Menedżer na stanowisku rektora, nowe kompetencje rad uczelni, szkoły doktorskie zamiast studiów doktoranckich – m.in. te rozwiązania oceniają eksperci po pięciu latach obowiązywania tzw. ustawy 2.0. Reforma, która miała przybliżyć polskie uczelnie do najlepszych uniwersytetów na świecie, nie osiągnęła zakładanych celów.

Przygotował Artur Radwan
ikona lupy />
dr hab. Stanisław Mazur, rektor Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie / Materiały prasowe
ikona lupy />
prof. dr hab. Jolanta Itrich-Drabarek, Katedra Nauk o Państwie i Administracji Publicznej Uniwersytetu Warszawskiego / Materiały prasowe
Ustawa z 20 lipca 2018 r. – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (t.j. Dz.U. 2023 r. poz. 742 ze zm.), która weszła w życie 1 października 2018 r. wypracowana przez ówczesnego ministra nauki Jarosława Gowina, miała zreformować uczelnie. Wskutek rozwiązań wprowadzonych tzw. ustawą 2.0 zmieniło się m.in. zarządzanie w szkołach wyższych. Dotyczy to kompetencji rektora, senatu, rady. Czy te regulacje sprawdziły się w praktyce?
dr hab. Stanisław Mazur

Tak

W mojej ocenie tzw. reforma Gowina miała pozytywny wpływ na zarządzanie uczelniami. Oczywiste jest, że podobnie jak w większości reform tego typu oceny skuteczności wprowadzonych rozwiązań mogą być różnorodne. Moja opinia wynika z dwóch zasadniczych źródeł – doświadczenia rektora największego uniwersytetu ekonomicznego w Polsce, ale także badacza polityk publicznych. Poszerzenie kompetencji rektora nadało nowy charakter temu stanowisku – bardziej menedżerski, skupiający się na procesie zarządzania mnogością obszarów, o zwiększonej odpowiedzialności i znacznie szerszych kompetencjach. Jestem przekonany, że kolejne kadencje dowiodą słuszności tego kierunku. Istotnym elementem nowego systemu jest ważna rola rady uczelni, jednak, jak dowodzą tego przykłady z wielu miejsc, ciągle uczymy się tego rozwiązania. Wiele zależy od indywidualnego doświadczenia i kompetencji członków rady. Mam wątpliwości co do wprowadzonej ostatnio modyfikacji systemu polegającej na uczestniczeniu przedstawicieli związków zawodowych w pracy rady uczelni z głosem doradczym. Może to zaburzać istotę rady jako ciała nadzorczego i może prowadzić do zdominowania dyskusji przez perspektywę związkową. Nie mam większych uwag do kompetencji senatu uczelni – wydaje się, że sprawdziła się jego rola wynikająca ze zmienionych przepisów.

prof. dr hab. Jolanta Itrich-Drabarek

Nie

Reforma oznacza zmianę, niekiedy gruntowną, z jednoczesnym wzrostem jakości, w tym przypadku jakości nauki. Tymczasem nieszczęście dla szkolnictwa wyższego rozpoczęło się od tzw. reformy Kudryckiej (byłej minister nauki i szkolnictwa wyższego), kiedy to zostały naruszone dotychczasowe podstawy funkcjonowania świata akademickiego. Z kolei tzw. reforma Gowina wraz ze zmianą dotychczas obowiązujących zasad narzuciła zbiurokratyzowane wymogi. Każdą reformę należy oceniać po jej efektach. Mrzonki, że dogonimy bogate państwa Zachodu i pokonamy w rankingu setki uczelni, okazały się złudnym mirażem. Reforma przyniosła wiele negatywnych zmian, m.in. postępującą pauperyzację środowiska naukowego, wzrost biurokratyzacji i nadmiar sprawozdawczości, zerwanie więzi między mistrzem a uczniem. Niejednokrotnie następuje wypaczenie celów publikacji naukowych poprzez chorobę zwaną „punktozą”, czyli publikowanie artykułów w tzw. czasopismach drapieżnych (ale za to płatnych i wysoko punktowanych). Odczuwa się też brak wysokiej klasy podręczników akademickich wieloautorskich w języku polskim (student ma dostęp do anglojęzycznych, pod warunkiem że są w open acces, inaczej za dostęp trzeba płacić). Podręczników wieloautorskich „nie opłaca się” wydawać, bo nie przynoszą punktów do ewaluacji, w ramach której jest oceniany dorobek naukowy uczelni. Brak punktów zaś przekłada się na niższe dofinansowanie przez Ministerstwo Edukacji i Nauki danej dyscypliny naukowej w placówce. Uważam, że nauka i jej rozwój nie powinny zależeć od „wizji” (czyli widzimisię) polityka, lecz od stworzenia odpowiednich warunków materialnych i organizacyjnych dla naukowców i uczelni. A uczelniom należało pozostawić autonomię w sposobie zarządzania. Nadmierna władza rektora, jeśli nie został wychowany na dobrych wzorach i nie przeszedł różnych szczebli zarządzania na uczelni, prowadzi do dysfunkcji. Mamy już ich przykłady.

