Konkursy na wyższe stanowiska w służbie cywilnej mają być przywrócone, ale nie wiadomo kiedy. Na razie trwa wymiana dyrektorów i ich zastępców w instytucjach rządowych. Cały proces ma się zakończyć w pierwszym tygodniu nowego roku.

Po przejęciu władzy przez koalicję z dnia na dzień nie tylko są wymieniani ministrowie i wojewodowie, lecz także dyrektorzy. Zmieniono dyrektorów generalnych niemal w każdym z urzędów rządowych, w których pojawili się już nowi szefowie. Dyrektorzy generalni formalnie odpowiadają za politykę kadrową i są wymieniani nawet wówczas, gdy nie dochodzi do zmiany rządu, ale następuje roszada na stanowisku szefa urzędu.

Żadnego problemu z pozbyciem się w pierwszych dniach ok. 35 dyrektorów nie miała kancelaria premiera. Proces wymiany kadr jest planowany w podobnej skali w innych urzędach. Nowi szefowie tych placówek mają jednak plan przejrzeć jeszcze dokumenty kadrowe i zbadać, którzy dyrektorzy są bardziej lub mniej związani z poprzednią władzą. A także sprawdzić, kto się bardziej lub mniej „spisił” (takiego określenia użyła w rozmowie z nami osoba związana z nową władzą).

W resorcie spraw zagranicznych zwolniono już 13 z 99 dyrektorów. W Ministerstwie Klimatu i Środowiska w pierwszym tygodniu urzędowania podziękowano 7 z 62 dyrektorów. Andrzej Domański, minister finansów, zapowiedział wczoraj, że będą szukane oszczędności związane z nadmiernym rozrostem zatrudnienia w niektórych urzędach. Do tego ma służyć przeprowadzany w najbliższych dniach audyt. Wskutek tych wewnętrznych kontroli należy się spodziewać odejścia kolejnych urzędników, w tym dyrektorów i ich zastępców.

Proces potrwa

Rząd Donalda Tuska miał dwa miesiące na przygotowanie się do przejęcia władzy m.in. w kancelarii premiera, ministerstwach i urzędach wojewódzkich. Jednak nie zadbano o szybką wymianę osób zajmujących wyższe stanowiska w służbie cywilnej (zwłaszcza tych, który przyszli spoza korpusu w czasie rządów PiS). Rezultat? Sporo jest osób, które wciąż są na swoich stanowiskach, ale ich dni są policzone. Według zapewnień, jakie uzyskaliśmy z rządowych instytucji, karuzela kadrowa zakończy się w pierwszym tygodniu przyszłego roku.

– W resorcie finansów na razie odwołano dyrektora generalnego, szefa KAS i jego zastępców. Po tych zmianach przyjdzie czas na wymianę osób kierujących izbami administracji skarbowej. Tak samo wyglądało to przy przejęciu władzy przez poprzednią ekipę rządową – mówi Dominik Lach, przewodniczący Organizacji Zakładowej NSZZ „Solidarność” Pracowników Skarbówki.

Dodaje, że ten proces trwa, bo nowo powołani szefowie dopiero teraz zajmą się wymianą kadr na niższym szczeblu. Będą się zastanawiać, kto poprzednio zajmował te stanowiska i proponować w pierwszej kolejności posady dyrektorskie tym sprawdzonym osobom.

Okazuje się, że nowi rządzący przy odwoływaniu dyrektorów dbają o szczegóły i przestrzeganie prawa.

– Można dostrzec zmianę jakościową w administracji. Nowa władza kładzie szczególny nacisk na przestrzeganie prawa i trzymanie się procedur – mówi jeden z dyrektorów z KPRM (dane do wiadomości redakcji).

Według niego nawet dyrektorzy generalni skrupulatnie dbają o to, aby przy odwoływaniu osób z wyższych stanowisk były wskazywane właściwe przepisy.

