W korpusie służby cywilnej zarobki głównych specjalistów z wieloletnim stażem są zaledwie o 400 zł wyższe od wynagrodzeń osób zatrudnionych na najniższych stanowiskach. W 2024 r. skok płacy minimalnej jeszcze bardziej spłaszczy pensje w urzędach.

Związkowcy z budżetówki nie chcą się zgodzić na zbyt małą ich zdaniem tegoroczną podwyżkę o 7,8 proc, plus jednorazowy dodatek do wynagrodzenia, jaki mają otrzymać we wrześniu. Kontestują także planowane w 2024 r. podwyższenie ich pensji o kolejne 6,6 proc. Ich żądania sięgają nawet 20–24 proc. wzrostu płac w budżetówce.

Eksperci również podkreślają, że bez wzrostu płac dla wszystkich pracowników administracji publicznej będzie dochodziło do pogłębiania się spłaszczenia pensji między nowo zatrudnionymi i bez większych kwalifikacji a specjalistami. Na skutek tego ci drudzy będą jeszcze częściej niż obecnie decydować się na odejście z państwowej posady do prywatnego sektora.

Bez różnicy

Na stronie kancelarii premiera, na której można znaleźć setki ogłoszeń o pracę w administracji (obecnie jest ich 744), znajduje się wiele przykładów, gdzie między urzędnikiem rozpoczynającym karierę zawodową w służbie cywilnej na najniższym stanowisku a osobą, od której wymaga się doświadczenia i określonych umiejętności, różnica w zarobkach jest na poziomie kilkuset złotych. Dla porównania wynagrodzenie zasadnicze proponowane dla głównego specjalisty w Kujawsko-Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim wynosi 4,8 tys. zł brutto. Z kolei w Głównym Inspektoracie Transportu Drogowego na jednym z najniższych stanowisk podreferendarza można liczyć odpowiednio na prawie 4,4 tys. zł brutto z zapewnieniem, że pensja jest regularnie wypłacana.

– To jest poważny dramat, bo widzimy namacalnie, jak bardzo są spłaszczane pensje między osobami bez doświadczenia lub na szeregowych stanowiskach a specjalistami. Jeśli to spłaszczenie byłoby na poziomie 10 tys. zł, to prędzej można byłoby zaakceptować taką sytuacje, bo każdego pracownika byłoby stać na przyzwoite życie, ale w tej sytuacji rodzi tylko frustracje u doświadczonych urzędników – mówi dr Jakub Szmit, ekspert ds. administracji publicznej z Uniwersytetu Gdańskiego.

Będą walczyć

Dlatego niemal wszystkie organizacje związkowe działające w budżetówce chcą protestować. W służbie cywilnej nie można strajkować. Podobnie jest m.in. w armii. Dlatego planowane są raczej pikiety i zapowiedz włoskiego strajku, czyli skrupulatne i powolne wykonywanie swoich czynności. Do pikiet i wyrażania w różniej formie niezadowolenia zmusiła ich decyzja Rady Ministrów, która przedstawiła Radzie Dialogu Społecznego zwiększenie średniorocznego wskaźnika wzrostu wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej w 2024 r. w wysokości 106,6 proc. Wskutek tego podwyżka jest znikoma, ale plusem jest to, że tak jak w przyszłym roku ten wzrost będzie się wiązał z podwyższeniem o wskaźnik 6,6 proc. kwoty bazowej. Dzięki temu wszyscy zatrudnieni, a nie wybrani – jak to się dzieje przy samym wzroście funduszu wynagrodzeń – otrzymają podwyżki. Problem w tym, że w przyszłym roku trzeba będzie również kolejny raz znacząco zwiększać płacę minimalną. Dotyczy to też części pracowników budżetówki. Dla tej grupy pensje wzrosną nawet o 21,5 proc., licząc od 3,6 tys. zł w lipcu 2023 r. do 4,3 tys. zł w połowie przyszłego roku.

Poniżej inflacji

– Tymi działaniami rząd zniechęca do siebie urzędników. Budżetówka w przyszłym roku powinna otrzymać min. 20 proc. podwyżki. Inaczej dojdzie do jeszcze większego spłaszczenia wynagrodzeń – mówi Robert Barabasz, przewodniczący NSZZ „Solidarność” w Łódzkim Urzędzie Wojewódzkim.

