Znamy projekt ustawy wprowadzającej wakacje od składek ZUS dla mikroprzedsiębiorców. Wątpliwości budzi kwestia wnioskowania o takie zwolnienie. Jest ryzyko, że wnioski, zwłaszcza w końcówce roku, zaleją oddziały ZUS. Zastrzeżenia są też do tego, że płatnik będzie mógł złożyć wniosek o ulgę ostatniego dnia miesiąca, na dzień przed skorzystaniem z niej, a ZUS ma na rozstrzygnięcie 40 dni.

Zdaniem Joanny Torbé-Jacko, adwokatki i ekspertki BCC, zaplanowano to tak, by ZUS zdążył na styk przed terminem opłacenia składek za poprzedni miesiąc (ten mija 20. dnia kolejnego miesiąca). Będą jednak opóźnienia, a projekt nie przesądza, co przedsiębiorca ma zrobić w terminie opłacania należności do ZUS.

Minister rozwoju i technologii zapowiedział wprowadzenie wakacji składkowych dla przedsiębiorców. Na czym będą one polegały? Dlaczego zdecydowano się na wprowadzenie takiej właśnie ulgi?
Jacek Tomczak
ikona lupy />
Jacek Tomczak sekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju i Technologii / Dziennik Gazeta Prawna

Zdecydowaliśmy się na to, bo składki na ubezpieczenia społeczne dla przedsiębiorców rosną. Wstępnie zakładamy, że z tego rozwiązania skorzystają najmniejsi przedsiębiorcy wpisani do CEIDG. Założenia są przygotowane we współpracy z ZUS. Zakładamy, że przepisy zostaną uchwalone w pierwszej połowie roku. Chcemy, żeby przedsiębiorcy mogli skorzystać z tej opcji jeszcze w tym roku.

Tomasz Lasocki
ikona lupy />
dr Tomasz Lasocki Katedra Prawa Ubezpieczeń, Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego / Dziennik Gazeta Prawna

Faktycznie, składki wzrastają, ale jeśli spojrzeć na liczbę ubezpieczonych, to widać, że problem leży chyba gdzie indziej. W okresie od 2015 r. do końca III kw. 2023 r. liczba ubezpieczonych wzrosła o 1,3 mln, ale już proporcjonalnie liczba pracowników w stosunku do zleceniobiorców i prowadzących działalność wzrosła znacznie mniej. Co gorsza, od czasów pandemii widać, że liczba pracowników spada. Podam tylko dane za 2023 r. Od końca 2022 r. ubyło nam 90 tys. ubezpieczonych, ale samych pracowników aż 150 tys., przy czym przybyło 32 tys. zleceniobiorców i 40 tys. prowadzących działalność. Może więc ulgi powinny być bardziej nakierowane na motywowanie do zatrudniania, a nie na zakładanie nowych działalności, bo tych, jak widać, przybywa. Przybywa przedsiębiorców, ale niekoniecznie oznacza to wzrost przedsiębiorczości. Pracując więc nad ulgami, warto przemyśleć przede wszystkim, do kogo je zaadresować, a potem zastanawiać się nad ich kształtem.

Jeśli jednak obiecano obniżenie składek przedsiębiorcom, to proponowałbym, zamiast zwalniania ich z jednej składki rocznie płaconej standardowo od podstawy wynoszącej 60 proc. prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia, co jest w tym roku równe ok. 110 proc. minimalnej pensji, obniżenie na cały rok podstawy wymiaru do minimalnego wynagrodzenia. Wartość takiej ulgi w skali roku byłaby nawet nieco korzystniejsza niż wakacje składkowe, a takie rozwiązanie byłoby proste i bardziej spójne systemowo.

