Cudzoziemcy powinni się upewnić, czy od początku sierpnia nie stracą uprawnień do pobytu i pracy w Polsce.

Po tym, jak minister zdrowia zdecydował o zakończeniu stanu zagrożenia epidemicznego, z końcem miesiąca wygasną dotychczasowe zasady, zgodnie z którymi pozwolenia na pracę czy pobyt w Polsce dla cudzoziemców były wydłużane automatycznie. – Oznacza to, że najpóźniej w ostatnim dniu lipca cudzoziemiec musi złożyć stosowne wnioski o udzielenie zezwolenia na pobyt w celu jego legalizacji. Do końca lipca pracodawca musi też złożyć wniosek o zezwolenie na pracę, aby dotychczasowe zatrudnienie zostało uznane za zgodne z prawem – zauważa Bartosz Sowier z Pracodawców RP. Oczywiście nie dotyczy to tych osób, które w trakcie pandemii systematycznie odnawiały swoje dokumenty pobytowe. Natomiast ci, którzy tego nie zrobili, mogą mieć teraz kłopot. – Jeśli nie złożą wniosku o legalizację pobytu i pracy, to od sierpnia będą pracować i przebywać w Polsce nielegalnie – mówi Swietłana Walczak, ekspert ds. migracji CALPE, prezes firmy Rowena zajmującej się od 12 lat legalizacją pobytu i pracy cudzoziemców. I dodaje, że tych, którzy złożą wniosek, czeka zapewne kilkumiesięczne oczekiwanie, bo tyle trwa obecnie załatwianie tych spraw.

W mniejszym stopniu ten problem może dotyczyć pracowników z Ukrainy. – Na mocy ustawy z 12 marca 2022 r. o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa nadal pozostają przedłużone z mocy prawa m.in. tytuły pobytowe obywateli Ukrainy – informuje Mazowiecki Urząd Wojewódzki w Warszawie. Dokumenty te mają termin do 4 marca 2024 r.

Zdaniem Bartosza Sowiera wyznaczenie przez ustawodawcę tak krótkiego terminu było nie do końca przemyślane. – Tym bardziej że na dokonanie innych formalności pracowniczych przewidział on dłuższe terminy, np. 180 dni na przeprowadzenie zaległych badań przez lekarza medycyny pracy. Warto też pamiętać, że mamy okres wakacyjny – zauważa Sowier.

Problem też w tym, że trudno ocenić liczbę takich osób. Jak zwracają uwagę eksperci od migracji, systemy MSZ czy Urzędu do Spraw Cudzoziemców pozwalają podać liczbę wydanych wiz czy pozwoleń na pobyt, ale dane zbiorcze z kilku lat mogą się dublować. Śledzenie losów pojedynczych osób jest trudne.

Zapytaliśmy urzędy wojewódzkie, czy widzą zwiększony napływ wniosków. „W ciągu dwóch pierwszych tygodni lipca tego roku odnotowano znaczny ich wzrost, ale nie da się jednoznacznie określić, czy wynika to z odwołania stanu epidemii” – odpowiedział nam zespół prasowy wojewody mazowieckiego. Wzrost widać także w Poznaniu. „W porównaniu z czerwcem poprzedniego roku liczba składanych wniosków w czerwcu była większa o 27 proc. w przypadku zezwoleń na pobyt czasowy i o 63 proc. w przypadku zezwoleń na pracę. Lepszy obraz sytuacji dadzą dane za lipiec i sierpień” – wynika z nadesłanej odpowiedzi. Natomiast urzędy w Białymstoku, Olsztynie i Lublinie nie odnotowały wzrostu wniosków. Należy pamiętać, że od momentu odwołania stanu zagrożenia epidemicznego minęła zaledwie połowa miesiąca, a część wniosków jest składanych za pośrednictwem poczty. Dokładną skalę zjawiska będzie można podsumować w późniejszym terminie” – zastrzega Lublin. Z kolei, jak wynika z obserwacji podlaskiego urzędu wojewody, skala ewentualnej kumulacji wniosków, jeśli nawet wystąpi, to nie będzie duża. „Z prowadzonych obserwacji osób, które wielokrotnie w latach poprzednich legalizowały pobyt, możemy stwierdzić, iż przez cały okres trwania stanu zagrożenia epidemicznego, pomimo przedłużanych z mocy prawa tytułów pobytowych, kolejne wnioski składane były przed upływem wskazanych w kartach pobytu terminach, a więc na bieżąco – nie posiadamy natomiast wiedzy, ilu cudzoziemców zamieszkujących na terenie województwa podlaskiego na podstawie wiz czy też w ruchu bezwizowym zainteresowanych będzie składaniem wniosków”. Także Poznań uspokaja w tej sprawie. „Odwołanie stanu epidemii i zagrożenia epidemicznego było wyczekiwane od dłuższego czasu przez cudzoziemców i ta sytuacja nie powinna być dla nich zaskoczeniem. Dodatkowo przez cały ten okres rozstrzygane były decyzje legalizujące pobyt i pracę cudzoziemców. A część z nich opuściła Polskę” – napisał Jarosław Władczyk z biura prasowego gabinetu wojewody wielkopolskiego. Niektóre urzędy zapewniają także, że jeśli będzie taka potrzeba, to przeorganizują pracę, by sprostać ewentualnemu spiętrzeniu wniosków.

