Ani związki zawodowe, ani pracodawcy nie chcą ograniczeń sprzedaży w co drugą niedzielę. Te pierwsze domagają się, by obowiązywały w każdą, a drudzy – w żadną z niedziel. Rząd namawia do kompromisu i sugeruje ograniczenie liczby wyjątków od zakazu, a spółdzielcy – równe traktowanie wszystkich placówek. Pewna wydaje się tylko data wejścia w życie obostrzeń – 1 stycznia 2018 r.
Alfred Bujara przewodniczący handlowej Solidarności, pełnomocnik inicjatywy ustawodawczej w sprawie wolnych niedziel / Dziennik Gazeta Prawna
Stanisław Szwed wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej / Dziennik Gazeta Prawna
Ryszard Jaśkowski prezes Związku Rewizyjnego Spółdzielni Spożywców „Społem” / Dziennik Gazeta Prawna
Renata Juszkiewicz prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji / Dziennik Gazeta Prawna
prof. Monika Gładoch Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Pracodawcy RP / Dziennik Gazeta Prawna
W Sejmie trwają prace nad obywatelskim projektem w sprawie ograniczenia handlu w niedziele. Czy wprowadzenie takich obostrzeń jest teraz zasadne?
Alfred Bujara
NSZZ „Solidarność” walczy o wolne niedziele od 18 lat. W 2007 r., po proteście pracowniczym, udało się wprowadzić wolne święta. Te propracownicze rozwiązania wprowadziła rządząca wówczas koalicja PiS-Samoobrona-Liga Polskich Rodzin. Pierwsze z tych ugrupowań rządzi obecnie i zawsze wspierało nas w kwestii rozszerzenia ograniczeń na niedziele. Dlatego mamy nadzieję na to, że teraz uda się wreszcie wprowadzić takie zmiany. Daliśmy PiS duży kredyt zaufania, bo wiedzieliśmy, że jeśli ta partia wygra wybory, poprawią się warunki zatrudnienia. I to się stało – wiele osób, przede wszystkim w branży sprzątającej, ochronie, ale także w handlu zarabiało znacznie mniej niż 13 zł za godzinę. Cieszymy się z wprowadzenia minimalnej stawki dla zatrudnionych na umowach cywilnoprawnych, znaczącej podwyżki minimum dla pracowników, ale liczymy też na spełnienie deklaracji dotyczących niedzielnego ograniczenia handlu. Sprzyja temu obecna sytuacja ekonomiczno-społeczna – mamy niskie bezrobocie i koniunkturę gospodarczą.
Stanisław Szwed
W polskim prawie i kulturze obowiązuje – co do zasady – zakaz pracy w niedziele i święta. W te dni mogą być wykonywane tylko prace i zajęcia, które są potrzebne ze względu na codzienne potrzeby ludności. Pytanie, czy handel w sklepach jest takim niezbędnym działaniem. Według mnie nie. Zdaję sobie jednak sprawę, że to regulacja złożona i wymagająca przemyślenia. W 2007 r. prowadziłem w Sejmie prace legislacyjne nad ustawą o zakazie pracy w handlu w święta i w trakcie debaty publicznej również wówczas przeciwnicy zakazu twierdzili, że zmiana prawa spowoduje redukcję etatów i problemy ekonomiczne branży handlowej. Te prognozy się nie potwierdziły. Dziś zdecydowana większość społeczeństwa przyzwyczaiła się już do zakazu pracy w handlu w święta i go popiera. To dobry moment na rozszerzenie tych ograniczeń. Trzeba jednak rozstrzygnąć, jakie placówki – ze względu na codzienne potrzeby – powinny być otwarte w niedziele. To niełatwe, bo z jednej strony chcemy poprawić sytuację pracowników handlu, czyli głównie kobiet, dla których przebywanie z rodziną w niedzielę ma bardzo istotne znaczenie, a z drugiej – nie można pomijać faktu, że w ostatnich latach Polacy przyzwyczaili się do otwartych centrów handlowych i spędzania w nich niedzieli. Sądzę, że są znacznie lepsze sposoby na wspólne spędzanie niedziel, ale taki model się wykształcił. Dodatkowo należy brać pod uwagę argument redukcji zatrudnienia i spadku obrotów, bo tym razem ograniczenia mają dotyczyć 45 dni, a nie jak w 2007 r. 12 dni świątecznych. Dlatego rząd poparł samą propozycję rozszerzenia zakazu o niedziele, ale powinniśmy dyskutować o szczegółowych rozwiązaniach.