Marek Kowalski
ikona lupy />
Marek Kowalski przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich / Dziennik Gazeta Prawna

Zgadzam się z dr. Lasockim. My, jako organizacja przedsiębiorców, opowiadamy się za rozwiązaniami systemowymi, a nie doraźnymi. Takie rozwiązania jak wakacje składkowe są pewnym wyłomem w systemie. W rzeczywistości jest to bowiem obniżenie składek w ujęciu rocznym o ok. 8,2 proc. Kolejne zastrzeżenie dotyczy tego, że rozwiązanie to ma objąć każdego przedsiębiorcę niezależnie od poziomu dochodu. I tu powstaje pytanie, dlaczego w jednym szeregu stawiamy małego przedsiębiorcę, np. sprzedającego warzywa na targowisku, z przedsiębiorcą, który jest np. informatykiem i ma bardzo duży dochód.

Rozumiem natomiast samą ideę wakacji składkowych. Działalność gospodarcza nie jest linią prostą, lecz sinusoidą, bo są miesiące, w których przedsiębiorca zarabia więcej i takie, w których zarabia mniej. Zatem rozumiem, że wakacje składkowe mają służyć odciążeniu przedsiębiorcy w tym momencie roku, w którym mało zarabia. My, jako FPP, uważamy jednak, że lepiej na tego rodzaju potrzeby przedsiębiorców odpowiadałaby nasza propozycja, o której mówimy od kilku lat – liniowa składka ubezpieczeniowa uzależniona od dochodu. To rozwiązałoby te problemy, o których mówi pan minister, czyli nie obciążałoby się przedsiębiorcy obowiązkiem składkowym, gdy nie zarabia; ale ten, który zarabia więcej, także więcej odprowadza do ZUS. Dlaczego bowiem ktoś, kto zarabia 15–20 tys. zł, ma nie płacić składek? Nie powinniśmy natomiast obciążać składkami osoby, która nie ma przychodu.

Adam Abramowicz
ikona lupy />
Adam Abramowicz rzecznik małych i średnich przedsiębiorców / Dziennik Gazeta Prawna

To jest nawet niemoralne, bo wówczas państwo dokonuje zaboru mienia.

Marek Kowalski

Niemoralne byłoby wtedy, gdyby każdemu Polakowi nakazano prowadzenie działalności gospodarczej, a przecież przedsiębiorczość nie jest obowiązkiem. Nasze rozwiązanie daje oszczędności 78 proc. przedsiębiorców. Wyższe składki w porównaniu z obecnymi musieliby zapłacić najlepiej zarabiający przedsiębiorcy, ale ich na to stać. Podstawa wymiaru składki wynosiłaby połowę tego, co w podatku dochodowym, ale z zastrzeżeniem, że nie mogłaby być wyższa niż 2000 zł miesięcznie. To systemowe rozwiązanie, a nie doraźne jak wakacje składkowe.

Adam Abramowicz

W mojej opinii cały system składkowy, który mamy, jest niemoralny i szkodliwy. Dziwię się, że trwa tyle lat i wcześniej nikt go nie kwestionował. Takiego systemu jak w Polsce nie ma nigdzie na świecie.

Tomasz Lasocki

Rzeczywiście, tak korzystnego oskładkowania w porównaniu z dochodem nie ma nigdzie.

Adam Abramowicz

Czy to system korzystny, to kwestia dyskusyjna. Dla niektórych tak, dla niektórych nie. Słowacja, Litwa, Czechy mają składki proporcjonalne do dochodu, zaś w Niemczech składki dla przedsiębiorców są dobrowolne. Z kolei w Wielkiej Brytanii składki są ryczałtowe, ale bardzo niskie.

Tomasz Lasocki

Kluczowa kwestia to jednak to, jaki odsetek samozatrudnionych w Wielkiej Brytanii prowadzi działalność gospodarczą – jest on dwa razy mniejszy niż w Polsce.

Adam Abramowicz

To nie jest najważniejsze. Ważne jest to, że polski system uniemożliwia prowadzenie działalności, a to po prostu trąci komunizmem.

Marek Kowalski

Komunizm jest właśnie wtedy, gdy wszyscy zrzucamy się na osobę, która składek nie płaci.

