Resort sprawiedliwości chce zamknąć 12 wydziałów pracy w małych miejscowościach. Utrudni to pracownikom dochodzenie roszczeń.
W 2011 r. zlikwidowano 74 sądy pracy w małych miastach. Teraz mają do nich dołączyć kolejne jednostki. Chodzi o wydziały pracy w sądach rejonowych w Bartoszycach, Biskupcu, Myszkowie, Zgorzelcu, Głogowie, Gnieźnie, Jaworznie, Mysłowicach, Pszczynie, Starachowicach, Szczytnie i Świeciu. Ich zniesienie będzie możliwe wskutek nowelizacji rozporządzenia ministra sprawiedliwości w sprawie przekazania niektórym sądom rejonowym rozpoznawania spraw z zakresu prawa pracy lub ubezpieczeń społecznych z obszarów właściwości innych sądów rejonowych. Projekt trafił już do konsultacji. Według danych resortu sprawiedliwości obecnie funkcjonuje 75 sądów pracy.
DGP
– Państwo powinno zapewnić obywatelom prawo do sądu. Nie chodzi tu tylko o możliwość odwołania się, ale o rzeczywistą dostępność wymiaru sprawiedliwości – wskazuje dr Jakub Szmit z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego, ekspert NSZZ „Solidarność”.
Podkreśla, że w przeciwnym razie ochrona pracowników stanie się iluzoryczna. – Takie decyzje nie przyczyniają się też do zacierania różnic między Polską A i B – dodaje.

Będzie trudniej i dalej

Zdaniem Ministerstwa Sprawiedliwości planowana likwidacja dotyczy wydziałów o małym wpływie spraw. Ich dalsze utrzymywanie byłoby sprzeczne z zasadą racjonalnego wykorzystania kadr sądów powszechnych. Na jednostki te przypada średnio mniej niż jeden etat sędziowski, więc nieobecność jednego lub dwóch orzeczników skutkuje szybkim narastaniem zaległości.
Z punktu widzenia pracowników decyzja o likwidacji sądów oznacza jednak znaczące utrudnienia w dochodzeniu roszczeń.
– Sprawy z zakresu prawa pracy dotyczą często kwestii podstawowej, czyli egzystencji. Chodzi o odzyskanie niewypłaconego wynagrodzenia lub przywrócenie do pracy po bezprawnym zwolnieniu. To nie są sprawy cywilne, w których najczęściej dochodzi się rekompensat za szkodę – tłumaczy dr Jakub Szmit.
Podkreśla, że w mniejszych miejscowościach poziom zamożności jest niższy, a wyższe jest bezrobocie.
– Bezprawnie zwolniony w trybie dyscyplinarnym pracownik nie tylko traci źródło zarobkowania, ale też ma problemy ze znalezieniem pracy. Kiedy już pokona barierę psychologiczną – czyli zdecyduje się na odwołanie do sądu mimo ryzyka ostracyzmu ze strony lokalnych pracodawców – będzie miał kłopot z dostępem do wymiaru sprawiedliwości – dodaje dr Szmit.
Na przykład likwidacja wydziału pracy w Sądzie Rejonowym w Bartoszycach oznacza, że mieszkańcy gminy Sępopol będą musieli pokonać nawet 95 km, aby stawiać się na rozprawy w Olsztynie (po zmianach tamtejszy sąd będzie dla nich właściwy; trasa do Bartoszyc jest trzy razy krótsza). Ponad 80 km będą mieli do pokonania mieszkańcy gminy Rozogi (trasa do Szczytna, gdzie obecnie zlokalizowany jest właściwy im sąd, wynosi 34 km). To oznacza dodatkowy koszt i nieobecność w pracy (najczęściej nowej, bo pracownicy często decydują się na skargi już po zwolnieniu).

Dłuższe terminy

– Na dodatek taka osoba dłużej będzie musiała czekać na wyrok. Sądy w dużych miastach mają więcej spraw do rozpoznania, więc rozprawy są wyznaczane w późniejszych terminach – zauważa dr Magdalena Zwolińska, adwokat i partner w kancelarii NGL Legal.
Jej zdaniem mieszkaniec małej miejscowości teraz może liczyć na to, że np. odszkodowanie za bezprawne zwolnienie zostanie mu zasądzone w ciągu kilku miesięcy.
– Po zmianach będzie musiał czekać na orzeczenie nawet dwa lata czy dwa i pół roku. A standardy dotyczące przestrzegania prawa pracy w mniejszych miejscowościach są niższe. Ich mieszkańcy mają powody, żeby odwoływać się do sądu – dodaje mec. Zwolińska.
Powodów do radości nie mają też pracodawcy. W razie sporu sądowego z pracownikiem też będą musieli pokonywać dodatkowe kilometry, aby móc stawiać się na rozprawach. Resort sprawiedliwości w ocenie skutków regulacji wskazał, że projektowane zmiany nie wpłyną ani na realizację prawa do sądu, ani na funkcjonowanie przedsiębiorców.

Nauka na błędach

Dotychczasowa praktyka wskazuje, że likwidacja sądów w małych miejscowościach nie jest pozytywnym rozwiązaniem dla zatrudnionych i firm. Od momentu poprzedniej redukcji sądów pracy wyraźnie wydłużał się średni czas trwania postępowania w sprawach z zakresu prawa pracy. W 2012 r. wynosił on 6,3 miesiąca, a w 2016 r. – już 9,4 miesiąca.
Także obecne okoliczności nie wskazują, że proponowane zmiany są potrzebne. Z danych MS wynika, że w ciągu pierwszych trzech kwartałów 2018 r. do sądów rejonowych trafiło 94 tys. spraw z zakresu prawa pracy, czyli znacząco więcej niż w latach poprzednich.
Sprawy przed sądami pracy
Etap legislacyjny
Projekt znajduje się w konsultacjach