Ryszard Jaśkowski
Zgadzam się z argumentem, że w niedziele powinny być świadczone tylko niezbędne prace. To nasza tradycja. Oczywiście w dyskusji pojawia się pytanie: czemu mamy ograniczać tylko działalność jednego sektora, a nie także np. branży gastronomicznej, transportowej lub ochrony zdrowia. Odpowiedź na nie jest prosta – handel nie jest działalnością wymagającą stałego funkcjonowania i codziennie niezbędną. Tym różni się np. od hotelarstwa i gastronomii lub służby zdrowia. Lekarz lub kierowca, wybierając zawód, wie, że musi się liczyć z niedzielną pracą. Nie ma powodów, dla których powinna się liczyć z tym np. kasjerka. Dodatkowo mówimy o bardzo znaczącej grupie osób, bo w handlu pracuje ponad 1 mln pracowników, którzy dziś nie mogą liczyć na gwarancję niedzielnego odpoczynku. Kwestie społeczne i kulturowe też mają znaczenie. Młodzi ludzie wychowują dziś dzieci pomiędzy regałami sklepowymi, bo do centrów handlowych jeździ się po to, aby spędzić tam czas. Powinno nam raczej zależeć na przekazywaniu najmłodszym naszych tradycyjnych wartości. Nie można tego argumentu pomijać. Jeśli jednak chcemy wprowadzać zakaz handlu w niedziele, musi być on sprawiedliwy. Ustawa w tej sprawie powinna jednakowo traktować wszystkie podmioty trudniące się działalnością handlową. Wyjątków od tej zasady powinno być jak najmniej, a niestety w ostatnim czasie dyskutujemy nad coraz szerszym katalogiem wyłączeń. To oznacza, że możemy otworzyć puszkę Pandory. Branża będzie skłócona, pełna wzajemnych pretensji i zarzutów dotyczących nieuczciwego działania. Takie jest stanowisko większości tych handlowców, którzy popierają inicjatywę ustawodawczą w sprawie zakazu.
Renata Juszkiewicz
W związku z obecną sytuacją na rynku nie powinniśmy wprowadzać ograniczenia handlu w niedziele. Nie można porównywać warunków z roku 2007, gdy wprowadzono zakaz pracy w handlu w 12 świąt, z aktualną sytuacją i propozycją zakazu, który miałby objąć 45 niedziel.
Z raportu PwC zamówionego przez Polską Radę Centrów Handlowych wynika, że obroty spadną o 9,6 mld zł, a zatrudnienie w branży – o ok. 40 tys. osób. Spadek obrotów oznacza mniejszą konsumpcję, co będzie skutkowało spadkiem PKB. Nie jest prawdą, że zakupy niedzielne rozłożą się na inne dni tygodnia. Owszem od czwartkowego popołudnia do późnych godzin w sobotę ruch będzie większy, ale nie zrekompensuje on całkowicie zamknięcia placówek w niedziele. Wynika to z tego, że coraz więcej osób pracuje dłużej i w zwykły dzień po pracy klienci najczęściej robią jedynie niewielkie, najpotrzebniejsze zakupy w sklepie położonym blisko miejsca zamieszkania. Duże zakupy tygodniowe robi się w weekend. Równie istotne są kwestie związane z zatrudnieniem. Pan minister słusznie zauważył, że większość pracowników handlu stanowią kobiety. Trudniej jest im znaleźć zatrudnienie niż mężczyznom. Handel jest szansą na pracę dla wielu z nich, w szczególności dla poszukujących etatu w mniejszych miejscowościach, bo sytuacja na rynku poza większymi miastami – mimo poprawiających się wskaźników – nie jest łatwa. Nie można też zapominać o studentach. Według raportu Jobsquare handel jest dla nich najczęściej pierwszym miejscem pracy, a także szansą na dorobienie jeszcze w czasie nauki. Daje szanse na szybki awans w hierarchii i zdobycie pierwszych doświadczeń zawodowych. Te osoby stracą na wprowadzeniu zakazu. Na obecną chwilę projekt nie spełnia wymagań rynku. I nie jest dopasowany do potrzeb społecznych – poprzez swoją frekwencję w centrach w niedziele Polacy potwierdzają, jak bardzo cenią handel w niedziele.
