Czynem karygodnym jest naruszenie tajemnicy lekarskiej, ale nie zawsze okoliczności sprawy nakazują nałożenie na doktora kary dyscyplinarnej.

Sąd lekarski może więc umorzyć postępowanie ze względu na uznanie takiego naruszenia za wypadek mniejszej wagi, zaś kwestionowanie wyłącznie mniejszej wagi naruszenia przepisów i zasad etyki lekarskiej w kasacji przed Sądem Najwyższym to podważenie ustaleń faktycznych, które na tym etapie sprawy jest już bezskuteczne.

Takie rozstrzygnięcie Sądu Najwyższego zapadło w dość nietypowej sprawie dyscyplinarnej, w której lekarz ginekolog został obwiniony o naruszenie tajemnicy lekarskiej. Tyle że do tego naruszenia doszło w dość niezwykłych okolicznościach. Wszystko zaczęło się od artykułu zamieszczonego na jednym z lokalnych portali internetowych, w którym pacjentka, notabene wymieniona z imienia i nazwiska (zgodziła się bowiem ujawnić swoje dane), opowiedziała o swoich doświadczeniach z wizyty u obwinionego lekarza. A były one – delikatnie mówiąc – niezbyt pozytywne. Pacjentka poskarżyła się dziennikarzowi portalu na niegrzeczne zachowanie doktora, który miał się spóźnić do pracy o niemal godzinę, był niedelikatny, zaś samo badanie zostało przeprowadzone – zdaniem pacjentki – w sposób urągający zasadom. Miała być strofowana i „potraktowana instrumentalnie”. Ogólnie wrażenia po wizycie i badaniu były bardziej niż fatalne.

Lekarz z kolei wypowiedział się także na portalu, odnosząc się do zarzutów pacjentki (które uznał za nieprawdziwe i szkalujące) i zapowiadając skierowanie sprawy do sądu. Wprawdzie nie zgodził się na podanie swoich danych, ale ujawnił także kilka szczegółów dotyczących wizyty rzekomo poszkodowanej kobiety (w tym artykule także podano jej dane osobowe), i to dotyczących badania oraz próśb kobiety związanych z wizytą.

To spowodowało reakcję nie tylko samej pacjentki, lecz także rzecznika odpowiedzialności zawodowej. Doktor musiał więc stanąć przed sądem lekarskim, który uznał go winnym naruszenia tajemnicy lekarskiej. Wziąwszy jednak pod uwagę okoliczności sprawy, poważny spór z pacjentką, prowadzony zresztą za pośrednictwem mediów, oraz to, że sama zainteresowana ujawniła w rozmowie z dziennikarzami swoje dane, okręgowy sąd lekarski (OSL) wymierzył obwinionemu tylko karę upomnienia.

Od tego orzeczenia odwołała się obrona. Na tyle skutecznie, że Naczelny Sąd Lekarski uchylił wyrok OSL i sprawę umorzył, powołując się na art. 82 ust. 2 ustawy o izbach lekarskich (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 1342 ze zm.), który przewiduje możliwość umorzenia postępowania w przypadku przewinienia mniejszej wagi. NSL uznał, że opisany przypadek ujawnienia informacji stanowiących niewątpliwie tajemnicę lekarską jest właśnie przewinieniem mniejszej wagi, a więc nie ma powodów, by karać doktora.

Gdy do Sądu Najwyższego trafiła kasacja w tej sprawie, okazało się, że sytuacja jest niecodzienna i niezwykła – autorem kasacji był bowiem prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. Zaś naczelny rzecznik odpowiedzialności zawodowej tym razem stanął po drugiej stronie barykady – nie tylko nie poparł kasacji, było nie było, organu samorządu lekarskiego, ale na rozprawie wniósł, podobnie jak obrońca obwinionego lekarza, o jej oddalenie.

Tak się też stało. SN oddalił kasację prezesa NRL jako oczywiście bezzasadną.

– Sąd lekarski ma prawo umorzyć postępowanie w przypadku czynu mniejszej wagi. Nie ma tu ograniczenia w ustawie, że nie można tak orzec, gdy doszło np. do naruszenia tajemnicy lekarskiej czy niestosownego zachowania w trakcie badania pacjenta. Ustawodawca dał tu wielką władzę sądowi lekarskiemu i sąd z niej skorzystał. Tymczasem zarzut kasacyjny sprowadza się do zakwestionowania ustaleń NSL, że to naruszenie tajemnicy lekarskiej stanowi przypadek mniejszej wagi. A przecież jest to klasyczny zarzut apelacyjny odnoszący się do błędów w ustaleniach faktycznych. To nie może być podstawą kasacji – powiedział sędzia Wiesław Kozielewicz, prezes Izby Odpowiedzialności Zawodowej.

W dalszej części uzasadnienia SN odniósł się także do oceny, czy doszło rzeczywiście do naruszenia tajemnicy lekarskiej. Sąd stwierdził, że taka sytuacja miała miejsce i to zostało bezspornie ustalone przed sądami lekarskimi. Ale nie oznacza to, że sprawa musiała się zakończyć ukaraniem lekarza.

– SN absolutnie nie akceptuje naruszania tajemnicy lekarskiej, jest to zawsze zachowanie karygodne. Ale musimy też mieć na uwadze okoliczności sprawy. A z nich wynika, że tu naruszono tajemnicę lekarską w sposób minimalny, niejako w odpowiedzi, przyznajmy wprost, na niezbyt stosowne zachowanie pacjentki, która ujawniła pewne szczegóły wizyty w gabinecie obwinionego. To skutkowało zachowaniem obwinionego, który istotnie dopuścił się tego naruszenia. Tyle że kodeks karny wskazuje na kryteria oceny wypadku mniejszej wagi. Ma on miejsce, gdy społeczna szkodliwość czynu jest niska lub niewielki jest stopień zawinienia. I tak było w rozpoznawanej sprawie, tu można mówić nawet o swego rodzaju obronie koniecznej lekarza, który został publicznie pomówiony o niewłaściwe przeprowadzenie badania. Należy więc jeszcze raz podkreślić: umorzenie nie jest uniewinnieniem, obwiniony dopuścił się naruszenia świętej zasady tajemnicy lekarskiej, ale w niewielkim stopniu, w usprawiedliwiających okolicznościach. – stwierdził sędzia. ©℗

orzecznictwo