Od początku roku do czerwca przypadków zakażenia było o 400 więcej niż przed rokiem, co potwierdza utrzymujący się od kilku lat trend wzrostowy. Z danych Państwowego Zakładu Higieny wynika, że w 2016 r. liczba chorych przekroczyła 10 tys. i była o ponad 1,5 tys. większa niż w 2015 r.
W Rzeszowie tuż przed Bożym Ciałem z objawami choroby trafiło do szpitala sześć osób. W sumie zatrutych było 40. Powód? Omlety sprzedawane przez jedną z firm cateringowych. W trakcie długiego weekendu do szpitala z podejrzeniem salmonellozy przyjęto też ponad 40 dzieci z wrocławskiego żłobka, a w małopolskim zachorowało na nią kilkudziesięciu uczestników wesela. To przypadki tylko z ostatnich dni.

LICZBA ZACHOROWAŃ NA SALMONELLOZĘ
O salmonelli w Polsce zrobiło się głośno w 2016 r. za sprawą jaj dystrybuowanych przez jedną z popularnych sieci marketów. Główny inspektor sanitarny opublikował nawet na swojej stronie numery serii, których należy się wystrzegać – bakteria została wykryta w dwóch stadach kur niosek. Szybko okazało się, że zakażone polskie jaja trafiły również do sklepów w 14 państwach Europejskiego Obszaru Gospodarczego. – We wrześniu ubiegłego roku, w wyniku prowadzonego dochodzenia, jako nośnik zakażenia zidentyfikowano jaja pochodzące z Polski. Trafiły one do: Belgii, Bułgarii, Chorwacji, Czech, Danii, Grecji, Niemiec, Francji, Węgier, Irlandii, Włoch, Holandii, Norwegii, Rumunii, Słowacji, Szwecji, Wielkiej Brytanii, Angoli, Dżibuti, Gambii, Hongkongu, Iraku, Liberii, Omanu oraz Zjednoczonych Emiratów Arabskich – wylicza Małgorzata Sadkowska-Todys, kierownik zakładu epidemiologii Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH. Przyznaje, że zbiegło się to ze wzrostem zachorowań na salmonellozę w kraju.
Jedna z hipotez tłumaczących sytuację to niestosowanie u nas formaldehydów. Polska i Hiszpania, jak podał „Euroreporter” (portal informacyjny UE) w artykule z końca maja tego roku poświęconym temu problemowi, jako jedyne sprzeciwiły się (wbrew opiniom agencji unijnych) używaniu środków biobójczych z zawartością formaldehydów jako dodatku do pasz. Całkowity zakaz obowiązuje od połowy 2016 r. „Konsekwencje były widoczne bardzo szybko” – pisze autor artykułu. Argumentuje, że kilka tygodni po tym, kiedy przepisy weszły w życie, doszło do eksplozji zakażeń, a tropy prowadziły do polskich farm – efekty były dramatyczne. Doprowadziły do śmierci dwóch osób: pięcioletniego dziecka w Chorwacji i innej osoby na Węgrzech – podaje Martin Banks, autor artykułu.
Jak tłumaczy dr Jacek Boruta, dyrektor biura pasz, farmacji i utylizacji w Głównym Instytucie Weterynarii, Polska wycofała się z formaldehydu, gdyż ten utracił status środka biobójczego dwa lata temu. – Obecnie jego producent ubiega się o jego rejestrację jako dodatku do pasz. Uznaliśmy, że do czasu potwierdzenia jego statusu nie będziemy go stosować. Przy podejmowaniu decyzji oparliśmy się na opiniach Państwowego Instytutu Weterynaryjnego – Państwowego Instytutu Badawczego w Puławach oraz Instytutu Zootechniki – Państwowego Instytutu Badawczego w Krakowie-Balicach – dodaje Jacek Boruta. Podkreśla, że z badań przeprowadzonych przez instytut wynikało, że pasze nie są nośnikiem salmonelli.
Innego zdania jest prof. Romuald Zabielski z Katedry Chorób Dużych Zwierząt z Kliniką Wydziału Medycyny Weterynaryjnej SGGW, powołując się m.in. na najnowsze opublikowane w Niemczech badania. – Uważam, że obecne zjawisko salmonellozy to pochodna spadku do granicy opłacalności produkcji drobiu i żywca. Być może producenci pasz i rolnicy sięgają po coraz tańsze rozwiązania, przez to i mniej bezpieczne – podkreśla. Poza tym, jak zauważa, osoby uczestniczące w produkcji pasz i produkcji zwierzęcej nie są badane pod kątem nosicielstwa salmonelli, jak ma to miejsce przy produkcji żywności dla ludzi.