– Protesty będą, ale nie centralne. Będziemy je przeprowadzać różnego rodzaju akacjami, bo chcemy zwrócić uwagę na trudną sytuację w administracji państwowej. U nas w urzędzie kierowca, pani sprzątająca i nowy pracownik zarabiają na podobnym poziomie, co urzędnik z 30-letnim doświadczeniem – dodaje.

W czerwcu rząd podpisał porozumienie z Solidarnością, w którym zdecydował, że jeszcze w tym roku znajdą się dodatkowe środki na wynagrodzenia w administracji. W piątek Sejm uchwalił poprawki do ustawy okołobudżetowej, w myśl której jeszcze w 2023 r. zostaną przyznane dodatkowe jednorazowe środki na wzrost wynagrodzeń – 3,2 proc. planowanych wynagrodzeń w bieżącym roku z okresu pięciu miesięcy. Otrzymają je pracownicy państwowej sfery budżetowej, sędziowie, asesorzy sądowi oraz referendarze sądowi. Co więcej, mają się też pojawić nagrody specjalne dla nauczycieli z okazji 250. rocznicy utworzenia Komisji Edukacji Narodowej.

Dla urzędników administracji rządowej dodatkowe pieniądze w tym roku są jednak niewystarczające.

– Od kilku lat otrzymujemy pieniądze na wzrost płac poniżej wskaźnika inflacji, a jednorazowa wypłata, jaka nagle się pojawiła, tego niestety nie zmieni. Ludzie więc są niezadowoleni, bo liczyli na ekstrapodwyżki, a nie incydentalne. Zostaliśmy dodatkowo wprowadzeni w błąd przez rzecznika prasowego naszej organizacji, który zapewniał, że wynegocjowano z rządem podwyżki – mówi Tomasz Ludwiński, działacz związkowy i były przewodniczący NSZZ „Solidarność” Pracowników Skarbowych.

Innego zdania są osoby nadzorujące tę grupę zawodową – z takim zastrzeżeniem, że wsparcie finansowe w tym zakresie wciąż jest niewystarczające.

– Pozytywnie oceniam zwiększenie finansowania służby cywilnej, które przewiduje nowelizacja ustawy budżetowej i ustawy okołobudżetowej na ten rok. W 2022 r. mieliśmy do czynienia z realnym spadkiem wartości wynagrodzeń w służbie cywilnej o 4,6 proc. W 2023 r., wnioskując po prognozowanej inflacji 12 proc. oraz przyjętym wskaźnikiem wzrostu wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej o 7,8 proc., sytuacja taka może się powtórzyć. Dodatkowe działania Rady Ministrów podejmowane w ciągu roku, które polegają na zwiększaniu funduszu wynagrodzeń, pozwalają ograniczyć to zjawisko – przekonuje Dobrosław Dowiat-Urbański, szef służby cywilnej.

(Nie) dla wszystkich

Związkowcy uważają, że w uchwalonych w ubiegły piątek przepisach nie ma jednoznacznego rozstrzygnięcia dotyczącego podziału ekstraśrodków na dodatek dla urzędników. Średnio na pracownika taki dodatek miały wynieść 1150 zł brutto.

– Co z tego, że podział tych pieniędzy ma się odbywać po konsultacji ze związkami i uzyskanej od nich opinii, skoro może się okazać, że ta dodatkowa wypłata może nie trafić do każdego – wskazuje Tomasz Ludwiński.

Rozwiązań jednak broni szef służby cywilnej.

– Dodatkowe środki budżetowe mają być przeznaczone na utworzenie funduszu motywacyjnego, z którego będą wypłacane jednorazowe nagrody specjalne. Funduszem tym będzie dysponował odpowiednio dyrektor generalny urzędu lub kierownik jednostki, którzy najlepiej znają specyfikę danego urzędu oraz jego potrzeby. Będą oni odpowiedzialni za przygotowanie propozycji sposobu i kryteriów przyznania nagród – mówi Dobrosław Dowiat-Urbański. ©℗

ikona lupy />
Najlepiej zarabia się w ministerstwach / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe