Racjonalizować zatrudnienie w administracji można na różne sposoby. Sposób, który wybrał rząd – cięcia po równo o 10 proc. we wszystkich urzędach, nie jest rozwiązaniem ani dobrym, ani skutecznym.
Przez dwa lata, bo tyle mniej więcej czasu głowiono się nad tymi rozwiązaniami, można było wymyśleć coś mądrzejszego i odkrywczego. Problemem naszej administracji nie jest, jak sądzę, liczba samych urzędników, ale ich wynagrodzenia. Płace w korpusie służby cywilnej w ciągu ostatnich lat wzrastały o kilkanaście procent. I to tutaj należało w pierwszej kolejności poszukać budżetowych oszczędności. To właśnie przy płacach, a nie przy urzędniczych etatach należało przystawić tę 10-proc. ustawową linijkę. Autorzy ustawy o redukcji zatrudnienia w administracji wybrali jednak walkę z etatami. Wybrali zwolnienia. Poszli nawet o krok dalej i sami osłabili cele, które przed sobą postawili, chroniąc przed zwolnieniami całe grupy urzędników. Wśród wybrańców znaleźli się przede wszystkim ci, którzy sami układają swoje budżety, jak kancelarie Sejmu, Senatu, prezydenta, kierownicy i dyrektorzy, audytorzy, główni księgowi.
Gdyby uchwalanie ustawy trwało jeszcze kilka tygodni, do grona szczęśliwców dołączyłyby z pewnością kolejne grupy szczęśliwców. Tak zawsze kończą się reformy, które stają się kartą przetargową polityków. Przygotowanej według takiej receptury racjonalizacji zatrudnienia nie uratują nawet przyspieszone kursy prawidłowego zwalniania organizowane przez kancelarię premiera dla dyrektorów generalnych.
Komentarze (4)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszemasz racje w stu procentach! Dodam tylko, ze urzednicy sa wynagradzani z naszych podatkow, i to wynagrodzenie powinno byc adekwatne do wykonywanej pracy i rownoczesnie na poziomie, ktore zaakceptuje spoleczenstwo. Mysle, ze problemem nie jest wysokosc poborow, ale ich
duza, generalnie nieuzasadniona rozbieznosc. Powinno ustalic sie stawke
podstawowa dla czynnosci najbardziej podstawowych, i placic wg. klucza
-> stanowiska/zakresu obowiazkow, np. 1: 1,25 : 1,50 : 1,75 itd.
Prosza sie zmiany strukturalno - organizacyje, w dobie komputerow i internetu
to przeciez zaden problem - przynajmniej w Europie zachodniej.
Co do pomysłu cięć zarobków, to jest to pomysł równie nieprzemyślany. Administracja państwowa wymaga wnikliwych kompleksowych reform. Właściwego naboru. Właściwego przygotowania do wykonywania zawodu (aplikacji). Właściwych motywacji i dróg awansu. Na chwilę obecną wszystko to jest lipa i prowizorka. Ludzie co w ogóle nie powinni pracować w służbie publicznej zostają w niej szefami, ludzie co powinni zostać i pracować-odchodzą. Rząd leci sobie w kulki, a gawiedź się cieszy. Miłych snów.