Dokładnie wczoraj minęło pięć lat, od kiedy Marek Ast i Stanisław Szwed – reprezentujący grupę posłów Prawa i Sprawiedliwości przed Trybunałem Konstytucyjnym – przekonywali sędziów, że nie do zaakceptowania jest sytuacja, w której wiek powstania niepełnosprawności u członka rodziny decyduje o tym, czy jego opiekun ma prawo do świadczenia pielęgnacyjnego.
Argumentowali, że narusza to konstytucyjne zasady równości i sprawiedliwości społecznej. Trybunał orzekł, że te zarzuty są zasadne i jednocześnie nakazał podjęcie „niezwłocznych” działań ustawodawczych, które doprowadzą do równego traktowania opiekunów.
Orzeczenia nie zrealizowała jednak ani rządząca wtedy koalicja PO-PSL, ani domagający się jego wydania PiS, który niespełna rok później wygrał wybory. Przez cztery lata nie przedstawił nawet propozycji, jak chce znowelizować przepisy. Zamiast tego przekonywał, że, aby wprowadzać zmiany w świadczeniach, konieczna jest zmiana systemu orzekania o niepełnosprawności.
Powołał nawet zespół, który miał go uporządkować, ale owoców jego pracy nie poznaliśmy – ponoć przygotował projekt reformy, tyle że nikomu go nie pokazał. A brak reformy orzecznictwa jakoś nie stanowił przeszkody, gdy w tym roku uchwalane było świadczenie uzupełniające 500+ skierowane nie do wszystkich niepełnosprawnych, ale do wyodrębnionej na podstawie obecnych przepisów grupy osób niezdolnych do samodzielnej egzystencji.
W efekcie, tak jak pięć lat temu, tak i teraz opiekunowie są podzieleni. Ci, którzy zajmują się niepełnosprawnym dzieckiem otrzymują 1583 zł świadczenia pielęgnacyjnego, natomiast pozostali mogą liczyć albo na 620 zł specjalnego zasiłku, jeśli spełnią kryterium dochodowe, albo w ogóle nie otrzymują żadnych pieniędzy za opiekę. Jedyne co im pozostaje to walka o przyznanie świadczenia przed sądami. I nic nie wskazuje na to, by sytuacja miała się zmienić. W 2020 r. będziemy więc pewnie obchodzić kolejną, tym razem szóstą rocznicę oczekiwania na wykonanie wyroku TK.