Eksperci od rynku pracy zwracają uwagę, że ewentualne kłopoty w przedłużaniu pobytu czy sprowadzaniu cudzoziemców mogą skomplikować sytuację wielu firm w Polsce. Obecnie niektóre sektory są uzależnione od pracowników z zagranicy. Tak jest np. w przewozach. – Brak pracowników może najpierw odbić się na konkurencyjności firm w danej branży, a ostatecznie na inwestycyjnej atrakcyjności Polski – mówi prof. Jacek Męcina z Lewiatana. ©℗

ROZMOWA

Potrzebna jest akcja informacyjna, co zrobić, by nie wpaść w nielegalność

ikona lupy />
prof. Maciej Duszczyk Uniwersytet Warszawski i Ośrodek Badań nad Migracjami / Materiały prasowe
Na ile sytuacja, dotycząca wygaszania przepisów legalizujących pobyt cudzoziemców w Polsce na czas pandemii, może być problematyczna?

Obawiam się o przygotowanie urzędów wojewódzkich do obsługi wszystkich wniosków. Kolejki tam i tak na co dzień są gigantyczne, a co dopiero w sytuacji, gdy pojawi się tam więcej cudzoziemców. Co więcej, te osoby wpadają dziś w stan zawieszenia, tzn. nie wiedzą, jaki jest ich status prawny, jeśli chodzi o pobyt w Polsce. Ustawa covidowa, która była wówczas bardzo potrzebna, wojna w Ukrainie oraz zmiany przepisów dotyczących imigracji ekonomicznej wydłużające prawo do podejmowania zatrudnienia bez zezwolenia spowodowały, że mamy w Polsce cudzoziemców o bardzo różnych statusach pobytowych. Nawet prawnicy specjalizujący się w przepisach imigracyjnych się w tym gubią. Teraz to urzędy będą się z tym borykać i zastanawiać, jaki status legalizujący ich pobyt im przyznać. Jeśli ktoś jest na polskim rynku pracy np. od pięciu lat, to raczej nie wpada w nielegalność, bo może ubiegać się o status rezydenta długoterminowego UE, co oznacza w praktyce pobyt stały. Ale ten, który jest np. od dwóch lat, jeszcze nie może. Moim zdaniem ta grupa cudzoziemców, których pobyt może być w świetle prawa uznany za chwilę za „nielegalny”, a może lepiej, nie w pełni legalny, może liczyć nawet powyżej 300 tys. osób. Choć to trochę zgadywanie, bo nie mamy kompleksowego systemu statystycznego z pokazaniem statusu pobytu cudzoziemców.

Może, aby tego uniknąć, urzędy zwiększą obsadę w okienkach?

Doświadczenie uczy, że sierpień to – także w urzędach – szczyt okresu urlopowego. A tak naprawdę już dziś obsługa tych wniosków trwa dłużej, niż przewiduje prawo, tzn. zajmuje to urzędnikom znacznie więcej niż 90 dni.

A może w praktyce urzędnicy będą przymykać oko, a cudzoziemcy korzystać z tego domniemania legalności ich pobytu, jeśli złożą papiery?

Tylko że to będzie co najwyżej dotyczyć urzędów wojewódzkich, ale czy będzie dotyczyć policji, Straży Granicznej, ZUS itd.? Co z tego, że ktoś orzeknie, że jesteś legalnie, jeśli inni o tym nie wiedzą? Potrzebna jest duża akcja informacyjna, co zrobić, by nie wpaść w nielegalność. Masz taki status, masz takie terminy na złożenie takich dokumentów. Należałoby uruchomić jakąś infolinię. Najwyraźniej ktoś, kto zakończył pandemię COVID-19 w Polsce, nie przewidział kwestii statusu cudzoziemców, którzy przez cały ten czas mieli swój pobyt przedłużony z automatu.

30 dni to za mało?

To zdecydowanie za krótki okres. Okres wakacyjny spowoduje, że z jednej strony część wniosków nie zostanie na czas złożonych, bo ludzie nawet się nie zorientują, że ciąży na nich taki obowiązek. Z drugiej strony urzędy mogą się okazać niewydolne i te osoby masowo nie będą miały ustalonego statusu pobytowego.

O czym świadczy ta cała sytuacja?

O tym, że w zakresie cudzoziemców przebywających w Polsce rząd nie ma żadnej strategii, zarówno krótko-, jak i długookresowej, jeśli chodzi np. o rolę cudzoziemców także na rynku pracy. W DGP przed chwilą informowaliście, że MSZ wycofuje się z kolejnego projektu rozporządzenia, które przewidywało rozpatrywanie bez kolejki wniosków wizowych cudzoziemców mających deficytowe na polskim rynku pracy umiejętności, np. informatyków, elektryków czy kierowców. Widać, że wskutek trwającej kampanii wyborczej polityka migracyjna stała się tematem, którego wszyscy się boją dotknąć. Spoty Donalda Tuska i pokazanie, że Polska prowadzi liberalną politykę migracyjną, spowodowały popłoch w polityce i urzędach. Zaczęto się wycofywać z wcześniej planowanych ułatwień w zakresie imigracji do Polski, próbując nie dawać argumentów partiom opozycyjnym.

Ta atmosfera może mieć przełożenie na pracę urzędów?

Urzędnicy zajmujący się sprawami cudzoziemców mogą się bać konsekwencji swoich decyzji. Bo nikt nie będzie chciał być oskarżony o to, że zrobił coś, co nie spodobało się partii matce. ©℗

Rozmawiali Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak