Wszyscy wykonujący pracę powinni mieć podobne prawa. Petycją w sprawie zrównania uprawnień pracowników i innych pracujących zajmie się premier.

W kodeksie pracy obok „pracownika” powinien pojawić się „pracujący”. Tak wynika z petycji, którą zajmowała się ostatnio sejmowa komisja. Chodzi o to, by wszystkie osoby, które pracują w firmie – obojętnie, na jakiej umowie: o pracę, B2B (kontrakt firmy z firmą), o dzieło, zlecenie – miały takie same uprawnienia jak pracownicy.

– Ograniczanie się jedynie do pracownika nie przystaje do obecnych stosunków społeczno-gospodarczych. Zależy nam na tym, by każdy pracujący miał prawo do urlopu i opieki państwa w sporze korporacyjnym – wyjaśnia Witold Solski, prezes Fundacji Dobre Państwo, współautor petycji.

Ze względu na złożoność zmian posłowie przesłali postulaty prezesowi Rady Ministrów do zaopiniowania.

Unijne plany

Prace nad zrównywaniem uprawnień toczą się ostatnio w Unii. Chodzi o dyrektywę dotyczącą ochrony pracowników zatrudnionych za pośrednictwem platform cyfrowych. Ma wprowadzić m.in. domniemanie stosunku pracy.

– Praca to praca i powinna być chroniona – mówiła po przyjęciu projektu przez Radę UE Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, minister rodziny, pracy i polityki społecznej.

– Nasza konstytucja gwarantuje każdej osobie wykonującej pracę prawo do bezpiecznych warunków pracy, wypoczynku, zrzeszania się w związkach zawodowych – dodał wiceminister Sebastian Gajewski. Postulaty zawarte w petycji mogą więc spotkać się z przychylnością resortu.

Proponowane pojęcie pracującego jest w petycji opisywane bardzo szeroko. Obejmowałoby ono zróżnicowane grupy osób świadczących na rzecz pracodawcy pracę w różnych formach prawnych, takich jak np. umowy zlecenia lub o świadczenie usług, do których stosuje się przepisy kodeksu cywilnego o zleceniu, lub umowy o dzieło. W uzasadnieniu petycji szczególną uwagę zwrócono na „samozatrudnionych”, czyli osoby prowadzące pozarolniczą działalność gospodarczą, o statusie przedsiębiorcy.

– Należałoby zatem rozważyć, które z uprawnień pracowniczych są możliwe do zastosowania w stosunku do osób zarobkujących w innych formach prawnych, poza kierownictwem pracodawcy, i czy możliwe jest zastosowanie takich jednolitych reguł do wszystkich osób świadczących pracę – zauważa w opinii Biura Analiz Sejmowych Dorota Dzienisiuk, ekspert ds. legislacji. Dodaje, że zawarta w petycji propozycja ma bardzo głębokie znaczenie systemowe – dotyczy sedna struktury rynku pracy. Przy jej realizacji niezbędna byłaby rekonstrukcja całości regulacji rynku pracy i rozmaitych form zatrudnienia, przede wszystkim wymagająca nowelizacji ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 735 ze zm.) oraz przepisów prawa podatkowego i prawa ubezpieczeń społecznych. Zmianom powinna towarzyszyć dyskusja o cechach poszczególnych form zarobkowania oraz o stosowaniu porównywalnych obciążeń publicznoprawnych.

Umowy są potrzebne

Co ciekawe, do propozycji podchodzą ostrożnie nie tylko pracodawcy, ale też przedstawiciele związków zawodowych.

– Wpisanie „pracujących” do kodeksu pracy oznacza stworzenie w miejsce prawa pracy „prawa zatrudnionych”. W ten sposób wyeliminowano by umowy cywilnoprawne jako podstawy zatrudnienia konkurencyjne dla umów o pracę – mówi dr Anna Reda-Ciszewska, ekspert NSZZ „Solidarność”. Podkreśla, że te umowy są potrzebne i spełniają pewne role, pod warunkiem że nie są zawierane w miejsce umów o pracę, dla oszczędności. Są też osoby, które nie chcą być pracownikami.

– Uważam, że należy wprowadzić mechanizmy przestrzegania kodeksu pracy. Natomiast można się zastanowić nad tym, jaką częścią prawa pracy objąć osoby pracujące – mówi dr Anna Reda-Ciszewska.

W podobnym duchu wypowiada się prof. Jacek Męcina z Uniwersytetu Warszawskiego. – Takie zmiany wymagają głębokiej analizy. Petycję można więc odebrać jako zaproszenie do dyskusji. Tym bardziej że unijna dyrektywa o pracy platformowej przewiduje wprowadzenie rozwiązań bliskich domniemaniu stosunku pracy. Pamiętajmy, że rynek potrzebuje też różnych form pracy dorywczej – podkreśla. ©℗

opinia

Petycja jest przedwczesna

ikona lupy />
Robert Lisicki radca prawny, dyrektor departamentu pracy w Konfederacji Lewiatan / Dziennik Gazeta Prawna

Powszechne przepisy prawa pracy nie powinny mieć zastosowania do wszystkich osób fizycznych współpracujących z firmą. To za daleko idące rozwiązanie. Nasze ustawodawstwo odróżnia przepisy prawa cywilnego od przepisów prawa pracy, bo z tym – ze względu na charakter stosunku pracy – wiążą się szczególne uprawnienia. Z jednej strony pracodawcy przysługuje prawo do wyznaczania miejsca, czasu i bieżącej kontroli sposobu wykonywania pracy. Może wydawać polecenia i ma prawo oczekiwać, że pracownik pozostanie w pracy w godzinach nadliczbowych. Z drugiej strony tym uprawnieniom odpowiadają dodatkowe obowiązki względem pracowników – płatne zwolnienia, w tym chorobowe, czy urlopy. Zupełne ujednolicenie warunków wykonywania pracy nie ma uzasadnienia. Rozwiązania zaproponowane w petycji są nieproporcjonalne i nie uwzględniają różnic między stosunkiem pracy a pracą świadczoną na podstawie umów prawa cywilnego. Tak szeroka nowelizacja bez weryfikacji zasad współpracy przedsiębiorcy z osobą fizyczną postawi pod znakiem zapytania sens istnienia umów prawa cywilnego, które mają swoje ważne przeznaczenie społeczno-gospodarcze. Występowanie z petycją jest też przedwczesne. Na poziomie unijnym dobiegają końca prace nad dyrektywą zwaną platformową. Ustawodawca unijny wymusi przyjęcie bardziej efektywnych rozwiązań w celu prawidłowego rozstrzygania, czy mamy do czynienia z pracownikiem, czy z osobą współpracującą na innej podstawie. Ma zostać wprowadzone domniemanie istnienia stosunku pracy, czego obecnie w kodeksie pracy nie ma. Wzmocni to uprawnienia osób, które wykonują taką pracę. ©℗