Paweł Chorąży: Z punktu widzenia sytuacji gospodarczej i demograficznej jesteśmy skazani na przyjmowanie osób migrujących. Chodzi o długotrwałe, mocne podstawy wzrostu gospodarczego w Polsce
Jak ocenia pan projekt budżetu unijnego po 2020 r.?
Przedstawioną przez Komisję Europejską propozycję wieloletnich ram finansowych traktujemy jako początek długich i żmudnych negocjacji budżetowych. Przede wszystkim wydaje się, że nie spełniły się zapowiedzi, którymi straszono przez ostatnie dwa lata. Mówiono o uszczupleniu polityki spójności o jedną trzecią czy w ogóle o końcu tej polityki jako takiej. Nic takiego się nie stało, natomiast nadal nie wiemy, jakie będą kryteria rozdziału tych środków. W dokumentach zapisano jedynie, że wysokość PKB na jednego mieszkańca pozostanie głównym kryterium. Resztę poznamy, gdy Komisja Europejska opublikuje komunikat dotyczący kopert narodowych i rozporządzeń sektorowych.
Propozycja KE nie jest też do końca zrównoważona, ponieważ widać wyraźny i w naszym przekonaniu nie do końca uzasadniony „przechył” w kierunku krajów Południa. Przynajmniej w sferze narracyjnej słyszymy, że tam powinno być skierowane więcej środków.
PKB na mieszkańca pozostanie najważniejszym kryterium, ale nie wiemy, co to właściwie oznacza. Mogą pojawić się kryteria takie jak bezrobocie młodych czy przyjmowanie migrantów, które przesuną środki z Europy Środkowej na Południe.
Nie jest tak, że kwestia kryterium dotyczącego bezrobocia wśród osób młodych pojawia się dopiero w wieloletnich ramach finansowych na lata 2021–2027. Już w tej perspektywie przewidziano 6 mld euro na ten cel i Polska jest jednym z dwóch krajów, które najskuteczniej wdrożyły tę inicjatywę. Gdy rozpoczynaliśmy wdrażanie pakietu na rzecz zatrudnienia osób młodych w 2014 r., w Polsce było 10 regionów kwalifikujących się do tej pomocy z alokacją 252 mln euro. Dzisiaj mamy tylko jeden, i to kwalifikujący się w zasadzie w stopniu minimalnym, bo województwo podkarpackie otrzymuje 16 mln euro. Jeżeli w kolejnej perspektywie utrzymane zostanie kryterium 25-proc. bezrobocia wśród ludzi młodych, to nie będziemy mieli żadnego regionu kwalifikującego się do korzystania z tego instrumentu.
W tej chwili w dyskusji koncentrujemy się na kwotach. Ale bardzo ważnym elementem jest zdolność efektywnego wykorzystania tych pieniędzy. Tu Polska może być pokazywana jako przykład. Nam się to udało zrobić, natomiast cała grupa państw Południa w zasadzie stopę bezrobocia wśród osób młodych ma taką samą, jaką miała kilka lat temu. Tutaj nie zaszły istotne zmiany.
To będzie wykorzystane jako atut Polski – że dobrze wydajemy pieniądze unijne, a inni niekoniecznie?
To powinien być ważny element dyskusji, zwłaszcza że efektywność jest jednym z priorytetów Komisji Europejskiej. Nie jesteśmy przeciwni odpowiadaniu na problemy, które rodzą się w innych częściach UE. Sami jesteśmy wielkim beneficjentem funduszy unijnych. Natomiast uważamy, że nasz duży wysiłek w ciągu ostatnich kilkunastu lat powinien być dostrzeżony na poziomie europejskim. Skróciliśmy dystans do średniej europejskiej o jedną trzecią. To jest ogromny sukces Polski. Wciąż jednak mamy przed sobą dwie trzecie drogi. Polska i kraje tego regionu nadal są najbiedniejszymi krajami w UE.
Ale czy nie powinniśmy się przyzwyczajać, że dystans pomiędzy nami a najbogatszymi maleje i w związku z tym będzie maleć strumień pieniędzy z UE?
Oczywiście tak, ale pamiętajmy o tym, że wyrównywanie różnic pomiędzy krajami ma podstawę traktatową. Zawsze rozumiano to jako wyrównywanie poziomu życia w UE. Wobec tego bardzo dyskusyjne jest proponowanie przekierowania środków do krajów charakteryzujących się niską dynamiką wzrostu gospodarczego, bo – biorąc pod uwagę PKB na mieszkańca – Polskę od Włoch nadal dzieli jedna trzecia, od Hiszpanii może trochę mniej. Sukces Polski jest tylko dowodem na to, że potrafimy być skuteczni w wyrównywaniu tych różnic. Jest to jednak wciąż proces niezakończony. Nie możemy mówić, że Europa Środkowa jest już regionem, który nie wymaga wsparcia.
To nie zmienia faktu, że my się bogacimy, a kraje na południu kontynentu – Grecja, Włochy, Portugalia – biednieją.
Tak, ale przeciętny poziom życia w polskich regionach jest nadal niższy niż w najbiedniejszych regionach na południu Włoch. Nie jest uprawnione – i nie ma poparcia w traktatach – założenie, by wspierać tych, którzy mają problemy ze wzrostem gospodarczym, bo Europa Środkowo-Wschodnia radzi sobie nieźle.
Największą nowością tego budżetu jest propozycja powiązania funduszy unijnych z praworządnością. Wbrew temu, co mówi Komisja, okoliczności wskazują, że chodzi tu o Polskę.
W sferze merytorycznej projekt rozporządzenia dotyczącego praworządności nie jest szczególnym zagrożeniem dla Polski. W zasadzie spełniamy wszystkie z siedmiu kryteriów określonych w rozporządzeniu, poza podnoszoną przez KE kwestią negatywnej oceny niezależności sądownictwa. W Polsce system ochrony odbiorców środków unijnych jest skuteczny.
Z tym wiąże się polityczny wymiar tej kwestii. Słuchając wypowiedzi unijnych komisarzy, trudno się oprzeć wrażeniu, że to może być element nacisku politycznego.
Nasze doświadczenia związane z kontrolą inwestowania unijnych środków pokazują, że czasem w działaniach służb KE jest to mechanizm subiektywny. Dla przykładu – w poprzedniej perspektywie finansowej, jeszcze za czasów minister Bieńkowskiej – KE chciała zawiesić nam środki z tytułu zmowy wykonawców odcinka jednej z autostrad. A okoliczności były takie, że to polskie władze wykryły, powiadomiły i wykonały wszystkie działania związane z ochroną europejskiego budżetu. Zaproponowane przez KE rozporządzenie da jeszcze większe dyskrecjonalne uprawnienia Komisji Europejskiej.
Poza tym propozycja KE narusza równowagę instytucjonalną w UE. Komisja dała sobie bardzo duże uprawnienia, na niejasnych i mocno ocennych zasadach.
Rząd pracuje nad nową polityką migracyjną. Zgodnie z zapowiedzią ma ona chronić polski rynek pracy.
To jest ogromne wyzwanie, bo wszędzie kwestia migracji oraz mniej lub bardziej rzeczywistej konkurencji na rynku pracy ze strony migrantów budzi duże emocje. Z punktu widzenia sytuacji gospodarczej i demograficznej jesteśmy skazani na przyjmowanie osób migrujących. To stało się szybciej, niż nam wszystkim się wydawało; kilka lat temu myśleliśmy o tym jako o dalekiej perspektywie.
Ważną kwestią będzie asymilacja i integracja osób migrujących do Polski. Obecne rozwiązania nie są optymalne, nie dają osobom przyjeżdżającym do Polski stabilizacji, pewności i jasnej perspektywy co do kontynuacji pobytu.
Widzimy pozytywny wpływ pracowników migrujących na wynik Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Zatrudnienie legalne i dobre jakościowo przekłada się na kontrybucję do polskiego budżetu. Krótki okres zatrudnienia do trzech miesięcy i związane z tym trudności biurokratyczne mają bardzo często przełożenie na nielegalne zatrudnienie, któremu będziemy przeciwdziałać.
Obecnie procedura ubiegania się o pozwolenie trwa za długo, zwłaszcza że wniosków jest coraz więcej.
