Oświatowe związki zawodowe nauczycieli żądają dodatkowych podwyżek. Rząd chce, aby ich wynagrodzenia wzrosły tylko o planowane 7 proc.
Dziś w resorcie edukacji narodowej odbędą się negocjacje związków z rządem w sprawie tegorocznych podwyżek wynagrodzenia nauczycieli. Od września pedagodzy będą otrzymywać pensje wyższe o 7 proc. Wcześniej resort edukacji narodowej musi zmienić i uzgodnić ze związkami załącznik do rozporządzenia z 31 stycznia 2005 r. w sprawie wysokości minimalnych stawek wynagrodzenia, ogólnych warunków przyznawania dodatków do wynagrodzenia zasadniczego oraz wynagradzania za pracę w dniu wolnym od pracy (Dz.U. nr 22, poz. 181 z późn. zm.).
Związki zapowiadają, że będą domagać się od rządu podwyżki udziału wynagrodzenia zasadniczego w całkowitej płacy nauczycieli. Oznaczałoby to, że podwyżka pensji pedagogów musiałaby być wyższa niż 7 proc. Rząd proponuje, by pensja zasadnicza nauczyciela stażysty wyniosła 2182 zł, kontraktowego 2246 zł, mianowanego 2550 zł, a dyplomowanego 2995 zł.
Komentarze (34)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeA ty dajesz się podpuszczać i o to im chodzi.
A wracając do nauczycieli to mam ich w rodzinie i co nieco wiem. Fakt mają wakacje ale w czasie roku szkolnego nie maja na nic czasu, nawet w święta i ferie bo ciągle coś przygotowują.
Do tego nie ważne czy nauczyciel jest dobry czy zły i tak zarabia tyle samo. Nauczyciel może zaharować się na śmierć, być nie wiem jak dobry i genialny, nie wiem jakie wyniki osiągnie z dziećmi to i tak dostanie taka samą wypłatę jak totalny olewacz.
NAUCZYCIELE NIE NARZEKAJCIE!!!
Proponuję ustawowo (jak wiadomo w Polsce rozwiązaniem każdego problemu musi być ustawa...) zagwarantować pracę minimalną w sferze budżetowej na 2 średnie krajowe z sektora przedsiębiorstw wg stanu na koniec poprzedniego roku. Dla osób mających status funkcjonariusza publicznego pensja minimalna powinna wynosić 4 średnie - w końcu to elita, najlepsi z najlepsiejszych. Jeszcze więcej powinni zarabiać pracownicy ministerstw - przepisy ich autorstwa są tak genialne i skomplikowane, że często nikt inny nie jest w stanie ich zrozumieć.
W końcu to od budżetówki zależy pomyślność i dobrobyt tego kraju, nie od jakiś niedomytych fizoli robiących u prywaciarza, czy od pseudointeligentów w gajerach wysiadujących po 10h+ dziennie w korporacyjnych boksach...