Alfred Bujara
Ale obroty w niedziele nie są najwyższe. Największa sprzedaż przypada na piątek i sobotę. Okazuje się, że większość odwiedzających placówki handlowe w niedzielne dni to tzw. apacze – patrzą jedynie na towary, ale ich nie kupują, tylko spacerują. W twierdzeniach pani prezes Renaty Juszkiewicz jest niekonsekwencja – jej zdaniem sprzedaż ma się przenieść na czwartek–sobotę, a jednocześnie spadną obroty i konieczne będą zwolnienia?
Renata Juszkiewicz
Ruch w końcu tygodnia będzie, ale na pewno nie wszyscy klienci, którzy obecnie przychodzą w niedziele, znajdą czas na zakupy w piątek lub sobotę. Proszę pamiętać, że więzi w rodzinie buduje wspólnie spędzany czas również na zakupach w niedziele.
Alfred Bujara
I będą głodni chodzili?
Renata Juszkiewicz
Przecież nie mówimy jedynie o zakupach podstawowych, czyli artykułach spożywczych, ale także o innych usługach i produktach, które kupuje się w weekend, gdy klienci mają więcej czasu. Chodzi też o tzw. zakupy impulsywne, których nie dokonuje się w zwykły dzień, gdy klient wpada na chwilę do sklepu po pracy. Te obroty nie zostaną zrekompensowane w inny dzień, co odczują pracodawcy i pracownicy handlu.
Alfred Bujara
Przy zbieraniu podpisów pod obywatelskim projektem odwiedziłem kilkanaście galerii handlowych w całej Polsce. Pytałem pracowników, czy nie obawiają się utraty pracy, jeśli projekt wszedłby w życie. Nie było takich obaw. Za to wszyscy wskazywali, że niedzielni klienci najczęściej jedynie przymierzają, oglądają, oceniają towary, ale ich nie kupują. Sprzedaż przed dniami wolnymi w handlu znacząco wzrasta nie tylko w branży spożywczej. O tym świadczą statystyki.
Ryszard Jaśkowski
Proponuję drobny eksperyment. Zadajmy sobie pytanie – kto z nas chciałby pracować w niedziele?
Renata Juszkiewicz
Nie chciałabym pracować w niedziele i dlatego nie wybrałam zawodu, który by tego wymagał. Ale gdybym się na niego zdecydowała, to również w ten dzień wykonywałabym obowiązki. Nie rozumiem, dlaczego akurat branżę handlową czekają ograniczenia, skoro w niedziele pracuje 47 proc. Polaków, z czego na handel przypada tylko 5 proc.
Monika Gładoch
Zapewne nikt nie odpowiedziałby twierdząco na pytanie dotyczące wykonywania obowiązków zawodowych w niedziele. Kodeks pracy ogranicza możliwość świadczenia pracy w ten dzień i dopuszcza ją jedynie na zasadzie wyjątku. Problem w tym, że te odstępstwa są bardzo szeroko określone. Dlatego trzeba sobie zadać pytanie: czy tylko handel ma być wyłączony w niedziele, czy także inne działalności? Podam własny przykład – przez kilkanaście lat prowadziłam w niedziele wykłady dla studentów. Zdziwiłabym się bardzo, gdyby związki zawodowe nie starały się wykorzystać obecnej sytuacji politycznej do wprowadzenia zakazu, ale pojawia się pytanie: dlaczego ma on obejmować tylko pracowników handlu, skoro tak wielu przedstawicieli innych zawodów musi pracować w niedziele i nie zawsze można twierdzić, że to praca, która jest niezbędna tego dnia. Twórcy projektu powinni nas przekonać, dlaczego należy dokonać takiego wyłączenia, i to właśnie teraz. Z perspektywy związków błędem było to, że w okresie transformacji ustrojowej zaakceptowały one tak szeroką możliwość wykonywania pracy w niedziele. Polacy przyzwyczaili się przez ostatnie prawie trzy dekady, że w niedziele sklepy są otwarte. A już pierwszą porażką w walce o wprowadzenie zakazu jest źle przygotowany projekt obywatelski. Został krytycznie oceniony w Radzie Dialogu Społecznego, nawet przychylny sprawie rząd w swoim stanowisku nie pozostawił na nim suchej nitki. Proponuję więc – zróbcie dobry projekt, ale najpierw rozmawiajcie, zbierzcie opinie i uwagi.
