Młodzież marzy o karierze youtubera, a przedsiębiorcy czekają na spawaczy czy fachowców od rozbiórki drobiu. Tak można podsumować opinię BCC o naszym szkolnictwie zawodowym.

Najwyższa Izba Kontroli poprosiła, by przedsiębiorcy i eksperci Business Centre Club podzielili się z nią swoją opinią na temat funkcjonowaniem szkolnictwa zawodowego w Polsce. NIK chce się zorientować, na ile wprowadzenie szkół branżowych I i II stopnia wpłynęło na zmianę kształcenia fachowców.

– W ocenie BCC nie powiodła się zmiana wizerunku szkolnictwa zawodowego, która miała doprowadzić do nasycenia rynku specjalistami. Szkoły branżowe stanowią w większości wybór negatywny dla uczniów, którzy nie mają szans w szkołach licealnych z uwagi na uzyskane stopnie. Wynika to z braku promocji tych placówek w nowoczesny sposób. Pójście do szkół branżowych postrzegane jest przez uczniów i ich rodziców w większości przypadków jako porażka – pisze Katarzyna Lorenc, ekspertka BCC ds. rynku pracy oraz zarządzania i efektywności pracy, autorka opinii dla NIK.

Mało chętnych to jeden problem, drugi to ich wybory. Młodzi niechętnie wybierają szkoły branżowe, więc dyrektorzy starają się zapełnić klasy, proponując takie specjalności, w jakich chcą się uczyć młodzi, a nie takie, na które czekają pracodawcy. Przedsiębiorcy proponują odwrócić logikę tworzenia kierunków i robić to na bazie ich zapotrzebowania, a nie oczekiwań uczniów.

– Dobrym przykładem jest zawód spawacza. Doskonale płatny, poszukiwany na wszystkich kontynentach, a u nas kwalifikacje zdobywa się na kursach, bo nie ma szkół o takiej specjalności. Gdy przedstawiliśmy dyrektorom, jaki jest popyt na spawaczy i ile zarabiają, to byli zaskoczeni. Niestety ci, którzy chcieli zaoferować możliwość nauki w tym zawodzie, nie znaleźli dostatecznej liczby chętnych, aby otworzyć klasę. Młodzi chcą być specjalistami od mediów społecznościowych. A biznes potrzebuje właśnie spawaczy, kierowców, pracowników produkcji – mówi Katarzyna Lorenc.

W zbudowaniu efektywnego szkolnictwa zawodowego, poza niedopasowaniem marzeń do potrzeb rynku, przeszkadzają też możliwości kadrowe szkół i brak pieniędzy, by stworzyć w nich nowoczesne warsztaty czy laboratoria. Na tę bolączkę radą może być współpraca szkół z przedsiębiorcami, którzy udostępniają młodzieży możliwość praktyk, przy okazji oferując najlepszym pracę, o ile zechcą pracować w wyuczonym zawodzie. Ekspertkę BCC niepokoi też niski odsetek osób pracujących w zawodzie po ukończeniu szkoły branżowej. A także to, że szkoły nadal w niewielkim stopniu interesują się losami absolwentów i nie weryfikują swojego podejścia do kształcenia. Wypuszczają na rynek opiekunów osób starszych czy fryzjerki, bo nauka tych zawodów jest tania, a kadra dostępna. Przydaliby się specjaliści od bhp, ochrony danych osobowych czy cyberbezpieczeństwa, ale szkołom brak kadry, która mogłaby wyuczyć w tych zawodach młodych.

NIK pyta też przedsiębiorców o rady, jak rozwiązać problemy, by szkolnictwo zawodowe dostarczało poszukiwanych pracowników.

– Brakuje promocji zawodów wraz z informacją o zarobkach i opisem roli, jaką te osoby pełnią w społeczeństwie. Należy odwrócić trend negatywnego doboru do szkół branżowych, a szkolnictwu branżowemu zapewnić środki do kształcenia na najwyższym poziomie. Pomogłoby preferowanie absolwentów szkół branżowych w naborach do szkół wyższych o kierunkach technicznych – odpowiada Katarzyna Lorenc. ©℗