Już kilka osób zwolnionych w czasie pandemii wygrało procesy z byłym pracodawcą. Związkowcy walczą, by przewoźnik zrezygnował z zatrudniania w modelu B2B.

W ostatnich tygodniach byłe pracownice naszego narodowego przewoźnika wygrywają w sądach kolejne sprawy o przywrócenie do pracy. Chodzi m.in. o osoby, z którymi rozstano się zimą 2021 r. w ramach zwolnień grupowych. Pracę straciło wówczas 270 osób. Do redukcji zatrudnienia doszło kilka tygodni po przyznaniu spółce pomocy publicznej przez rząd. Cięcia kadrowe w powiązaniu z zastrzykiem finansowym miały pomóc wyjść firmie na prostą. Teraz sądy pracy zaczynają wydawać wyroki, w których orzekają, że zwolnienie było bezprawne.

W jednym z niedawnych rozstrzygnięć, które dotyczyło członkini Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego (ZZPPiL), sędziowie uznali, że nie było podstaw, by ją zakwalifikować do zwolnienia. – Firma zastosowała m.in. klucz, według którego zwalniane były osoby, które biorą krótkie i częste zwolnienia lekarskie. To miało dezorganizować pracę działu, który planuje grafiki pracy. Skończyło się na tym, że zwolniono osoby, które miały np. chory kręgosłup czy poroniły. Teraz byli pracownicy zaczynają wygrywać sprawy. To jest dopiero I instancja, ale sądzę, że wygrana będzie także w apelacji – mówi Agnieszka Szelągowska, szefowa ZZPPiL.

Korzystny wyrok zapadł też wobec stewardesy, którą przeniesiono do pracy w terminalu. Prezes PLL LOT przesunął w ten sposób osoby, które miały ochronę przedemerytalną lub związkową. Związkowcy uznali, że zmiana miejsca pracy była degradacją. Sąd przychylił się do tej opinii. Agnieszka Szelągowska mówi, że na razie na korzyść skarżących rozstrzygniętych zostało kilka spraw. – Łącznie jest ich prawie 100 – mówi.

Dodaje, że w przypadku zwolnień grupowych z 2021 r. bulwersujące było też to, że już po niemal roku spółka zaczęła przyjmować całkiem nowych pracowników. – Ustawa o zwolnieniach grupowych mówi: Przedsiębiorco, jeśli masz złą sytuację, to możesz zwolnić pracowników. Jednak jeśli po roku sytuacja ci się poprawi, a osoby deklarują gotowość powrotu do pracy, to masz obowiązek je przyjąć na dawnych zasadach. Osoby deklarowały powrót do Lotu, jednak firma twierdziła, że ich praca nie jest potrzebna. Obeszła jednak ten przepis poprzez spółkę córkę Lot Cabin Crew. Po niecałym roku zaczęła ona przyjmować nowych pracowników – mówi Agnieszka Szelągowska.

Według przedstawicieli Lotu zwolnienia grupowe dotyczyły członków personelu pokładowego pełniących funkcje szefów i szefowych pokładu. Nowa rekrutacja przeznaczona była zaś dla osób zaczynających pracę w lotnictwie. Po szkoleniu miały wykonywać obowiązki młodszego członka personelu pokładowego.

Związkowcy wskazują, że spółka Lot Cabin Crew zatrudnia kolejne osoby na umowy cywilnoprawne. Taki proceder trwa już od kilku lat. W efekcie już 80 proc. personelu pokładowego jest związana z przewoźnikiem kontraktem B2B, a nie etatem. Dzięki temu pracodawca nie płaci za współpracownika składek na ubezpieczenia społeczne. Zakończenie współpracy na kontrakcie cywilnoprawnym jest zaś znacznie łatwiejsze niż w przypadku umów o pracę.

Związek liczy, że nowy prezes Lotu Michał Fijoł (pełni tę funkcję od 16 czerwca) zacznie odchodzić od umów cywilnoprawnych. – Jeśli firma ma funkcjonować w sensowny sposób, to musi zapewnić stabilność pracy. Ludzie przyjeżdżają do pracy w Locie z całej Polski. Nie są w stanie w nieskończoność wynajmować mieszkania. Chcieliby je kupić, ale żaden bank nie da im kredytu, bo są zatrudnieni na B2B – mówi Agnieszka Szelągowska.

