Na terenie woj. mazowieckiego w latach 2010 – 2012 zaliczkę z tytułu faktycznego zaprzestania działalności trwającego dłużej niż dwa miesiące Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych (FGŚP) wypłacił tylko jednemu pracownikowi. Nie oznacza to jednak, że brakuje nieuczciwych właścicieli firm, którzy porzucają je wraz z załogą.
Dwa lata temu zostały uchwalone przepisy, które miały poprawić los pracowników zatrudnionych w przedsiębiorstwach, które porzucili pracodawcy. Pretekstem do zmian przepisów była sytuacja pracujących w łódzkiej firmie Hanpol Electronics Sp. z o.o prowadzonej przez cudzoziemca, który zniknął z dnia na dzień i nie dawał znaku życia. Załoga nie dostała ani wypowiedzeń, świadectw pracy, ani wynagrodzeń. Nikt nie zgłosił wniosku o upadłość. Firma była, ale nie prowadziła już działalności, a pracownicy świadczyli nieodpłatnie pracę, której nikt nie wymagał. Prawo nie było dostosowane do takich sytuacji.

Dobre chęci posłów

Sejm 8 stycznia 2010 r. znowelizował ustawę z 13 lipca 2006 r. o ochronie roszczeń pracowniczych w razie niewypłacalności pracodawcy (Dz.U. nr 158 poz. 1121 z późn. zm.). Zgodnie ze zmienionymi przepisami niewypłacalność pracodawcy uprawniająca do uzyskania świadczeń z FGŚP zachodzi również w razie niezaspokojenia roszczeń pracowniczych z powodu braku środków finansowych w przypadku faktycznego zaprzestania działalności przez pracodawcę, trwającego dłużej niż dwa miesiące. Ustawodawca postanowił, że porzuceni pracownicy będą mogli starać się o zaliczki na poczet niezaspokojonych przez pracodawcę wynagrodzeń.
Okazuje się, że z tej doraźnej formy wsparcia praktycznie nikt nie korzysta. Z danych uzyskanych z kilku województw wynika, że większość Wojewódzkich Urzędów Pracy, a wcześniej Biur Terenowych FGŚP, nie wypłaciło ani jednej zaliczki dla tzw. porzuconych pracowników. Wnioski o zaliczki od wejścia w życie przepisów pozwalających na ich wypłacenie, czyli od 19 lutego 2010 r., nie wpłynęły do urzędów działających m.in. w Zielonej Górze, Kielcach, Rzeszowie, Gdańsku czy Katowicach.
Jak dostać zaliczkę / DGP
– Spełnienie wszystkich przesłanek ustawowych do jej uzyskania jest bardzo utrudnione, bowiem pracownik składający wniosek o wypłatę zaliczki musi trwać w stosunku pracy, a faktyczne zaprzestanie działalności musi się utrzymywać dłużej niż dwa miesiące, co uniemożliwia szybkie uruchomienie środków – uważa Joanna Piłka, kierownik wydziału FGŚP z Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Warszawie.
Dodaje, że pracownicy nie chcą tak długo trwać w stosunku pracy w firmie, która faktycznie nie istnieje, i wolą rozwiązać umowę.

Głodowa zaliczka

Co więcej, kwota zaliczki jest ograniczona. Porzucony pracownik może liczyć jedynie na 1500 zł, bo ustawodawca zdecydował, by nie była ona wyższa od płacy minimalnej.
W czasie prac nad ustawą Senat podwyższył zaliczkę do wysokości przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia pracownika, ale resort pracy negatywnie zaopiniował tę zmianę.
– Niestety stało się tak, jak przewidywałem, że możliwość pomocy dla pracowników porzuconych przez pracodawców pozostanie na papierze. Ustawodawca poskąpił pieniędzy i w efekcie zainteresowanie świadczeniami zagwarantowanymi przez ustawę jest minimalne. A przecież stan konta funduszu z roku na rok rośnie i nie było obawy, że zostanie wydrenowany po wypłacie zaliczek dla osób pracujących w firmach, których właściciel przestał się nimi interesować, bo takich spraw nie jest dużo – uważa Jan Rulewski, senator PO.
Z szacunków resortu pracy przedstawianych w czasie, gdy wprowadzano zmiany przepisów, wynikało, że problem może dotyczyć 230 zakładów zatrudniających około 2,8 tys. osób. Łączny koszt wypłat mógłby więc wynieść około 2 mln zł (przy zaliczce w kwocie minimalnego wynagrodzenia).
– Nie mieliśmy sygnałów, że jej kwota jest zbyt niska. Jednak w obecnej sytuacji wydaje się, że nie odpowiada możliwościom FGŚP. Niestety w jego przypadku jest ten sam problem co z Funduszem Pracy. Oba zostały „aresztowane” przez ministra finansów i mimo że mają pieniądze, nie mogą ich wykorzystać w celach, dla jakich zostały zgromadzone – mówi Bogdan Grzybowski, ekspert OPZZ.

Walczą o całość zaległości

Na szczęście pracownicy zakładów, których losem pracodawca przestał się interesować, nie są pozbawieni możliwości odzyskania swoich zaległych pieniędzy. Kluczem do świadczeń z FGŚP okazało się zamieszczenie faktycznego zaprzestania działalności w przesłankach niewypłacalności. Ta zmiana przepisów umożliwia dokonywanie wypłat nie tylko pracownikom składającym wnioski o wypłatę zaliczki i trwającym w stosunku pracy, lecz także byłym wnioskującym o należne im pieniądze. Byli porzuceni pracownicy składający wnioski indywidualne (w trybie art. 16 ustawy) mogą już mieć rozwiązany stosunek pracy i wnioskować o wszystkie niezaspokojone świadczenia pracownicze określone w katalogu świadczeń ustawy.
Z tego rozwiązania korzysta już dużo więcej poszkodowanych pracowników niż z wypłaty zaliczki. Tylko w województwie mazowieckim dokonano dotychczas wypłaty na rzecz 523 pracowników, którzy byli zatrudnieni u 93 pracodawców. Łącznie trafiło do nich 4,4 mln zł. W woj. pomorskim 55 pracowników z 3 firm odzyskało ponad 370 tys. zł, zaś w warmińsko-mazurskim swoje pieniądze w łącznej kwocie ok. 96 tys. zł otrzymało 17 osób zatrudnionych w 6 firmach.
Pracownicy łódzkiej spółki Hanpol Sp. z o.o., której historia doprowadziła do powstania przepisów pozwalających na pomoc zatrudnionym w porzuconych firmach, także dostali pieniądze z FGŚP. 55 osób zatrudnionych w tej spółce otrzymało łącznie świadczenia w wysokości 324 tys. zł.