Gdy obwiniony lekarz korzysta z dwóch lub trzech obrońców, każdemu z nich z osobna sąd lekarski obowiązany jest doręczyć odpis orzeczenia. Jeśli choćby jeden z obrońców go nie dostanie w terminie, całe postępowanie dyscyplinarne musi upaść – tak orzekł Sąd Najwyższy (SN).

Sprawa dotyczyła lekarza, który został obwiniony o leczenie niezgodne z zasadami sztuki lekarskiej i z zaleceniami Naczelnej Izby Lekarskiej. Do doktora w 2015 r. trafiła nastolatka z podejrzeniem boreliozy (dziewczyna skarżyła się na bóle głowy, karku, stawów i inne objawy wskazujące na tę chorobę, przy czym nie ustalono dokładnie, kiedy mogła być zakażona). Lekarz wdrożył terapię, której był skądinąd znaczącym zwolennikiem, miał też na swoim koncie kilka dotyczących jej publikacji, a która polegała na długotrwałym (w tym wypadku trwającym blisko dwa lata) podawaniu odpowiednio dobranych antybiotyków, w małych dawkach, ze zmniejszoną znacznie częstotliwością (2–3 dawki tygodniowo).

Terapia ta była zdecydowanie odrzucana przez organy lekarskie, a także przez konsultantów ds. chorób zakaźnych, którzy wskazywali na brak wystarczających dowodów naukowych co do jej skuteczności w leczeniu zakażeń takich jak borelioza. Mimo że tak pacjentka, jak i jej rodzice nie protestowali przeciwko takiemu leczeniu, wręcz byli przekonani, że przyniosło ono efekty pozytywne (u pacjentki po pewnym czasie objawy chorobowe przestały występować), to doktor i tak musiał stanąć przed obliczem sądu lekarskiego.

Okręgowy Sąd Lekarski (OSL) uznał go winnym i wymierzył karę nagany. Karę tę podtrzymał Naczelny Sąd Lekarski. Obrona złożyła na to orzeczenie kasację do Sądu Najwyższego.

I tu nieoczekiwanie zapadł wyrok, który skasował praktycznie całe dotychczasowe postępowanie – SN uchylił wszystkie wyroki sądów lekarskich i umorzył postępowanie z powodu przedawnienia karalności.

Dlaczego tak się stało? Otóż okazało się, że doszło do niezwykle poważnego uchybienia proceduralnego (które zresztą podnosiła w kasacji obrona). Otóż doktor miał ustanowionych dwóch obrońców. I o ile pierwszy z nich (i sam lekarz) otrzymał odpisy orzeczenia OSL o ukaraniu lekarza naganą, to już drugiemu obrońcy odpisu wyroku nie udało się doręczyć – wykazał on bowiem już przed NSL, że w ostatnim dniu drugiego awizowania, gdy przesyłka sądowa powinna być jeszcze dostępna na poczcie – listu z odpisem wyroku I instancji już nie było. Tymczasem NSL przeszedł do porządku dziennego nad tą kwestią, stwierdzając, że skoro pierwszy obrońca i sam obwiniony dysponowali odpisami wyroku, to drugi obrońca mógł z łatwością się z tym orzeczeniem zapoznać.

Takie podejście odrzucił zdecydowanie SN, wskazując, że narusza to przepisy kodeksu postępowania karnego (k.p.k.) i łamie prawo do obrony.

– Obwiniony, zgodnie z art. 77 k.p.k., może mieć nie więcej niż trzech obrońców. Każdy z nich może realizować inną linię obrony i ma takie same uprawnienia pełnomocnika procesowego. Nie może więc być tak, że kwestia doręczenia pism procesowych tylko jednemu obrońcy zamyka rozważania co do prawidłowości doręczenia. Oczywiste jest, że prawa do obrony nie realizowała możliwość zaskarżenia tego orzeczenia przez samego obwinionego i jednego z obrońców, gdyż każda z uprawnionych osób w takim wypadku ma prawo wnieść samodzielnie środek odwoławczy. Każdy obrońca może także prowadzić własną linię obrony obwinionego. To uchybienie w sposób oczywisty narusza więc prawo do obrony, pozbawia SN możliwości merytorycznej oceny orzeczenia, gdyż w istocie postępowanie odwoławcze wcale się nie zakończyło. Ale wobec przedawnienia karalności nie można było już go uruchomić ponownie. Stąd należało uchylić orzeczenia obydwu instancji i na podstawie art. 17 par. 1 pkt 6 k.p.k. postępowanie w całości umorzyć – powiedział sędzia Marek Siwek.©℗

orzecznictwo