Związkowcy wskazywali też, że przy kontrakcie cywilnoprawnym ochrony przed utraty pracy nie mają kobiety, które chcą zajść w ciążę.

Do związków zawodowych docierają sygnały, że nowe władze Lotu nie wykluczają zmiany polityki zatrudniania i stopniowego odejścia od modelu B2B. Pytany niedawno o tę kwestię prezes Fijoł nie chciał jednak odpowiedzieć. Dał do zrozumienia, że sprawa będzie omawiana ze związkowcami.

Adrian Furgalski, prezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, przyznaje, że trzeba ucywilizować zasady współpracy z osobami zatrudnionymi w modelu B2B. – W przypadku Lotu nie da się jednak automatycznie przejść na umowę o pracę. Obecne zasady współpracy są jedną z większych przewag konkurencyjnych spółki. Jeden z głównych konkurentów Lotu – Ryanair – też masowo stosuje takie zasady zatrudniania – mówi Furgalski.

Według niego temat umów śmieciowych powinien być odgórnie uregulowany przez Unię Europejską lub przez nasz Sejm. – Nie czekając na UE, powinno się być może uregulować tę kwestię na naszym podwórku. Powinno się ucywilizować kwestię kontraktów cywilnoprawnych poprzez dodanie cech charakterystycznych dla umów o pracę. Na pewno potrzebna jest m.in. ochrona dla kobiet zachodzących w ciążę. Po jakimś czasie różnic między B2B a etatem byłoby tak niewiele, że nie opłacałoby się powszechnie zatrudniać w tym pierwszym modelu – mówi Furgalski.

Być może także wyroki sądu skłonią Lot do odejścia od umów B2B. Pierwsza decyzja sędziów w tej sprawie zapadła w kwietniu br. Po czterech latach sąd pracy wskazał, że jedna ze stewardes powinna podpisać z pracodawcą umowę o pracę, bo w jej przypadku spełnione były warunki wynikające z kodeksu pracy. Związkowcy informują, że w tym przypadku pracodawca też się odwołał. – Skoro spółka Skarbu Państwa nadzorowana przez premiera powszechnie stosuje umowy śmieciowe, to jest to sygnał dla rynku pracy, że tą drogą mogą iść inni. Nie może tak być. Już w 2018 r. Państwowa Inspekcja Pracy wnioskowała do narodowego przewoźnika o zawieranie umów o pracę zamiast cywilnoprawnych. To jednak nic nie dało – mówi Piotr Szumlewicz, przewodniczący Związkowej Alternatywy. ©℗

10 mln podróżnych i planowany zysk

Po pandemii nasz narodowy przewoźnik wraca do dobrych wyników. Michał Fijoł, prezes Lotu, spodziewa się, że spółka przewiezie w tym roku ok. 10 mln podróżnych. Tym samym zostanie osiągnięty rezultat zbliżony do odnotowanego w przedpandemicznym 2019 r. Już w zeszłym roku firma wróciła do dodatniego wyniku finansowego. Osiągnęła zysk netto w wysokości 113,7 mln zł. Przypomnijmy, że w latach 2020 i 2021 spółka notowała straty przekraczające każdorazowo 1,3 mld zł.

Maciej Małecki, wiceminister aktywów państwowych, który w imieniu rządu nadzoruje działalność przewoźnika, zapowiedział niedawno, że w tym roku może on osiągnąć rekordowy zysk, który miałby zbliżyć się do 1 mld zł. Nie wiadomo jednak, czy to realne plany. Jest jednak szansa, że dzięki dobrym wynikom przewoźnik będzie w stanie spłacić przyznaną w 2020 r. pomoc publiczną. Chodzi o prawie 1,8 mld zł pożyczki udzielonej spółce przez Polski Fundusz Rozwoju. Począwszy od końca tego roku, Lot ma spłacać dług przez kolejne cztery lata. Michał Fijoł nie zakłada, że osiągnięty w tym roku duży zysk skłoni spółkę do szybszej redukcji zadłużenia.

Na początku października Lot ma przedstawić swoją strategię rozwoju na najbliższe lata. Pokaże m.in. plany dotyczące powiększenia floty. Spółka musi znacznie wzrosnąć, żeby wykorzystać możliwości powstającego Centralnego Portu Komunikacyjnego. Lotnisko w pierwszym etapie ma być gotowe do obsługi 40 mln pasażerów rocznie. Nasz narodowy przewoźnik ma być głównym graczem w porcie. ©℗