Nie jest wykluczone zatrudnienie u kilku pracodawców jednocześnie, ale musi się to odbywać na takich warunkach, żeby praca mogła być faktycznie świadczona. Inaczej umowy o pracę mogą zostać uznane za pozorne i niedające podstawy do objęcia ubezpieczeniami społecznymi.

Chodziło o radczynię prawną zatrudnioną w kancelarii na podstawie umowy o pracę. Tej umowy ZUS nie kwestionował. Problemem stały się natomiast cztery inne umowy o pracę, zawarte i wykonywane na rzecz firm działających w branży transportowej i spedycyjnej. Pani mecenas dysponowała bowiem uzyskanym kilka lat wcześniej certyfikatem pozwalającym na zarządzanie transportem międzynarodowym. Tyle że wszystkie umowy o pracę, każda na pełny wymiar etatu, miały być wykonywane równolegle. Umożliwić to miał przyjęty u każdego pracodawcy zadaniowy system czasu pracy (radczyni pozostawiono dużą swobodę w zakresie godzin pracy i wykonywania zadań służbowych) oraz wykonywanie zatrudnienia na zasadach telepracy (ZUS zakwestionował okresy ubezpieczenia w roku 2016 i latach następnych, kiedy praca zdalna nie była jeszcze stosowana).

Pracodawcy wykazywali konieczność zatrudnienia takiej osoby, możliwość realizacji obowiązków na zasadzie zdalnej, a nawet przelewanie odpowiedniej wysokości pensji. Mimo to zakład pozostał nieugięty.

Pracodawcy odwołali się do sądu. Orzeczenia zapadły różne, ale w przypadku jednej firmy linia orzecznicza była bardzo spójna. Sądy I i II instancji oddaliły odwołanie i apelację, a Sąd Najwyższy także skargę kasacyjną prawniczki.

– W kodeksie pracy nie istnieje zakaz pracy w kilku miejscach. Ale praca musi być wykonywana faktycznie, a nie w takich warunkach, które powodują podejrzenia o pozorność. SN docenia kompetencje skarżącej, natomiast nie ma racjonalnego uzasadnienia dla przyjęcia, że wykonywanie zatrudnienia w takich okolicznościach miało miejsce – powiedział sędzia Leszek Bielecki. ©℗

orzecznictwo