniósł skargę nadzwyczajną. W jego ocenie wynagrodzenie kobiety zostało ustalone wyłącznie w celu uzyskania przez nią korzyści z systemu ubezpieczeń społecznych, kosztem innych jego uczestników. Argumentuje, że taka pensja nie spełniała kryteriów ekwiwalentności i godziwości. Ponadto wynagrodzenie to nie było adekwatne do wykonywanej pracy, także w odniesieniu do innych zatrudnionych w spółce pracowników. W tym samym czasie prezes zarządu w tej firmie zarabiał bowiem ok. 12 tys. zł.
Dlatego zdaniem prokuratora generalnego postanowienie umowy dotyczące wysokości wynagrodzenia za pracę należy ocenić jako nieważne, gdyż jest sprzeczne z zasadami współżycia społecznego.