Pracownik na cały etat za 400 złotych brutto miesięcznie, już z ZUS-em i podatkiem? To możliwe, jeśli kandydat do pracy ma orzeczenie o niepełnosprawności. Na rynku trwa bój o chętnych do pracy z orzeczeniami

Koszty pracy w Polsce do niskich nie należą. ZUS i fiskus stanowią nawet połowę kosztów, które pracodawca ponosi z tytułu wynagrodzenia dla pracownika. Obciążeniem dla firm są także tzw. kary na PFRON, czyli comiesięczne opłaty z tytułu nieosiągania minimum 6-proc. wskaźnika zatrudnienia w firmie pracowników z orzeczeniami. Aby zmniejszyć te koszty, pojawiły się na rynku firmy wyspecjalizowane w optymalizowaniu kosztów za pomocą funduszy PFRON (Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych).

To one są w znacznej mierze autorami często spotykanych ogłoszeń o pracy, gdzie w tytule widnieje kluczowe "przyjmę chętnie z orzeczeniem". Ponadto rośnie też grupa firm, która na własną rękę pozyskuje comiesięcznie dziesiątki tysięcy złotych z tytułu dofinansowania do pensji pracowników z orzeczeniami. Jak to działa?

Jak obniżyć koszty pracy

PFRON dopłaca miesięcznie do każdego pracownika z aktualnym orzeczeniem o niepełnosprawności, który jest zatrudniony na umowę o pracę i otrzymał pensję na konto. Aby otrzymać dofinansowanie firma musi zarejestrować się w systemie dofinansowań (SODiR) i przesyłać co miesiąc wnioski. Każdy wniosek Fundusz weryfikuje, po czym przelewa pieniądze na konto firmy.

Ile płaci PFRON? Kwota dofinansowania do pensji pracownika zależy od jego stopnia niepełnosprawności wpisanego do orzeczenia. Od 1 kwietnia 2014 dofinansowanie do wynagrodzenia pracownika niepełnosprawnego wynosi:

  • 1800 zł – pracownicy ze znacznym stopniem niepełnosprawności,
  • 1125 zł – pracownicy z umiarkowanym stopniem niepełnosprawności,
  • 450 zł – pracownicy z lekkim stopniem niepełnosprawności.

Każda z powyższych kwot jest zwiększana o 600 zł jeśli pracownik ma orzeczoną na dokumencie: chorobę psychiczną, upośledzenie umysłowe, całościowe zaburzenia rozwojowe lub epilepsję lub jest niewidoma w stopniu znacznym i umiarkowanym. Oczywiście pracownik niewidomy w stopniu umiarkowanym nie jest niewidomy faktycznie - ma po prostu słabszy wzrok. W ogóle widniejący na orzeczeniach opis stanu zdrowia ma się nierzadko nijak do faktycznego stanu i możliwości zawodowych konkretnych osób.

Z punktu widzenia pracownika, którego pensję dotuje co miesiąc PFRON sytuacja wygląda następująco: otrzymuje umowę o pracę, zazwyczaj pracuje 7 godzin dziennie, ma dodatkowe dni urlopowe, pensja wpływa na czas na konto bankowe. Różni jego sytuację od przeciętnego etatowca to, że często bywa pracownikiem tymczasowym zatrudnionym przez agencję dla innej firmy, w której faktycznie pracuje (np. w leasingu pracowniczym).

Czy to się opłaca?

Jak to wygląda w liczbach? Zakładając pensję minimalną (1750 zł brutto/mies.) pracodawca miesięcznie ponosi łączny koszt zatrudnienia pracownika w wysokości ponad 2100 zł. Jednak pobierając dofinansowanie z PFRON-u faktycznie płaci za pracownika odpowiednio: ok. 1660 zł/mies. (pracownik ze stopniem lekkim), ok. 990 zł (stopień umiarkowany) lub nawet tylko 530 zł/mies. za pracownika ze stopniem znacznym. W praktyce najbardziej opłacalnymi w optymalizacji kosztów pracy są pracownicy z umiarkowanym i znacznym stopniem niepełnosprawności, którzy "dają" firmie największe dofinansowanie. Tym bardziej, że np. za pracownika z umiarkowanym stopniem z powodu słabego wzroku pracodawca otrzymuje miesięcznie 1725 zł, czyli, przy założeniu minimalnej pensji, taki pracownik kosztuje firmę niecałe 400 zł/mies.

Jeśli przedsiębiorstwo chce skorzystać z takiej redukcji kosztów za pomocą wyspecjalizowanej firmy, wtedy powyższe wyliczenia są nieco mniej lukratywne, bo trzeba doliczyć cenę usługi pośrednictwa tychże firm. Obsługa dofinansowań z PFRON to domena przede wszystkim księgowych lub osobnych specjalistów w tym zakresie, więc dla firmy, która chcę zacząć otrzymywać tego typu wsparcie są właściwie trzy drogi: doszkolić własną księgowość, zatrudnić specjalistę tylko do obsługi SODiR-u lub zapłacić firmie w tym biegłej.

Niepełnosprawni - rzesza zdolna do pracy

Znakomitej części pracodawców słowo "niepełnosprawny" kojarzy się z człowiekiem na wózku. Tymczasem z niepełnosprawnymi jest jak z szarym pudełkiem, z wierzchu jednolitym, w którym są kolorowe klocki, czyli różne dysfunkcje sprawności i deficyty zdrowia: od niedowładu kończyn, przez słabość widzenia, słyszenia, cukrzycę, depresję czy inne trwałe dolegliwości zupełnie niewidoczne na zewnątrz i o różnym wpływie na zdolności zawodowe. Wózek to tylko klisza, chętnie powielana przez media, a tymczasem "niepełnosprawni" to zbiór wielu biegunowo różnych od siebie osób, których cechą wspólną jest tylko - mniejszy lub większy - ubytek zdrowia.

Wykształcenie osób z orzeczeniami jeszcze 15-10 lat temu rzeczywiście było niższe niż w grupie pozostałych pracowników. Jednak wraz z boomem edukacyjnym na rynek pracy wchodzą już od wielu lat kolejne roczniki młodych z orzeczeniami, którzy swoim pracodawcom mogą zaoferować wyższe wykształcenie. Zazwyczaj kończą oni studia humanistyczne, choć nie tylko (są wśród nich osoby także z dyplomami inżynierskimi).

Wielu pracodawcom i wielu niepełnosprawnym (i ich rodzinom) wydaje się, że nie mogą pracować zawodowo. Tymczasem znacząca większość osób określanych jako "niepełnosprawne" są zdolne do pracy zarobkowej. Wymaga to tylko czasem adaptacji (sprzętu, miejsca pracy), a zawsze przekonania, że można.