Co więcej, tym razem nie chodzi już tylko o małe wiejskie szkoły, ale takie działania planują też duże miasta. Jak podkreśla gazeta, gminy są przyparte do muru trudną sytuacją finansową, brakiem pomocy ze strony rządu i niżem demograficznym. I podejmują trudne decyzje o zamykaniu placówek oświatowych.
"Nie stać nas już na dokładanie do oświaty. Budżetowa subwencja jest za niska i nie uwzględnia podwyżek dla nauczycieli, rząd nie deklaruje też zmian w Karcie nauczyciela" - wylicza prezydent Poznania Ryszard Grobelny.
Samorządowców rozumieją nawet organizacje pozarządowe walczące o przetrwanie małych wiejskich placówek. Jak mówi Alina Kozińska-Bałdyga z Federacji Inicjatyw Oświatowych, za likwidacjami stoją kłopoty finansowe i Karta nauczyciela nakazująca gminom zatrudniać pedagogów według bardzo sztywnych reguł. "Gminy są w sytuacji bez wyjścia" - podkreśla.
Kozińska-Bałdyga ocenia, że stwarza to szansę na poprawę jakości oświaty dzięki większemu zaangażowaniu rodziców. Jej zdaniem wiele szkół przejmą stowarzyszenia rodziców. A prowadzą one szkoły taniej, bo mogą zatrudniać nauczycieli na podstawie kodeksu pracy, a nie na podstawie Karty - stwierdza "Rz".
Komentarze(17)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeTaa jaasne... Już to słyszę od 15 lat i nikt dupy nie ruszy, tylko się dają ruchać coraz bardziej.
A kto Ci stoi na drodze do samodzielnej nauki? Urodziłeś się ze sprawnym mózgiem? To niczego więcej Ci nie potrzeba. Po co Ci nauczyciele? Żeby wybierali Ci, czego możesz się uczyć, a czego nie? Jak ktoś nie chce się uczyć, to nawet najlepszy nauczyciel mu nie pomoże. A jeśli ktoś chce się uczyć, to nawet najgorszy nie stanie mu na drodze.