Lada moment resort rodziny i pracy zaprezentuje pakiet rozwiązań. Ale mogę powiedzieć, że naszym celem nie jest zwiększanie zatrudnienia do obsługi procedur, które są bezproduktywne.
Nie ma obaw, że najlepiej wykwalifikowani Ukraińcy zaczną odpływać za granicę? Czy mamy w ogóle szansę wygrać konkurencję o takiego pracownika z Niemcami?
Takie obawy są, ale pierwsze doświadczenia po otwarciu krajów UE dla Ukraińców pokazują, że nie ma to charakteru masowego. Naszym dużym atutem jest bliskość kulturowa, językowa i łatwość asymilacyjna. Ważne jest też to, że Polska jest krajem perspektywicznym, który otwiera możliwości. Mamy sporą grupę osób, które przyjeżdżają do Polski, żeby pracować w nowych technologiach. Nasz rynek szybko rośnie i nie jest nasycony. Mając dobry pomysł, można się łatwo na nim odnaleźć. W zglobalizowanym świecie celem nie jest tylko wypełnianie luk na rynku pracy, ale przede wszystkim konkurowanie o talenty w skali globalnej. To jest źródło sukcesu Doliny Krzemowej. Nie zbudowali jej ci, którzy tam mieszkali, ale ci, którzy tam przyjechali. Razem z Ministerstwem Przedsiębiorczości i Technologii oraz instytucjami Grupy PFR, przede wszystkim Polską Agencją Rozwoju Przedsiębiorczości, realizujemy program „Start in Poland”, który jest pilotażem dla tych rozwiązań.
Ilu jeszcze pracowników z zagranicy może przyciągnąć nasz rynek?
Prognozy demograficzne mówią o bardzo szybkim starzeniu się populacji w Polsce. My z kraju, który ciągle jest jednym z najmłodszych w Europie, szybko zmierzamy ku temu, by być krajem najstarszym. Według szacunków GUS liczba ludności w Polsce do 2050 r. może spaść o ponad 4 mln. Te prognozy są niepokojące i oznaczają duże ubytki, jeśli chodzi o grupę pracujących w najbardziej mobilnym wieku – od 18 do 45 lat.
Jeżeli w sposób szybki i zdecydowany nie zmienią się trendy demograficzne, to jesteśmy skazani na migrację chociażby po to, by utrzymywać nasze tempo rozwoju gospodarczego.
Otwieranie się na migrantów jest bardzo niepopularne wśród wyborców PiS. To było jedno z głównych haseł wyborczych.
Cała kwestia migracji była sprowadzona do proponowanego przez Komisję Europejską mechanizmu relokacyjnego. Kampania w 2015 r. i cała dyskusja w UE była zbudowana wokół tego, kto przystępuje, a kto nie przystępuje do mechanizmu relokacji. Natomiast ona nie dotyczyła migracji jako takich. Na to nakładały się mocno kwestie kulturowe i pochodzenia migrantów. Mechanizm relokacji nie był do końca dobrze przemyślany i – jak widać – teraz w zasadzie następuje jego cichy koniec.
Najtrudniej jest zmienić lęki i obawy ludzkie, zwłaszcza gdy mają one kontekst kulturowy i mniej lub bardziej racjonalne podłoże. Polityka rządowa nie może abstrahować od tych kwestii. Otwarcie się na kraje, które są nam bliskie kulturowo, jest strategią dobrą. Mimo różnych dyskusji w mediach blisko dwumilionowy napływ pracowników ze Wschodu nie spowodował jakichś istotnych zaburzeń i problemów społecznych. Cały ten proces należy ocenić bardzo pozytywnie.
Chodzi o długotrwałe, mocne podstawy wzrostu gospodarczego w Polsce, a tego – chciałbym to podkreślić z całą mocą – przy istniejącym potencjale ludzkim nie da się zrobić w sposób odpowiedzialny. Musimy być otwarci na migrantów, uwzględniając w działaniach rządu, że może to budzić lęk i obawy w kontekście ich pochodzenia, bezpieczeństwa i kwestii kulturowych. Naszym długofalowym celem powinna być integracja osób przyjeżdżających z polskim społeczeństwem.