Znów rosną szanse, że rząd zrezygnuje z kontrowersyjnego pomysłu zniesienia limitu składek na ubezpieczenia społeczne
Sprawa 30-krotności średniego wynagrodzenia, powyżej którego dziś nie odprowadza się składek do ZUS, budzi kontrowersje od wielu miesięcy. Pomysł likwidacji tego limitu nie podoba się pracodawcom, pracownikom, związkowcom, a nawet w otoczeniu premiera Mateusza Morawieckiego słychać krytyczne opinie na ten temat. Już raz wydawało się, że plan wyląduje w koszu, bo Trybunał Konstytucyjny uznał, że ustawa jest niezgodna z ustawą zasadniczą. Sędziowie nie pochylali się wówczas nad istotą rozwiązania, ale nad samym procesem legislacyjnym. Bo kwestii tego, czy dochowano standardów prac nad projektem i konsultowano go z partnerami społecznymi, dotyczył wniosek prezydenta Andrzeja Dudy do TK. – Wiele osób z ulgą przyjęło decyzję trybunału, bo problematyczna ustawa mogła przejść do historii – mówi nasz informator z kręgów rządowych.
Nieoczekiwanie wróciła jednak w projekcie budżetu państwa na 2020 r., który rząd wstępnie zaakceptował pod koniec sierpnia. Wiadomo, że likwidacja 30-krotności miała dać publicznej kasie ponad 5 mld zł netto wpływów. Zniesienie limitu składek miało zatem duże znaczenie, jeśli rząd chciał po raz pierwszy w historii zaprezentować zrównoważony budżet.