Aby nasza emerytura była w przyszłości wyższa, powinniśmy korzystać z różnych sposobów zabezpieczenia dochodu po zaprzestaniu pracy. Oprócz składkowania do systemu publicznego warto także gromadzić oszczędności np. w PPK lub na IKE – powiedziała PAP prezes ZUS prof. Gertruda Uścińska.

Prezes ZUS zwróciła uwagę, że w przyszłych dekadach system emerytalny będzie musiał zmierzyć się z wyzwaniem malejącej stopy zastąpienia, wynikającej ze zmian demograficznych.

Wskazała, że w ostatnich kilku latach wzrosła liczba osób pobierających świadczenia poniżej gwarantowanej emerytury minimalnej (obecnie 1100 zł). Świadczenia w tej wysokości otrzymuje blisko 260 tys. osób. Z kolei przeciętna emerytura w Polsce wynosi prawie 2400 zł brutto. W sumie emerytury pobiera 5,8 mln Polaków.

Z prognoz ZUS wynika, że w 2040 r. relacja przeciętnej emerytury z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych do przeciętnego wynagrodzenia będzie wynosiła ok. 40 proc. Z kolei w 2060 r. już tylko niespełna 30 proc. "Obecnie ta relacja kształtuje się na poziomie ok. 56 proc. A jeszcze pięć lat temu stopa zastąpienia wynosiła 63 proc., czyli obserwujemy tu systematyczny spadek" – zauważyła prezes ZUS.

Prof. Uścińska przypomniała, że wpływ na wysokość świadczenia ma przede wszystkim wysokość składek opłaconych przez całą karierę oraz wiek, w którym osoba przechodzi na emeryturę.

Podkreśliła, że jeśli chcemy, by nasza emerytura była w przyszłości wyższa, powinniśmy korzystać z różnych form zabezpieczenia.

"Ważnym elementem jest zróżnicowanie źródeł, z których mają pochodzić pieniądze na okres emerytury. Część dochodu na starość będzie pochodzić z publicznego systemu emerytalnego, a część z dodatkowego oszczędzania, np. z lokat i inwestycji, ale także z pracowniczych planów kapitałowych (PPK), czy też indywidualnych kont emerytalnych (IKE)" – powiedziała.

Dodała, że dochód gospodarstw domowych emerytów w ponad 80 proc. pochodzi ze środków publicznych, w szczególności z FUS. "Udział innych źródeł jest niewielki" – skomentowała prezes ZUS.

Prof. Uścińska podała, że obecnie 22,5 mln osób ma konta ubezpieczonego w ZUS. Z kolei liczba osób oszczędzających w ramach IKE i indywidualnych kont zabezpieczenia emerytalnego (IKZE) to jedynie ok. 1,7 mln, z czego tylko 30 proc. dokonuje jakiejkolwiek wpłaty w danym roku. Również pracownicze programy emerytalne (PPE) nie zdołały się upowszechnić.

"Pokazuje to, że od około 20 lat nie dokonaliśmy w Polsce znaczącego postępu w dobrowolnym oszczędzaniu na starość. Dlatego ważne, że państwo nie poddaje się i reformuje ten obszar, korzystając ze światowych wzorców. Z uwagą obserwuję efekty wprowadzanych stopniowo PPK" – powiedziała szefowa ZUS.

"Po 2040 r. system emerytalny będzie już przyznawał emerytury praktycznie bez udziału tzw. kapitału początkowego, który odzwierciedla składki wpłacone do systemu przed 1999 r." – wskazała prof. Uścińska.

Jej zdaniem malejące znaczenie kapitału początkowego dla przyznawanych i wypłacanych świadczeń będzie prowadziło do poprawy sytuacji Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. "Zgodnie z naszymi prognozami już w kolejnej dekadzie deficyt funduszu emerytalnego FUS w relacji do PKB może przestać rosnąć i zacząć maleć z poziomu ok. 2,3 proc. do nawet 0,5 proc." – powiedziała.

Szefowa ZUS zwróciła także uwagę, że odroczenie emerytury i kontynuowanie pracy po przekroczeniu wieku emerytalnego przez rok może pozwolić na przyznanie świadczenia wyższego nawet o 8-10 proc.

"Dodatkowe wynagrodzenie to kolejne odprowadzone składki. Ponadto zgromadzone składki podlegają waloryzacji, ostatnio bardzo wysokiej. W tym roku wyniosła 9,2 proc. Z każdym rokiem dodatkowej pracy zmniejsza się także przyjmowane do obliczeń wysokości emerytury tzw. przeciętne dalsze trwanie życia. Z tych powodów im później przechodzimy na emeryturę, na tym wyższe świadczenie możemy liczyć" – przypomniała.

Zwróciła uwagę, że rozwiązaniem, które dość często pojawia się w debacie publicznej jest tzw. emerytura obywatelska, czyli świadczenie w równej dla wszystkich, niskiej kwocie, niepochodzące z systemu składkowego, oparte na kryterium zamieszkiwania. Funkcjonuje m.in. w Nowej Zelandii i w Kanadzie.

"To jest świadczenie, które gwarantuje minimalny dochód na starość, który jednak nie może się równać ze stopą zastąpienia, jaką prognozujemy dla Polski choćby w 2060 r. Wyższa emerytura w Nowej Zelandii czy w Kanadzie to efekt przede wszystkim dodatkowego zabezpieczenia na starość, czyli indywidualnych i grupowych programów emerytalnych. W obu wskazanych państwach dodatkowe oszczędzanie jest powszechne" – powiedziała prof. Uścińska. Zaznaczyła, że w Polsce nie ma rozwiniętej tradycji oszczędzenia na starość ani tak rozbudowanego rynku finansowego.

"Koncepcja emerytury obywatelskiej jest wykorzystywana w społeczeństwach, w których ludzie masowo oszczędzają na starość. To nie jest tak, że emerytura obywatelska w istotnym stopniu zastępuje dochody utracone po przerwaniu aktywności zawodowej. Ona jedynie zabezpiecza źródło zaspokojenia podstawowych potrzeb. Natomiast w krajach europejskich głównym źródłem emerytury jest świadczenie z systemów składkowych, czyli oparte na dochodach uzyskiwanych z aktywności ekonomicznej, która jest konieczna ze względu na zmiany demograficzne i na rynku pracy" – powiedziała.

Prezes ZUS podkreśliła, że nie ma prostej odpowiedzi na wyzwania, które stoją przed systemami emerytalnymi. "Reforma wprowadzona w 1999 r. nie zrywała związku systemu z pracą i opłacaniem składek. Zakładała natomiast dywersyfikację źródeł dochodu na starość, ale ta część założeń nie została do dzisiaj zrealizowana" – oceniła.

Zdaniem prof. Uścińskiej istniejące w Polsce formy dobrowolnego oszczędzania na emeryturę czeka jeszcze rozwój.

"Zadaniem na najbliższą przyszłość jest edukowanie i wskazywanie, że każdy powinien myśleć o swoim zabezpieczeniu finansowym na starość. Oszczędzanie nie jest modne, a powinno być jak najbardziej na topie z punktu widzenia wyzwań demograficznych" – powiedziała.