Reforma utworzyła też szkoły doktorskie, które kształcą młodych naukowców. Czy odejście od studiów doktoranckich na ich rzecz to był dobry pomysł?
dr hab. Stanisław Mazur

Nie

W tej sprawie mam dość radykalny pogląd. Biorąc pod uwagę doświadczenia nowego systemu, jestem przeciwnikiem szkół doktorskich w ich obecnym kształcie. Ten system zwyczajnie jest nieefektywny i demotywujący. W rezultacie kształcenie doktorantów jest drogie, nieelastyczne i ograniczające kreatywność. Uważam, że uczelnie mające uprawnienia do nadawania stopnia doktora powinny mieć prawo do samodzielnego decydowania o sposobie kształcenia doktorantów na bazie subwencji „doktorskiej”. O jej wysokości decydować mogłaby efektywność kształcenia (liczba doktoratów, cytowalność publikacji naukowych, pomiary indeksów jakości). Poprzedni model prac nad doktoratem na studiach doktoranckich pozwalał w większym stopniu włączać doktoranta w życie katedry i uczelni.

prof. dr hab. Jolanta Itrich-Drabarek

Nie

Szkoły doktorskie w tym kształcie nie są dobrym rozwiązaniem. Niestety funkcjonują w oderwaniu od wydziałów, brakuje miejsca i czasu na nawiązanie relacji mistrz–uczeń, a doktoranci nie uczestniczą w życiu naukowym jednostki.

Wciąż toczy się dyskusja dotycząca zasad naliczania wynagrodzenia pracowników uczelni. Obecnie płaca nauczycieli akademickich powiązana jest ze stawką minimalnego wynagrodzenia profesora, o której to wysokości decyduje minister nauki w rozporządzeniu. Czy zamiast tego płace pracowników uczelni powinny zostać powiązane ze średnią krajową i rosnąć wraz z nią?
dr hab. Stanisław Mazur

Tak

Jestem za powiązaniem wynagrodzenia na uczelniach ze średnią krajową. W ostatnich 20 latach pensja profesora w relacji do średniego wynagrodzenia w gospodarce spadła z poziomu 2,0 do 0,9. Powrót do dwukrotności to minimum.

Wynagrodzenia w grupie nauczycieli akademickich osiągnęły w 2022 r. najniższy poziom od 2004 r., jeśli wziąć pod uwagę relację przeciętnej pensji w tej grupie do minimalnego wynagrodzenia. Przywrócenie zarówno realnego, jak i względnego poziomu wynagrodzeń brutto z 2014 r. wymaga podwyżek wynagrodzeń w szkolnictwie wyższym o ok. 30–50 proc.

prof. dr hab. Jolanta Itrich-Drabarek

Tak

Jeśli ten zabieg przyniósłby realną podwyżkę pensji pracowników uczelni. Moim zdaniem państwo powinno szczególnie zadbać o środowisko naukowe. Jeśli chcemy realnie dyskutować o rozwoju kraju, a nie o zamiarach, z których nic nie wynika. Najwyższy czas, by państwo zadbało o status elity intelektualnej i zbudowało naukowcom taką ścieżkę awansu, by najlepsi chcieli pracować dla nauki. Nie powinno być tak, że osoby, które kształcą przyszłych menedżerów, zarabiały grosze, a ich uczniowie tysiące. Pierwszym krokiem w dobrym kierunku powinno być wprowadzenie rozwiązania, że profesor na emeryturze otrzymuje dotychczasową pensję, na wzór statusu prokuratora czy sędziego w stanie spoczynku.

Nie brakuje też głosów w sprawie zmiany zasad awansu naukowego. Pojawiają się pomysły uchylenia habilitacji. Czy w tym zakresie konieczne są zmiany?
dr hab. Stanisław Mazur

Tak

Pomimo że dostrzegam ułomności związane z habilitacją, to jestem za jej utrzymaniem. Mądrze wykorzystana może służyć jakości prac.

prof. dr hab. Jolanta Itrich-Drabarek

Nie

Jestem za utrzymaniem habilitacji. Habilitacja jest pierwszą samodzielną pracą naukową i świadczy o dojrzałości badacza, o tym, czy pracownik naukowy może się stać również mistrzem dla młodych adeptów nauki, a także, czy dokonał istotnego wkładu w rozwój nauki. Jest to taki kamień milowy w rozwoju naukowca, jest dla niego wyzwaniem, ale może mu też przynieść wiele satysfakcji.

W efekcie kolejnych nowelizacji ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce uczelniom niemedycznym coraz łatwiej jest otwierać studia lekarskie. Czy to właściwy kierunek, aby pozyskać dodatkowych lekarzy do pracy?
dr hab. Stanisław Mazur

Nie

Uważam, że tworzenie wydziałów lekarskich na uczelniach niemających tradycji, dorobku i odpowiedniej kadry nie jest dobrym rozwiązaniem. Nie sposób nie postawić pytań o jakość kształcenia na tych nowo tworzonych wydziałach, a co za tym idzie, o umiejętności i kompetencje medyczne ich absolwentów. Leczenie to poważna sprawa i nie powinno się w tym przypadku chodzić na skróty.

prof. dr hab. Jolanta Itrich-Drabarek

Nie

Zgoda na tworzenie wydziałów lekarskich na wielu uczelniach, które nie dysponują odpowiednią kadrą, zapleczem organizacyjnym, laboratoriami itp., może prowadzić jedynie do chaosu i niekompetencji. A rzecz dotyczy delikatnej materii, jaką są zdrowie i życie ludzi. Obawiam się, że skutki takich decyzji odczujemy wszyscy. Nikt z nas nie chciałby trafić do niekompetentnego lekarza.