Adam Abramowicz

Dlatego ja proponuję dobrowolne składki ubezpieczeniowe, wtedy nikt nie będzie się na nikogo zrzucał. Obecny system powoduje, że człowiek, który chce prowadzić działalność, ale ma z niej niskie dochody, wpada w spiralę zadłużenia, bo nie jest w stanie opłacić składek. Obecnie ponad 200 tys. polskich rodzin jest windykowanych z tego powodu. To trzeba zmienić. Cieszę się, że wakacje będą wprowadzone, bo to zawsze lepsze niż nic, jednak uważam, że lepiej byłoby wprowadzić pełną dobrowolność ZUS dla przedsiębiorców albo przynajmniej trzy lub dwa miesiące zwolnienia, ale z zastrzeżeniem, że budżet państwa nie finansuje składek. Przedsiębiorcy mieliby wtedy świadomość, że jeśli składki nie zapłacą, to nie odłoży im się ona na koncie emerytalnym. Z moich badań wynika, że wówczas ok. 50 proc. przedsiębiorców zdecydowałoby się na taki krok. Podejrzewam, że skutki finansowe dla budżetu byłyby porównywalne z jednomiesięcznymi wakacjami składkowymi w proponowanym kształcie.

Tomasz Lasocki

Chciałbym jeszcze odnieść się do przywołanych tutaj koncepcji przeniesienia na grunt polski rozwiązań np. z Wielkiej Brytanii lub Niemiec. Importując pewne rozwiązania prawne, trzeba patrzeć szerzej na cały kontekst i otoczenie gospodarcze. W Wielkiej Brytanii tylko co dziesiąty pracujący jest przedsiębiorcą, ale już toczy się dyskusja, że to za dużo i co zrobić z tym problemem. Tak – dla Brytyjczyków taki odsetek prowadzących działalność jest problemem, bo to oznacza dla tych ludzi np. niepewność na rynku pracy, ograniczoną dostępność kredytów itp. Spójrzmy też na inne kraje. W Stanach Zjednoczonych, którym chyba komunizmu nie zarzucimy, tyko 5 proc. osób pracujących to prowadzący działalność, w Niemczech – 10 proc., a w Polsce – 20 proc. Jeśli chodzi o odsetek prowadzących działalność, jesteśmy na poziomie Włoch, a mniej w Unii ma ich tylko Grecja. Jeszcze większy procent samozatrudnionych jest natomiast w państwach afrykańskich i południowoamerykańskich. Jak widać, wysoki odsetek prowadzących działalność nie oznacza, że gospodarka jest konkurencyjna i innowacyjna.

Adam Abramowicz

Można dyskutować nad rzekomą szkodliwością rozwiązań z Niemiec czy Wielkiej Brytanii, ale dotychczas nikt tego systemu jednak nie zmienił. Są to dwie silne gospodarki. Polacy tam wyjeżdżają i zakładają swoje firmy.

Tomasz Lasocki

Gospodarka Wielkiej Brytanii przeżywa po brexicie poważne trudności, a jeśli chodzi o Niemcy, to mogę podsumować to w ten sposób – nie wszystko, co wymyślili Niemcy, jest dobre.

Obecnie w Polsce status przedsiębiorcy mogą mieć zarówno drobny rzemieślnik i osoba, która de facto pracuje na etacie, ale rozlicza się z pracodawcą w formie B2B, jak i właściciel dobrze prosperującej firmy zatrudniający kilka osób. Wszyscy oni płacą składki w tej samej wysokości. Czy ministerstwo zamierza zróżnicować sytuację tych osób pod kątem składkowym? Jakiś czas temu mówiło się o teście przedsiębiorcy, ale pomysł ten został bardzo skrytykowany i poprzedni rząd już do niego nie wracał.
Jacek Tomczak

W MRiT chcielibyśmy skupić się przede wszystkim na ograniczeniach, jakie są stawiane przedsiębiorcom w prowadzeniu działalności gospodarczej, takich jak wzrost wysokości składek, który powoduje, że niektórzy przedsiębiorcy podejmują decyzję o zamknięciu firmy. Zamierzamy przedstawić kilka rozwiązań dla małych i średnich przedsiębiorców, które mają zapobiec zamykaniu firm. Będą to rozwiązania o charakterze deregulacyjnym, w tym np. ograniczenie długości trwania kontroli skarbowej.

