Definicja przeważającej działalności ograniczy nadużywanie wielu wyjątków od ograniczeń sprzedaży w niedzielę. Za ladą będzie mógł stanąć np. małżonek, dziecko, rodzic właściciela sklepu.

Tak wynika z zapowiedzi projektodawców nowelizacji ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele i święta oraz nieoficjalnych ustaleń DGP. Projekt – według deklaracji Janusza Śniadka, posła PiS – został już skierowany do Sejmu, ale do momentu zamknięcia wydania nie został jeszcze opublikowany jako oficjalny druk sejmowy.
Obecne przepisy przewidują 32 wyjątki od zakazu niedzielnej sprzedaży, w tym dla placówek pocztowych. To właśnie to wyłączenie umożliwiło omijanie ograniczeń niektórym sieciom handlowym, które podpisują umowy z operatorami pocztowymi i zaczynają świadczyć usługę wydawania przesyłek w swoich sklepach. Zgodnie z zapowiedziami projekt ma nie tylko wskazywać, że w niedzielę otwarte mogą być tylko te placówki, których przeważającą działalnością są usługi pocztowe, ale też doprecyzować samą definicję „przeważającej działalności” (ma z niej pochodzić co najmniej 50 proc. przychodów danej placówki). A to oznacza, że nowelizacja wpłynie też na stosowanie innych wyjątków od zakazu handlu, w tym np. na kioski lub małe sklepy handlujące m.in. artykułami tytoniowymi, kwiaciarnie, sklepy z pamiątkami i dewocjonaliami. Dziś na pewno mogą być legalnie otwarte w niedziele, jeśli sprzedaż odpowiednio papierosów, kwiatów, pamiątek przynosi największy przychód, nawet jeśli nie przekracza on 50 proc. ogółu przychodów. Po zmianach osiągnięcie takiego pułapu będzie konieczne do otwierania placówek i pracy w niedziele. Ma to istotne znaczenie w szczególności w zakresie sprzedaży papierosów. Ceny tych ostatnich są coraz wyższe i w wielu mniejszych sklepach przychody z ich sprzedaży przewyższają np. artykuły spożywcze, chemiczne lub przemysłowe. To wystarczy, aby powołać się na wyjątek z ustawy i legalnie unikać zakazu.
Projekt ma też doprecyzować określenie członków rodziny, którzy – oprócz właściciela sklepu – będą mogli stać za ladą w niedziele. Z ustaleń DGP wynika, że będą to małżonkowie tego ostatniego, jego dzieci, pasierbowie, rodzice, macocha, ojczym. Ma to uniemożliwić obchodzenie przepisów (zatrudnienie obcych osób jako dalszej rodziny).
Zmiany w przepisach popierają związkowcy.
– Oczekujemy uszczelnienia przepisów, bo coraz więcej sieci handlowych deklaruje otwieranie sklepów w niedziele, powołując się np. na status placówek pocztowych. W tym kontekście bulwersująca jest współpraca Poczty Polskiej z Biedronką. Przypomnę, że to sama poczta domagała się wprowadzenia wyjątku od ograniczeń dla placówek pocztowych na etapie tworzenia ustawy. To – mówiąc delikatnie – nieetyczne – uważa Alfred Bujara, szef handlowej Solidarności.
Przeciwni modyfikacjom są pracodawcy. – Naszym zdaniem status quo wypracowane w obecnej ustawie jest dobrym rozwiązaniem. Wyjątki od ograniczeń, umożliwiające otwieranie placówek w niedziele, mają ważne znaczenie. Zmiana tych warunków może wprowadzić niepotrzebne zamieszanie – wskazuje Waldemar Nowakowski, prezes Polskiej Izby Handlu. Podkreśla, że konsumenci przyzwyczaili się do tego, że niektóre placówki są otwarte w niedziele, wielu osobom zależy na tym, aby móc odbierać paczki i przesyłki w sklepach, a więc żeby miały one status placówki pocztowej. – To dodatkowa usługa, która jest społecznie potrzebna, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach – dodaje.
Z danych Państwowej Inspekcji Pracy wynika, że w ubiegłym roku o jedną czwartą zmniejszyła się liczba placówek, które łamały ograniczenia handlu w niedziele. Przepisy naruszyło 4,7 proc. skontrolowanych placówek, czyli o 27 proc. mniej niż w 2019 r. (6,4 proc.) i aż o 50 proc. mniej w porównaniu z 2018 r. (9,4 proc.). Inspekcja podkreśla jednak, że część regulacji nie funkcjonuje zgodnie z założeniami ustawodawcy (pracodawcy nadużywają licznych wyjątków od ograniczeń) i konieczne jest rozważenie ich zmiany. Jednocześnie z danych PIP wynika, że w ubiegłym roku pogorszyły się warunki pracy w całej branży (wzrósł odsetek naruszeń w zakresie np. norm czasu pracy i odpoczynku, prowadzenia ewidencji i dokumentacji pracowniczej, wydawania świadectw pracy).
– Wpływ na to miały decyzje pracodawców. Zwalniano pracowników, aby zredukować koszty, a pozostali zatrudnieni musieli nadrobić braki kadrowe. Na dodatek narażając w sposób szczególny swoje zdrowie i życie w związku z pandemią. Z naszych obserwacji wynika, że najtrudniejsze warunki dotyczyły dyskontów, które stają się najpopularniejsze wśród klientów – podsumowuje Alfred Bujara. ©℗