Antydatowanie orzeczenia lekarskiego stwierdzającego konieczność umieszczenia pacjenta w szpitalu psychiatrycznym bez jego zgody jest przestępstwem, które wydłuża termin przedawnienia odpowiedzialności zawodowej lekarza.

Nie uzasadnia tego czynu działanie w celu ochrony członków rodziny osoby chorej – tak wynika z postanowienia Sądu Najwyższego.

Sprawa dotyczyła lekarza psychiatry, który został obwiniony o naruszenie przepisów ustawy o ochronie zdrowia psychicznego (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 2132) i kodeksu etyki lekarskiej. Zdarzenia, które zaprowadziły doktora przed oblicze sądu lekarskiego, ale też karnego, miały miejsce ponad 10 lat temu, w listopadzie 2012 r. Doktor opiekował się wówczas pacjentką z poważnymi zaburzeniami psychicznymi i demencją. Przeprowadził wówczas badania, które zostały odnotowane w dokumentacji medycznej, ale nie były podstawą do wystawienia zaświadczeń lub innych dokumentów na zewnątrz. Tymczasem kilka tygodni po tej wizycie pojawili się u niego nagle członkowie rodziny pacjentki – mąż i pasierbica, prosząc o pomoc – kobieta miała się zachowywać w sposób agresywny i zagrażający swojemu życiu, istniało także ryzyko, że wyrządzi krzywdę domownikom. Poinformowali również lekarza, że do pacjentki zostało wezwane pogotowie, które przewiozło ją do szpitala psychiatrycznego. Ale celem wizyty było przede wszystkim wystawienie przewidzianego w art. 30 ustawy o ochronie zdrowia psychicznego orzeczenia lekarskiego uzasadniającego potrzebę leczenia w szpitalu psychiatrycznym bez zgody pacjentki, zgodnie z art. 29 tej ustawy.

Doktor wystawił stosowne orzeczenie, datując je na dzień wykonania badań lekarskich, a więc kilka tygodni wcześniej, z samą pacjentką w dniu wystawienia orzeczenia nie miał do czynienia. Orzeczenie wręczył pasierbicy, która przyjechała do niego razem z ojcem – mężem pacjentki.

Kobieta została wypisana ze szpitala niedługo po przyjęciu i rychło złożyła zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez lekarza oraz skierowała do rzecznika odpowiedzialności zawodowej lekarzy wniosek o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego. Przestępstwo miałoby polegać na wystawieniu dokumentu poświadczającego nieprawdę – tj. zaświadczenia stwierdzającego poważną chorobę psychiczną uzasadniającą leczenie zamknięte, której według pacjentki – nie było. Był to czyn z art. 271 kodeksu karnego, zagrożony nawet karą więzienia do pięciu lat. Odpowiedzialność dyscyplinarna miała dotyczyć z kolei ujawnienia danych będących tajemnicą lekarską osobie nieuprawnionej – chodziło o przekazanie wspomnianego zaświadczenia pasierbicy pacjentki.

Doktor został uznany za winnego w obydwu sprawach – w przypadku sprawy karnej sąd uznał, że doszło do popełnienia przestępstwa z art. 271 k.k., ale – jak to określono – mniejszej wagi, dlatego lekarzowi wymierzono ostatecznie karę grzywny w zawieszeniu.

Sprawa dyscyplinarna także zakończyła się niekorzystnie dla psychiatry, bowiem okręgowy sąd lekarski wymierzył mu karę upomnienia, którą utrzymał w mocy Naczelny Sąd Lekarski. Kasacja obrońcy ukaranego lekarza została niestety oddalona przez Sąd Najwyższy jako oczywiście bezzasadna.

– Podstawowe zarzuty dotyczyły przedawnienia karalności czynu będącego przewinieniem zawodowym. Istotnie procedury trwały bardzo długo, bo zdarzenie miało miejsce w listopadzie 2012 r., a orzeczenie OSL zapadło dopiero w 2021 r. Okres przedawnienia faktycznie wynosi pięć lat. Tyle że należy mieć na uwadze to, że ustawa o izbach lekarskich przewiduje, że w przypadku gdy przewinienie zawodowe jest przestępstwem, przedawnienie karalności takiego czynu następuje nie wcześniej niż przedawnienie przestępstwa. Tu nie było wątpliwości, sąd karny wydał wyrok w 2015 r., uznając doktora za winnego przestępstwa z art. 271 par. 1 k.k. i skazując go na grzywnę. Tym samym doszło do wydłużenia terminu przedawnienia, co słusznie zauważyły sądy lekarskie. Zaś zapłata grzywny i zatarcie skazania w sprawie karnej nie oznaczają, że czyn ten przestał być przestępstwem – powiedziała sędzia Barbara Skoczkowska.

SN odniósł się też do kwestii czynności lekarskich, wskazując, że muszą one zawsze być zgodne z prawem. Zdaniem obrony obwiniony działał w stanie wyższej konieczności, chroniąc życie i zdrowie członków rodziny. SN wskazał, że nie można się z tym stwierdzeniem zgodzić. Gdyby doszło do takiego zagrożenia, można było wezwać policję, która zatrzymałaby pokrzywdzoną i doprowadziła do sądu rodzinnego, który podjąłby stosowne postanowienie o umieszczeniu tej osoby w szpitalu. Tu jednak wystawiono orzeczenie antydatowane, w dodatku wydano je osobie nieuprawnionej, choć co do tej ostatniej okoliczności są wątpliwości. Pasierbica zamieszkiwała wspólnie z poszkodowaną. Ale antydatowanie orzeczenia było ewidentne, poza tym samo orzeczenie budzi wątpliwości. Wszak pacjentka praktycznie dzień po przyjęciu do szpitala została z niego wypisana.

– Zdajemy sobie sprawę z tego, że przed lekarzami stają wyzwania i problemy, jak chronić rodzinę osoby z ewidentnymi zaburzeniami psychicznymi, zarazem respektując prawa pacjenta. Niestety sposób, jaki przyjęto w rozpoznawanej sprawie, nie jest właściwy. Dlatego kasacja została oddalona – stwierdziła w konkluzji sędzia Skoczkowska. ©℗

orzecznictwo