Zatem MRiT widzi główny problem w ograniczeniach w prowadzeniu działalności gospodarczej i w związku z tym nie będzie podejmował działań na rzecz zmniejszenia zjawiska przechodzenia z etatu na samozatrudnienie wcelu płacenia niższych, ryczałtowych składek? Nie będzie testu przedsiębiorcy?
Adam Abramowicz

Jeśli ktoś ma wiedzę o tym, że jakiś samozatrudniony pracuje w warunkach, które spełniają przesłanki do uznania to za stosunek pracy, powinien to zgłosić do Państwowej Inspekcji Pracy. Przeprowadzanie testu przedsiębiorcy nie jest konieczne, bo mamy już teraz odpowiednie narzędzia prawne, żeby to badać.

Jacek Tomczak

Zgadzam się z panem rzecznikiem, że odpowiednie przepisy w tym zakresie już mamy i to, co należy poprawić, to ich egzekwowanie.

Panie rzeczniku, nie widzi pan problemu w tym, że 20 proc. osób pracujących w Polsce ma status prowadzących działalność gospodarczą?
Adam Abramowicz

Nie. Widzę natomiast problem w tym, że ktoś, kto chce tę działalność prowadzić, spotyka się z ograniczeniami. Nie każdy chce pracować pod czyimś kierownictwem, w narzuconych godzinach pracy. Dlatego nie zgadzam się z pojawiającymi się komentarzami, że jak ktoś nie daje rady prowadzić firmy w obecnych warunkach, to powinien iść na etat. Takie podejście odbiera ludziom wolność. Przedsiębiorcy chcą płacić podatki, chcą mieć system emerytalny, ale nie w takim kształcie, jaki obecnie istnieje w Polsce.

Marek Kowalski

Pan minister mówił o egzekwowalności prawa, które już obowiązuje. A ja tymczasem dysponuję dokumentem podpisanym przez głównego inspektora pracy, w którym jest wprost napisane, że forma kształtowania umowy między przedsiębiorcą a zatrudnionym leży po stronie stron, co obala art. 22 kodeksu pracy. Jeśli zatem mamy takie dokumenty i wypychamy ludzi na samozatrudnienie, to jest to krzywda dla tych ludzi.

Adam Abramowicz

O jakim wypychaniu może być mowa, skoro mamy tak niskie bezrobocie?

Marek Kowalski

Tak, to jest wypychanie. Koszty zatrudnienia rosną i jeśli jest możliwość zmniejszenia ich poprzez przeniesienie pracownika na zlecenie lub samozatrudnienie, to pracodawca będzie z tego korzystał.

Tomasz Lasocki

Odnosząc się do różnych rodzajów przedsiębiorców, chciałbym zwrócić uwagę na to, że inna jest sytuacja samozatrudnionych, którzy nikogo nie zatrudniają, i mikroprzedsiębiorców, którzy mają pracowników. Wszelkie dotychczasowe ulgi, jak również właśnie wakacje składkowe, o których dyskutujemy, kierowane są do tych pierwszych, a nie ma żadnych zachęt, żeby prowadzący działalność zaczęli kogoś zatrudniać. Jeśli chcieliby to zrobić, muszą to tak zaplanować, żeby już od pierwszego miesiąca zatrudnienia pracownika to stanowisko pracy zarobiło na siebie tyle, żeby wystarczyło na opłacenie wynagrodzenia, składek, podatków, potencjalnego wynagrodzenia chorobowego czy wakacji pracowniczych, za które też przecież odprowadzana jest składka.