Zdaniem ekspertów najpierw nowi rządzący powinni przywrócić konkursy na stanowiskach dyrektorskich w służbie cywilnej. W tym celu należałoby znowelizować pragmatykę zawodową urzędników. Jednym z pierwszych projektów poprzedniej władzy była nowelizacja tych przepisów, tak aby pozbyć się dyrektorów związanych z przeciwnikami politycznymi i zrobić miejsce dla swoich. Donald Tusk, obecny premier, zapowiedział w exposé, że ma wiele gotowych projektów ustaw. DGP zapytał więc KPRM, czy jest wśród nich projekt zmiany ustawy o służbie cywilnej i czy będą przywrócone konkursy. Odpowiedzi nie uzyskaliśmy. Podobne pytanie zostało skierowane w trakcie exposé do obecnego szefa rządu ze strony Jarosława Wałęsy, posła Koalicji Obywatelskiej. Odpowiedź na wszystkie pytania zadane tego dnia w Sejmie ma być udzielona w formie pisemnej.

Konkursy poczekają

– Pozostawienie mechanizmu powoływania osób „z ulicy” jest następnym krokiem w procesie niszczenia służby cywilnej. Jeden z pierwszych projektów ustaw procedowanych przez Sejm powinien dotyczyć nowelizacji ustawy o służbie cywilnej, która przywróciłaby konkursy na wyższe stanowiska. Można się zastanowić nad ich udoskonaleniem, ale ich powrót jest konieczny – mówi prof. Krzysztof Kiciński, były wiceprzewodniczący Rady Służby Cywilnej w rządzie PO-PSL.

– Nowa władza zbyt mało uwagi poświęca roli służby cywilnej w administracji rządowej. A w 2016 r. te same osoby mówiły, że wprowadzenie takich regulacji przez PiS było zamachem na niezależność urzędniczą – zauważa prof. Krzysztof Kiciński.

Podobnego zdania są inni eksperci.

– Oczywiście, że nie będzie przywrócenia konkursów na stanowiska dyrektorskie. Stosunki pracy z powołania, wymyślone przez Stalina, krzywdzą ludzi i zmuszają ich do lojalności, a nie do niezależności. Obecna władza z nich nie zrezygnuje, chyba że dopiero po powołaniu na te stanowiska swoich ludzi – dla kolejnych wprowadzą konkursy – przewiduje prof. Stefan Płażek, adwokat i adiunkt z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zwraca też uwagę, że kancelaria premiera zatrudnia wielu ekspertów, którzy są poza korpusem służby cywilnej. Do ich zatrudnienia, również bez konkursów, stosuje się przepisy ustawy z 1982 r. o pracownikach urzędów państwowych.

Osoby związane z władzą zapewniają, że przywrócenie konkursów nastąpi, ale nie w najbliższym czasie.

– Rozmawiałem z premierem i przywrócenie konkursów w służbie cywilnej z pewnością nastąpi. Nie możemy jednak działać nerwowo. Wszystkie decyzje muszą być przemyślane. Obecnie mamy sprawy związanie z budżetem i mediami publicznymi – potwierdza Mariusz Witczak, poseł KO i były członek Rady Służby Cywilnej.

Zapewnia też, że w miejsce Rady Służby Publicznej zostanie przywrócona Rada Służby Cywilnej. ©℗

OPINIA

Konkursy w administracji rządowej powinny wrócić

ikona lupy />
Prof. dr hab. Jolanta Maria Itrich-Drabarek z Uniwersytetu Warszawskiego, były członek służby cywilnej / Dziennik Gazeta Prawna

Służba cywilna w Polsce działa w skomplikowanych warunkach: z jednej strony upartyjniania administracji i spadku środków finansowych wydatkowanych na jej cel, z drugiej – pod presją społeczeństwa oczekującego większej efektywności, wyższego profesjonalizmu i zachowania standardów etycznych.

