Pilotażowy program kierunków zamawianych, czyli tych najbardziej potrzebnych polskiej gospodarce, kończy się fiaskiem. Rozpoczęte trzy lata temu studia dotowane przez UE ukończyła zaledwie co piąta osoba. Pierwsi absolwenci kierunków zamawianych weszli na rynek pracy. Rezultaty pilotażu, na który resort nauki wydał 53 mln zł, są zatrważające. Dotowane przez UE studia licencjackie rozpoczęło w 2008 roku 714 osób, a do lipca ukończyło je 148.
Wielu studentów zrezygnowało z nauki na kierunkach zamawianych, bo nie radzili sobie z trudnymi egzaminami. Nie pomogły dodatkowe zajęcia wyrównawcze z matematyki i fizyki, które z unijnych pieniędzy organizowały dla nich uczelnie. Nic też nie dała motywacja finansowa, czyli stypendium w wysokości 1 tys. zł. Nie pomogło nawet to, że uczelnie cały czas prowadziły uzupełniające nabory, bo resort nauki rozlicza je z liczby absolwentów. Na Uniwersytecie Humanistyczno-Przyrodniczym w Kielcach studia na kierunku matematyka rozpoczęło 32 studentów, a do października obroniło się 15 osób. W Akademii Górniczo-Hutniczej na matematykę zostały przyjęte 72 osoby, a absolwentów jest 54.
Jeszcze gorzej może być na studiach inżynierskich. Trwają one siedem semestrów, a więc absolwenci trafią na rynek zimą. W Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Głogowie na kierunek automatyka i robotyka w 2008 roku zostało przyjętych 130 osób. Do końca studiów dotrwało ich zaledwie 17.
– 20 proc. absolwentów programu, na który przeznaczono tak dużo pieniędzy, to bardzo słaby wynik – podsumowuje prof. Lesław Piecuch, prezes Stowarzyszenia Edukacja dla Przedsiębiorczości.
Reklama
Eksperci upatrują fiaska pilotażu w tym, że resort nauki nie stawiał uczelniom żadnych wymogów dotyczących przyjmowanych kandydatów. Szkołom zależało na zwiększeniu liczby studentów, więc przyjmowały na studia zamawiane także osoby, które miały słabe wyniki maturalne z matematyki.
Jak podkreśla prof. Lesław Piecuch, rekrutacja na kierunki zamawiane zawsze zaczynała się późno. Trafiało więc na nie wiele osób, które nie dostały się na inne studia. Inną przyczyną niepowodzenia tego programu jest brak wcześniejszej reformy szkół średnich.
– Na studiach inżynierskich zdarzają się osoby, które nie umieją dodawać ułamków. Poziom kształcenia z matematyki i fizyki w szkołach jest tak niski, że uczelniom nie udaje się nadrobić zaległości studentów. Równolegle muszą przecież realizować normalny program studiów – mówi prof. Bronisław Pura, fizyk z Politechniki Warszawskiej.
Programu broni Bartosz Loba, rzecznik prasowy Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
– Efekty pilotażu oceniamy na bieżąco. Należy je rozpatrywać w sposób integralny z całym programem kierunków zamawianych. Najważniejsza wartość to znaczący wzrost popularności kierunków i uczelni technicznych, a także poprawa jakości i atrakcyjności kształcenia na kierunkach zamawianych jest sukcesem – uważa Bartosz Loba.
Dodaje, że wiele wskazuje na to, że efektem programu będzie wzrost liczby maturzystów, którzy podejmują studia na kierunkach ścisłych. W ubiegłorocznej rekrutacji więcej osób ubiegało się o studia na politechnikach niż na uniwersytetach. Było to odpowiednio 3,9 i 3,5 kandydata na jedno miejsce.
Mimo to uczelnie mogą mieć problem ze zrealizowaniem założeń programu dotyczących liczby absolwentów kierunków ścisłych. W 2013 roku powinno ich być 18 tys.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama
Reklama
Reklama
Komentarze(22)
Pokaż:
Może Ci przysłać trochę narkotyków ?