Wbrew temu, co się mówi, w Polsce mamy już test przedsiębiorcy, i mówię o tym z perspektywy pracy w Sądzie Najwyższym, Izbie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Z jednej strony istniejące przepisy są wystarczające, żeby zakwestionować matce prowadzenie działalności gospodarczej i odebrać jej zasiłek macierzyński, a z drugiej na tyle słabe, że pozwalają np. zatrudnić sprzątaczkę w formule B2B i kazać jej na swój koszt kupić mopa w ramach jej działalności gospodarczej, co bardzo utrudni formalne stwierdzenie pracy na etacie. Problem nie leży tylko w egzekwowalności i działalności PIP, lecz także w tym, że kryteria, kiedy mamy do czynienia z działalnością gospodarczą, a kiedy nie, są nieostre. Dodatkowo ten, kto dobrze zarabia, przechodząc na działalność gospodarczą, przechodzi do raju podatkowo-składkowego. Co ciekawe, w dyskusjach często pojawia się archetyp „szwaczki”, która nie może zarobić na składki, ale rozwiązania, które się proponuje, adresowane są do wszystkich, także tych świetnie zarabiających – prawników, architektów lub inżynierów. Jeśli zatem od formy zatrudnienia zależy to, jakie składki i podatki płacimy, to oczywiste jest, że ludzie wybiorą ten rodzaj, który pozwoli im płacić mniej.

A dodajmy do tego jeszcze konstrukcję naszego systemu emerytalnego, w którym wystarczy 20 (w przypadku kobiet) lub 25 lat (w przypadku mężczyzn) składkowych i nieskładkowych, aby dostać minimalną emeryturę. A skoro według prognoz i tak dwie trzecie osób zaczynających pracę po 1998 r. uzbiera jedynie na emeryturę minimalną, to najkorzystniejszym rozwiązaniem dla przedsiębiorcy, ale już nie dla budżetu i innych obywateli, będzie zebranie minimalnego stażu, a potem przejście na dobrowolny ZUS, bo budżet państwa i tak do emerytury minimalnej takim osobom dopłaci. Do tego potrzebne jest wprowadzenie jednolitych, przejrzystych zasad. Jeśli pozostawimy je w takim kształcie, jak obecnie, ludzie na pewnym etapie kariery będą unikać etatu, bo to się wiąże po prostu z oszczędnościami, zaś dla tych najbardziej potrzebujących stabilizacji i np. zdolności kredytowej będą one niedostępne.

Kolejny problem dla przedsiębiorców to wysokość składki zdrowotnej po wejściu w życie Polskiego Ładu. Czy MRiT zamierza rekomendować zmiany w sposobie jej naliczania?
Jacek Tomczak

Wszyscy przedsiębiorcy, z którymi rozmawiamy, wskazują składkę zdrowotną jako poważny problem i oczekują przejrzystych zasad jej obliczania oraz powrotu do jej odliczania od podatku. Rozmawiamy w ministerstwie o zmianach w tym obszarze. Jednak na ten rok budżet został już uchwalony i nie ma w jego ramach możliwości zmniejszenia wpływów ze składki zdrowotnej. Będziemy pracować nad bardziej przejrzystymi przepisami.

Tomasz Lasocki

Ja z kolei zastanawiam się, jak posprzątać po Polskim Ładzie, co nie będzie takie proste. Byłem jednym z krytyków tych rozwiązań, bo od początku wydawało mi się, że zwiększy to liczbę samozatrudnionych. I dane to potwierdzają. Poprzedni system skonstruowany był w ten sposób, że pracujący na etacie płacił składkę od przychodu, a więc większą, ale więcej odliczał też od podatku. Natomiast przedsiębiorca płacił mniejszą składkę, bo ryczałtową, ale i mniejszą kwotę odliczał od podatku. Polski Ład, oprócz zmian w składce zdrowotnej, zwiększył kwotę wolną od podatku, pozbawił wszystkich możliwości odliczania składki zdrowotnej od podatku, a finalnie jeszcze zmniejszył podatek do 12 proc. I teraz powstaje pytanie: czy mamy możliwość powrotu do starych rozwiązań. Skoro pozwolimy biznesmenom na powrót do ryczałtowej składki, to innym podatnikom powinniśmy dać prawo do odliczania składki, bo inaczej czeka nas kolejna fala przechodzenia z etatu na działalność i jeszcze większa dysproporcja między obciążeniami pracujących na etacie a tych na samozatrudnieniu. Ale jeśli pozwolimy na odliczanie 9-proc. składki zdrowotnej od 12-proc. podatku dochodowego, to w budżecie – zwłaszcza samorządowym –niewiele tego podatku zostanie. Dlatego, moim zdaniem, należy raczej znieść składkę zdrowotną, którą dzisiaj różne grupy płacą od różnych podstaw, i wprowadzić jednolity podatek zdrowotny.

