Przedsiębiorcy zalegający z pensjami wyrejestrowują działalność i zwalniają pracowników. PIP nie może nakazać wypłaty.
Firmy, w tym przede wszystkim małe, znalazły kolejny sposób na uniknięcie lub opóźnienie wypłaty zaległej płacy czy wydawania świadectw pracy. Jeśli znajdują się w trudnej sytuacji finansowej, nie płacą w terminie i nie mają perspektyw na wyjście z kryzysu, z dnia na dzień zwalniają pracowników i wyrejestrowują prowadzoną dotychczas działalność. Wtedy nie są już ani pracodawcami, ani przedsiębiorcami, więc Państwowa Inspekcja Pracy (PIP) nie może ich skontrolować. Nie grozi im zatem, że inspektor pracy np. wyda nakaz wypłaty wynagrodzenia. Oczywiście zwolnieni pracownicy mogą złożyć pozew do sądu, ale to znacznie wydłuża procedurę odzyskiwania pensji. Pracodawcy liczą też, że część osób, która słabo zna swoje uprawnienia i obawia się postępowania sądowego, w ogóle ich nie zaskarży i daruje im długi.
– Takie przypadki wciąż się zdarzają. Niestety nie możemy kontrolować byłych pracodawców, którzy jednocześnie nie są już także przedsiębiorcami – mówi Jolanta Zedlewska, rzecznik Okręgowego Inspektoratu Pracy (OIP) w Gdańsku.
Podobne przypadki odnotowuje też np. OIP we Wrocławiu. Jak tłumaczy Agata Kostyk-Lewandowska, rzecznik wrocławskiego inspektoratu, w takiej sytuacji inspektorzy wskazują zainteresowanym, że swoich praw mogą dochodzić przed sądem.
Uprawnienia Państwowej Inspekcji Pracy / DGP

Była sobie firma

Zdarza się, że nawet jeśli pracownik zdecyduje się na pozew, to także na etapie postępowania sądowego pracodawcy starają się je maksymalnie wydłużyć.
– Znam przypadek, gdy były przedsiębiorca twierdził, że skoro nie jest już pracodawcą, to sprawa go nie dotyczy i np. nie stawiał się na rozprawy – mówi Jolanta Zedlewska.
Zazwyczaj postępowanie trwa co najmniej kilka miesięcy, a nawet dłużej, jeśli sprawa jest skomplikowana. Co więcej, samo wydanie orzeczenia nie musi oznaczać końca kłopotów pracownika. Jeśli nawet sąd orzeknie o konieczności wypłaty zaległej pensji, trzeba ten wyrok wyegzekwować, a to może być trudne, jeśli były pracodawca nie ma majątku.
Gdyby firmę mogła skontrolować inspekcja, pracownik mógłby zdecydowanie szybciej otrzymać tytuł, na podstawie którego może domagać się wypłaty pensji. Inspektor pracy ma bowiem prawo wydać nakaz wypłacenia zaległych pensji, który podlega rygorowi natychmiastowej wykonalności. Cały proces odzyskiwania należnych świadczeń jest więc zdecydowanie szybszy.
O tym, że jest to skuteczny sposób na nieuczciwego pracodawcę, wskazują dane PIP. Odzyskiwanie pensji w ostatnich latach stało się jednym z głównych priorytetów inspekcji i już widać tego skutki. Na przykład pracodawca z Poznania po wizycie inspektora pracy wypłacił 298 pracownikom rekordową kwotę 2,5 mln zł z tytułu zaległych świadczeń za lipiec i sierpień ubiegłego roku. To niejedyny taki przypadek w ostatnim czasie. W woj. łódzkim dzięki interwencji inspektora pracy firma z Opoczna wypłaciła 400 pracownikom zaległe wynagrodzenia w wysokości ponad 550 tys. zł.



Inspekcja walczy

Brak możliwości przeprowadzania kontroli nie zawsze oznacza, że pracodawca uniknie nie tylko nakazu wypłaty pensji, ale także kary za łamanie praw pracowniczych. Niewypłacenie w terminie pensji czy też niewydanie świadectwa pracy jest bowiem wykroczeniem zagrożonym grzywną od tysiąca złotych do 30 tys. zł.
– W przypadku gdy dany podmiot zaprzestał działalności i nie podlega już kontroli, działamy na podstawie kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia. Inspektor może np. przesłuchać zwolnionych pracowników i wezwać byłego pracodawcę do stawienia się w celu złożenia wyjaśnień – mówi Krzysztof Sudoł, zastępca OIP w Lublinie.
Podkreśla jednak, że nałożenie mandatu na pracodawcę nie jest możliwe, jeśli nie można skutecznie doręczyć byłemu pracodawcy wspomnianego wezwania. Jeżeli więc unika on kontaktu z inspekcją i trudno ustalić jego miejsce pobytu, postępowanie takie może nie przynieść rezultatu. Co więcej, nawet jeśli dojdzie do ukarania pracodawcy, spełniona zostanie funkcja sprawiedliwościowa prawa (wykroczenie zostanie ukarane), ale nie załatwi to problemu byłych pracowników – nadal nie będą mieli oni zaległych pensji czy też świadectwa pracy.
Podobny skutek mają zawiadomienia do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez pracodawcę. Zgodnie z art. 218 kodeksu karnego kto wykonując czynności w sprawach z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych, złośliwie lub uporczywie narusza prawa pracownika, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch.
– W takim przypadku inspektor musi jednak przedstawić okoliczności lub dowody potwierdzające np. uporczywe lub złośliwe zachowanie pracodawcy – mówi Krzysztof Sudoł.
Przestępstwem jest także udaremnianie lub utrudnianie wykonywania czynności służbowej inspektorowi pracy. Osoba dopuszczająca się takiego czynu podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech.

Za późno na pomoc

Jak wskazuje inspekcja sami pracownicy często zbyt późno zgłaszają się do niej o pomoc.
– Póki pracują, liczą, że sytuacja w firmie się poprawi, nawet jeśli pracodawca np. już nie wypłaca pensji. Tymczasem pogarszające się warunki pracy powinny być sygnałem, że należy powiadomić inspekcję – mówi Krzysztof Sudoł.
Pracodawcy często nie mają takich skrupułów i w razie problemów po prostu likwidują działalność, co w praktyce przysparza problemy zatrudnionym w dochodzeniu ich praw.
Inspektorzy pracy sugerują pracownikom, aby dokumentowali przykłady nieprzestrzegania przepisów już w sytuacji, gdy pracodawca ze względu na problemy finansowe zaczyna naruszać prawo. Przede wszystkim powinni sprawdzić, czy mają swój egzemplarz umowy o pracę, a także obowiązujących w firmie regulaminów (np. pracy czy wynagradzania). Jeśli będą domagać się np. wynagrodzenia za nadgodziny, powinni zabezpieczyć dowody wskazujące na ponadwymiarową pracę (np. e-maile wysyłane po godzinach, zeznania innych osób itp.). Ułatwi im to ewentualne dochodzenie roszczeń przed sądem.