Obok problemów epidemiologicznych sytuacja ma wpływ na biznes. W I kwartale tego roku wolumen polskiego eksportu jaj zmniejszył się o 24,3 proc. w porównaniu do poprzedniego roku, w którym wzrost wyniósł 36,2 proc. Natomiast producenci jaj oraz drobiu stają się coraz bardziej uzależnieni od popytu zagranicznego. Rynek krajowy osiągnął poziom nasycenia. Z tego względu zadbanie o bezpieczeństwo polskiej żywności jest niezwykle istotne. Szczególnie że jest szansa na odnowienie kontraktów na dostawę mięsa drobiowego do Chin.
wszystko zniszczyć, tylko dlatego bo działa(2017-06-21 12:50) Zgłoś naruszenie 81
Trzeba było jeszcze bardziej likwidować sanepidy. Normalnie geniusz musiał na to wpaść. Im większe zagrożenie epidemiologiczne - tym mniejsza ochrona. Polikwidowane laboratoria, kiedy dawniej niemal w każdej powiatówce było laboratorium badające bezpieczeństwo wody, żywności, środowiska pracy, choroby jelitowe. Teraz w mojej miejscowości woda z kranu śmierdzi jakimiś chemikaliami, a ja nawet nie wiem kto to bada i jak często. Co rusz znajomi mi mówią, że mają jakieś schorzenia jelitowe. Do tego jakieś choroby, których nigdy w Polsce nie było (e.g. bostonka itp). Ludzie zwożą z całego świata nie wiadomo jakie schorzenia. A jedyna instytucja chroniąca przed tym wszystkim - ledwo się trzyma na nogach, a ma być jeszcze podobno dobijana.
Pokaż odpowiedzi (3)Odpowiedztaka prawda(2017-06-22 16:01) Zgłoś naruszenie 00
Sanepidy są przekupne. Znam prywatne przedszkole i szkołę gdzie grzyb zajął sufit i ściny ale jakoś sanepid tego nie widzi . Dzieci oddychają zatrutym powietrzem, a placówka działa. Tak samo tutaj, od razu trzeba było zamknąć te kurniki a drób z utylizować.a tak zaraza rozeszła się po całym kraju.
ooka(2017-06-22 05:17) Zgłoś naruszenie 22
To, że gdzieś występują patologie, to nie znaczy, że system w całości jest zły. Jeśli boli cie kolano, to od razu popełniasz samobójstwo? Sanepidy były psute od kilkudziesięciiu lat. Rządzący robili co mogli, żeby tą inspekcje rozp...... Zarobki poniżej poziomu sprzątaczki, niepewność pracy, niedofinansowanie, głupie przepisy, likwidacja laboratoriów. Od co najmniej 20 lat władza cieżko pracuje, żeby to zniszczyć. To, że to jeszcze choć odrobinę działa - to cud. Wkrótce zapewne zostanie zniszczony do reszty, wtedy zobaczysz ile takich zatruć będzie, bo jesteśmy narodem, który zasady higieny ma w ......., aż do momentu jak siedzi na kiblu z ciężką biegunką.
dodi(2017-06-21 22:18) Zgłoś naruszenie 41
pier****lenie o szopenie! gdyby sanepid od razu zamknal lokal w oświecimiu/porębie, nie doszłoby do drugiego (4 dni po pierwszym) zatruciu. Sanepid wzial w łape???
nie żal (2017-06-22 00:34) Zgłoś naruszenie 30
Niech będzie dobijania i posypana solą drogową od producentów których nazw nie podano opinii publicznej ale Sanepid chyba wie do kogo po tę sól się zgłosić...
OdpowiedzAa(2017-06-22 16:04) Zgłoś naruszenie 00
Czemu jeszcze te trujące firmy działają? Powinni byli już dawno je zamknąć, drób zniszczyć i przynajmniej kilka dobrych lat nie wpuszczać tam żadnych zwierząt. ale tak jak z tą solą drogową - niech się truje społeczeństwo. Najważniejsze, żeby lobby było zadowolone.
Odpowiedz