Marek Kowalski

Chciałbym zwrócić uwagę na podstawową różnicę między składkami na ubezpieczenie społeczne a składką na ubezpieczenie zdrowotne. Za składki ubezpieczeniowe otrzymujemy w przyszłości świadczenia ekwiwalentne do wpłat, a w przypadku składki zdrowotnej takiej ekwiwalentności nie ma. Niezależnie od tego, jak wysoką składkę wpłacamy, wszyscy mamy prawo do takich samych świadczeń z opieki zdrowotnej.

Uważam, że wszelkie działania rządu powinny zmierzać do rozwiązań systemowych. Niestety, każde kolejne wybory to wzrost populizmu, co prowadzi do tego, że partie polityczne zamiast rozwiązań systemowych tworzą wyjątki od systemu. Moim zdaniem analizę składki zdrowotnej należy rozpocząć z zupełnie innej strony – od analizy systemu ochrony zdrowia. Obecnie na skutek absencji chorobowych gospodarka traci ponad 90 mld zł rocznie, z czego koszt wynagrodzenia chorobowego ponoszony przez pracodawców to 11 mld. Dlatego dla mnie, jako dla przedsiębiorcy, ważniejsze jest, żeby moi pracownicy nie chodzili tak często na zwolnienia lekarskie, a nie to, ile dokładnie tej składki zapłacę. Zwolnienia lekarskie to dla mnie koszt chociażby w postaci kosztów zastępstwa za chorego pracownika. Zatem podstawowe zadanie dla państwa to ograniczenie chorobowości pracowników. Polska przoduje w statystykach zgonów, których można by uniknąć. I dopiero gdy ustalimy koszty, które pochłania ochrona zdrowia, powinniśmy ustalić wysokość składki. Moim zdaniem, bazując na doświadczeniach innych krajów, można przyjąć, że zbudowanie nowego systemu zdrowia mogłoby zająć około dwóch lat, po czym kolejne dwa lata zajęłoby jego wdrażanie. Przykład działań, które można by podjąć, to np. przywrócenie lekarzy zakładowych, bo to skraca drogę do lekarza.

Adam Abramowicz

Przedsiębiorcy oczywiście z zadowoleniem przyjęli zapowiedź powrotu do starego systemu obliczania składki zdrowotnej, bo takie obietnice wybrzmiały podczas kampanii wyborczej. Mając jednak na uwadze te wszystkie problemy, które podkreślił dr Lasocki, nie będzie to proste, ale mimo to trzeba domagać się od strony rządowej zrealizowania tej obietnicy.

Polski Ład wprowadził system niezwykle kosztogenny, który trzeba naprawić. Dzisiaj przedsiębiorca musi zapłacić składkę zdrowotną nawet od nieopłaconej faktury, co jest kompletnym kuriozum. To wystawca nieopłaconej faktury ma kłopot i ponosi koszty składki zdrowotnej, a ten, który nie zapłacił, może sobie składkę zmniejszyć. Mimo moich apeli tego absurdu dotychczas nie zmieniono.

A dobrych przykładów nie trzeba szukać daleko. Na Słowacji składka obliczana jest od dochodu z poprzedniego roku, na Litwie z kolei składa się raz na rok deklarację składkową, a w razie potrzeby składkę się wyrównuje, a nie, tak jak w Polsce, co miesiąc składa się odrębną deklarację. Prowadzi to do tego, że jeśli firma ma bardzo nierównomierne dochody, to płaci nierównomierne składki, czym kredytuje budżet.

W związku z tym proponuję powrót do starego systemu naliczania składek, bo taka była obietnica wyborcza i tego oczekują przedsiębiorcy, ale zanim to nastąpi, trzeba pilnie zmienić sposób jej poboru na wzór słowacki lub litewski. ©℗

Fot. Wojtek Górski (x4)
Debatę prowadziła Joanna Śliwińska