Alfred Bujara
Bardzo proszę o wskazanie rzekomych błędów w tym projekcie.
Monika Gładoch
Jest ich wiele, np. projekt zawiera definicje, które są nowe i niezrozumiałe, poszczególne przepisy są wzajemnie sprzeczne i niespójne z kodeksem pracy. To ważne, bo nie mam wątpliwości, że ten rząd będzie dążył do ograniczenia pracy w niedziele, ale pojawia się wątpliwość, czy tylko w handlu, czy także w zakresie innych grup zawodowych. I nie powinniśmy się w dyskusji na ten temat skupiać na kwestiach światopoglądowo-religijnych. Mieszkam w okolicy kościoła Dominikanów, popularnego wśród warszawskich wiernych, i co niedziela tłum uczestników mszy jest naprawdę bardzo duży. Ale nie wiem, czy te osoby nie udają się następnie na zakupy do galerii handlowych. Jedno nie wyklucza drugiego, bo obie aktywności mogą być dla nich ważne z zupełnie innych powodów. Zadajmy sobie pytanie o cel projektu: czy ma zniechęcić do zakupów w niedziele, wprowadzić zakaz handlu w ten dzień, czy też jest to pierwszy krok do ogólnego ograniczenia pracy w niedziele? W zależności od odpowiedzi pojawią się kolejne wątpliwości, np. czy takie rozwiązania nie będą niekonstytucyjne ze względu na to, że ograniczają działalność tylko wybranym podmiotom? Albo czy po tak długim czasie dopuszczenia handlu w niedziele możemy go całkowicie zakazać? I wreszcie: czy my wiemy lepiej, czego potrzebują Polacy, i będziemy ich uczyć, jak i gdzie należy wychowywać dzieci i prowadzić aktywność rodzinną? Ja też mogę państwu zadać eksperymentalne pytanie: czy powinnam uczyć w niedziele, czy rzeczywiście jest to niezbędna potrzeba ludności?
Alfred Bujara
W niektórych krajach zachodnich zajęcia są prowadzone w soboty, a nie niedziele. Ja reprezentuję w związku pracowników handlu i bankowości. Nie jestem przedstawicielem kolejarzy, nauczycieli, górników. To odrębne branże, które mają swoją działalność i priorytety. Wiem, że pracownicy z mojej sekcji liczą na nas i chcą wprowadzenia ograniczeń handlu w niedziele oraz lepszych warunków pracy. Okazja ku temu jest dobra. Chcemy przeprowadzić tę zmianę w formie ustawy, bo nie mamy innych instrumentów. Nie mamy partnera do rozmów w tej sprawie po stronie pracodawców – ich organizacje twierdzą, że nie mają umocowania do rozmów z nami w sprawie warunków pracy w całej branży. W sieciach handlowych nie ma ani jednego porozumienia zbiorowego lub zakładowego układu – w przeciwieństwie do wielu innych branż.
Monika Gładoch
A gdyby były porozumienia branżowe, to zgodzilibyście się na uregulowanie w nich kwestii handlu w niedziele?
Alfred Bujara
Tak. O koniecznej regulacji w tym zakresie mówimy od lat. W okresie transformacji gospodarczej społeczeństwo zachłysnęło się pełnymi półkami, dostępnością towarów i usług i nikt nie chciał nas słuchać. Jednocześnie zagraniczny kapitał wszedł do Polski na korzystnych dla siebie zasadach. Odbija się to na warunkach pracy, wystarczy przyjrzeć się płacom w sektorze. Teraz jest okazja do zmian.
Stanisław Szwed
Ale czy realna jest możliwość porozumienia się ze wszystkimi organizacjami pracodawców handlu, które – w zależności od formy, wielkości i rodzaju działalności – różnią się znacząco i konkurują ze sobą?