Czesci uczelni udalo sie tez w ramach tych kierunkow zapewne rozsadnie poprawic warunki studiowania (baze - srodki trwale). Jednak przypuszczalnie w wielu przypadkach byl to najzwyklejszy "skok na kase" ze strony kadry akademickiej i tez studentow pobierajacych stypendia.
Dla niezorientowanych w temacie. 45 minut zajec na kierunku zamawianym to c.a 200 zl na wiekszosci uczelni. W przypadku jezyka obcego stawki mogly byc prawdopodobnie jeszcze wyzsze. Dodatkowo zajecia byly realizowane i oplacane w ramach NADGODZIN, na ktore kadra tak bardzo narzeka, ze nie pozwalaja na prace naukowa i w oparciu o ta sama kadre.
Podana w artykule statystyke warto uzupelnic o nastepujace pozycje:
1. Ile srodkow przeznaczono na wynagrodzenie kadry.
2. Ilu na stypendia studenckie i ilu wsrod nich ukonczylo studia.
3. Ilu absolwentow ma prace zgodna z kierunkiem wyksztalcenia.
4. Jaka kwota pozostala w srodkach trwalych z bazy dydaktycznej.
Kto jest winny i czy w ogole bylo mozliwe lepsze wykorzystanie tych pieniedzy? Odpowiedz dla mnie jest oczywista. Winne sa poprzednie rzady, ktorte nie zreformowaly wczesniej polskich uczedlni i nie przygotowaly ich na wlasciwa absorbcje i wykorzystanie funduszy strukturalnych. W wielu nuczelniach zarzadzanych przez rady pracownicze fundusze rzeczywsicie istotnie "powiekszyly kapital" !!! Tyle, ze nei ludzki, ale indywidualny pracowniczy i studencki.
Stawiam teze, ze przez brak duzo wczesniejszych reform strukturalnych (AWS, SLD, PiS) europejskie fundusze strukturalne zamiast zwiekszyc kapital ludzki niestety mogly znaczaco sie przyczynic do deprawacji polskiego srodowiska akademickiego. Wystarczy przesledzic "wyplaty do kieszeni" z wielu grantow i porownac z osiagnietymi "wynikami" :-(
Według tych "reformatorów" rodzice to ignoranci, ich postulatów nikt nie chce słuchać !
Sukcesem tego pomyslu kierunkow zamawianych jest fakt ze politechniki ciesza sie wiekszym zainteresowaniem, pytani tylko czy jest to efekt samemgo programu czy wiekszej swidomosci mlodych ludzi ktorzy widza ze po humanistycznych studiach to mozna w macdonaldzi pracowac albo na kasie w tesco.
Oczywiscie nie jest to zasluga zadnego ministra, tylko mlodziezy.
pozdrawiam
W wywiadzie Jolanty Ojczyk z (10 X br., Rzeczpospolita, Prawo) prof Woznicki, bprzew. Fundacji Rektorow Polskich na stwierdzenie dziennikarki:
"Dotychczas program studiów często uzależniano od kadry, a nie oczekiwań gospodarki."
komentuje nastepujaco:
"Rzeczywiście, zdarzały się programy studiów dopasowane bardziej do kadry niż do potrzeb świata zewnętrznego. Częściowo było to zrozumiałe. Co z tego, że do programu zostaną wpisane przedmioty, na których studenci mają zdobyć aktualną i praktyczną wiedzę, jeżeli nie będzie miał kto jej przekazywać. Aby móc prowadzić określony kierunek, trzeba spełnić wymagania kadrowe."
To co jest niedpopowiedziane w powyzszym to niezatrudnianie nowej kadry akademickiej nie z chowu wsobnego pod dowolnym pretekstem - glowny to brak etatow.
Fundusze strukturalne byly na powiekszenie kapitalu ludzkiego, w tym ja to rozumiem jako wlasnie uzupelnienie MERYTORYCZNYCH brakow kadrowych, o ktorych wspomina prof. Woznicki.
Pytanie jest wiec proste:
Ile osob zatrudniono na polskich uczelniach w ramach funduszy strukturalnych? I nie chodzi mi tutaj o godziny zlecone na zewnatrz, tylko o trwale UZUPELNIENIE brakujacego kapitalu ludzkiego?