Przepisy dotyczące skrócenia czasu pracy lekarzy powinny wejść w życie nie z początkiem 2008 roku, ale rok później - proponuje rząd. Lekarze twierdzą, że na takie rozwiązanie się nie zgodzą.

Wczoraj premier Donald Tusk powiedział, że minister zdrowia Ewa Kopacz będzie przekonywać związki zawodowe pracowników medycznych, aby przepisy znowelizowanej ustawy o zakładach opieki zdrowotnej, które wprowadzają od 1 stycznia 2008 r. skrócony czas pracy lekarzy, weszły w życie z opóźnieniem. Zgodnie z nimi, lekarze będą mogli pracować średnio 48 godzin tygodniowo. Premier wyjaśnił, że minister zdrowia zaproponuje przesunięcie wejścia w życie tych przepisów o kolejny rok.
Rząd zdaje sobie sprawę, że takie rozwiązanie wymaga przede wszystkim zgody lekarzy oraz wydzielania dodatkowych środków finansowych w Narodowym Funduszu Zdrowia za zwiększenie ich wynagrodzeń.
- Dzięki temu pełniliby oni dyżury w dotychczasowej formule, ale za trochę wyższe wynagrodzenie - powiedział premier Donald Tusk.
Lekarz odrzucają jednak propozycję rządu przesunięcia daty wejścia w życie przepisów o skróconym czasie pracy.
- Takiej zgody nie będzie - podkreśla Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL), który dzisiaj m.in. w tej sprawie ma się rozmawiać z minister zdrowia.
Jego zdaniem, przesunięcie daty wejścia w życie przepisów znowelizowanej ustawy o ZOZ spowoduje, że lekarze będą masowo składać pozwy do sądów o odszkodowanie za pracę w wymiarze przekraczającym 48 godzin tygodniowo. Pozwy w tej sprawie złożyło już ponad 4 tys. lekarzy, którzy domagają się zapłaty za pracę ponad wspomniany limit od momentu wejścia Polski do UE, czyli od 1 maja 2004 r.
- Najwięcej spraw tego typu, bo ponad 750, jest w województwie łódzkim - mówi Czesław Miś, lekarz pediatra, który w 2006 roku jako pierwszy w grudniu 2006 r. wywalczył w sądzie czas wolny za dyżury pełnione w wymiarze dłuższym niż 48 godzin tygodniowo.
Z szacunków OZZL wynika, że tylko rozstrzygnięcie na rzecz lekarzy już złożonych pozwów może kosztować placówki ochrony zdrowia ponad 3 mld zł.
Zdaniem Macieja Jędrzejewskiego, szefa mazowieckiego regionu OZZL, jedynym akceptowalnym przez związek rozwiązaniem jest podniesienie przez NFZ wyceny jednego punktu rozliczeniowego (ich liczba decyduje o cenie poszczególnych procedur medycznych) z 11 zł do 18 zł. Dzięki temu do szpitali trafiłoby więcej pieniędzy.
- Jeżeli dyrektorzy szpitali podnieśliby wynagrodzenie zgodnie z naszymi postulatami, to wtedy lekarz zdecydowaliby się na podpisanie tzw. klauzuli opt-out. Dzięki temu pracowaliby dłużej niż 48 godzin tygodniowo - dodaje Maciej Jędrzejewski.
W ten sposób rząd miałby przynajmniej cztery miesiące na zmianę przepisów ustawy o ZOZ, które byłby satysfakcjonujące dla obu stron (bo na tyle lekarz może podpisać zgodę na pracę w dłuższym wymiarze).
4 tys. lekarzy domaga się zapłaty za pracę ponad 48-godzinny tygodniowy limit
DOMINIKA SIKORA