W szeregach pracowników i urzędników służby cywilnej powinny się znaleźć osoby, które przeszły odpowiednią procedurę kwalifikacyjną, tak aby do pracy wyłoniono osoby o określonych cechach, wiedzy i umiejętnościach. Najlepszych – profesjonalistów, fachowców w swoich dziedzinach, mających predyspozycje do pracy w administracji, rzetelnych, lojalnych wobec państwa i życzliwych dla obywatela. Prawidłowe mechanizmy rekrutacji dają szansę na wzrost jakości usług publicznych.

Rekrutacja do polskiej służby cywilnej opiera się na zasadzie naboru. Nie konkursu, nie doboru, a właśnie naboru. Tymczasem nabór oznacza, zgodnie z definicją Encyklopedii PWN, „przyjmowanie nowych członków, pracowników, studentów itp. do jakiejś organizacji, instytucji lub uczelni”. Z kolei pojęcie konkursu, które definiujemy jako „postępowanie mające na celu wybranie najlepszego kandydata na jakieś stanowisko”, jest bliskie pojęciu „doboru” opartego na wyborze najodpowiedniejszych osób. Na przykładzie stosowania lub nie tych pojęć jest zbudowana cała filozofia rekrutacji do służby cywilnej.

Obecnie do polskiego korpusu służby cywilnej nie przeprowadza się konkursu (czyli wyboru najlepszego kandydata) i nie dobiera się najodpowiedniejszych (predystynowanych do pracy w służbie cywilnej) osób. Do polskiej służby cywilnej prowadzony jest nabór. Co prawda deklaruje się, że jest oparty na zasadach otwartości i konkurencyjności, czyli powszechnego dostępu do pracy w urzędzie dla każdego obywatela polskiego i obywateli państw krajów członkowskich Unii Europejskiej, ale w praktyce oznacza to, że wybór na pracownika służby cywilnej w Polsce nie zależy od osiągnięcia najlepszego wyniku w postępowaniu kwalifikacyjnym.

Proces naboru do polskiej służby cywilnej jest sformalizowany, pracochłonny i nie daje gwarancji, że pracownik wyłoniony w tym trybie będzie posiadał odpowiednie kwalifikacje i cechy konieczne do rzetelnego wypełniania obowiązków urzędnika. Mam także wątpliwości, czy i jak proponowane mechanizmy rekrutacyjne do służby cywilnej pozwalają zniechęcić ludzi potencjalnie nieuczciwych.

Kolejnym problemem jest długi czas oczekiwania na wynik naboru na stanowiska dyrektorów generalnych, w niektórych przypadkach trwało to nawet około roku. Tymczasem jednym z argumentów za zrezygnowaniem z konkursów i za wprowadzeniem instytucji naboru w 2008 r. była potrzeba wyeliminowania długiego okresu obsadzania tych, tak ważnych z punktu widzenia zarządzania służbą cywilną, stanowisk. Sama procedura naboru na stanowiska dyrektorów generalnych także budziła wiele zastrzeżeń – ponieważ nie sprawdzało się kandydata pod kątem kompetencji jako przyszłego menedżera zarządzającego urzędem.

Czy to oznacza, że trzeba wrócić do konkursów? Sądzę, że tak. Czy miałyby je przeprowadzać same urzędy? Wydaje się, że jeśli chcemy zapewnić najlepiej przygotowanych kandydatów do pracy w służbie cywilnej, może powinny je przeprowadzać instytucje zewnętrzne, niezależne od administracji państwowej. Co jednak z okresem przejściowym, w jakim się obecnie znajdujemy? Jak zapewnić ciągłość pracy w służbie cywilnej, mając świadomość, że część osób, które się w niej znalazły, pochodzi z nominacji partyjnej? Sądzę, że należałoby wyznaczyć termin, np. 1 stycznia 2025 r., i do tego czasu, po pierwsze, opracować nowe, uczciwe i transparentne zasady doboru pracowników do służby cywilnej, po drugie – zwolnić nominatów partyjnych, po trzecie – nie zatrudniać osób na podstawie rekomendacji partyjnych, a jedynie na podstawie konkursu.