Renata Juszkiewicz
Reprezentuję 13 zagranicznych sieci handlowych, a połowę rynku stanowią polskie sieci. One są tak samo ważnymi graczami. Przekonać wszystkich do jednej formuły zakazu się nie da. Różnimy się od polskich sieci przede wszystkim tym, że u nas działają związki zawodowe i prowadzimy z nimi dialog. Warunki pracy są coraz lepsze. Każdy oczywiście chciałby zarabiać więcej, ale podstawowa pensja na poziomie 2–2,4 tys. zł dla osoby o niskich kwalifikacjach zawodowych, często przy pierwszej pracy, bez doświadczenia i przygotowania zawodowego, to znacznie wyższe kwoty niż te oferowane w tradycyjnym handlu. Trzeba jednak zadać pytanie także o mniejsze placówki. Duże sieci mają odpowiednią infrastrukturę, np. duże parkingi, więc łatwiej będzie nam przygotować się do zmian w modelu robienia zakupów. Małe sklepy będą miały z tym problem. Wbrew twierdzeniom zakaz nie poprawi ich sytuacji – zaczną się bankructwa, tak jak na Węgrzech po wprowadzeniu zakazu, z którego wycofano się po niespełna roku. Nie jesteśmy gotowi na tak duże zmiany.
Monika Gładoch
Chcę jeszcze zwrócić uwagę na jeden wątek: w uzasadnieniu do projektu wnioskodawcy piszą, że zamknięcie sklepów w niedziele spowoduje większy popyt na usługi gastronomiczne oraz zwiększy zainteresowanie placówkami kulturalnymi. Czy to nie jest hipokryzja? W gastronomii trzeba będzie zatrudnić więcej osób, a to oznacza, że kolejna grupa zawodowa częściej będzie pracować w niedziele. Tyle że nie w handlu. Innymi słowy – ze sklepów do gastronomii.
Alfred Bujara
Warunki wynagradzania w gastronomii są lepsze – pracownicy mogą np. liczyć na napiwki. W szczególności studenci chętnie w ten sposób dorabiają.
Monika Gładoch
Nadal nie rozumiem, dlaczego mamy wprowadzać zakaz handlu w niedziele. Czy chodzi o to, że pracownicy mogą się na ten czas zatrudnić w gastronomii i otrzymywać wyższe zarobki?
W jakim trybie powinien być wprowadzany ewentualny zakaz?
Stanisław Szwed
Przede wszystkim musimy zdecydować, czy odrębnie mają być uregulowane zasady handlu w niedziele i święta. Takie rozróżnienie byłoby nieprawidłowe. Gdybyśmy przyjęli tę wersję projektu, przepisy szczelniej gwarantowałyby wolne niedziele niż wolne święta, co byłoby nieracjonalne. Jeśli jednak chcemy, aby zakazem handlu objęci byli także zatrudnieni na umowach cywilnoprawnych, a nie tylko pracownicy – co wspieram – nie możemy takiej wspólnej regulacji zawrzeć w kodeksie pracy. Bardziej szczegółowe, kodeksowe przepisy dotyczące handlu powinny więc znaleźć się w nowej ustawie, a w k.p. pozostałyby tylko ogólne ograniczenia dotyczące pracy w tej branży. Oczywiście możemy dyskutować na temat zasadności dopuszczenia pracy w niedziele w innych branżach, ale projektowane zmiany dotyczą handlu.
Alfred Bujara
Projekt z pewnością zostanie poprawiony w Sejmie. W tym miejscu odniosę się do krytyki jego założeń. Definicje w nim zawarte można doprecyzować, ale znacznie bardziej niepokojące jest to, że 28 lat po transformacji w przepisach wciąż nie ma unormowanego pojęcia handlu, placówki handlowej, stacji paliw itp. To jest karygodne. Jednocześnie chcę podkreślić, że przedstawiliśmy już propozycje poprawek, które uwzględniają sugestie zawarte w stanowisku rządu, m.in. dotyczące wyjątków od planowanych ograniczeń, w tym centrów w portach przeładunkowych, sklepów internetowych, festynów. Projekt jest dobrze napisany i dlatego środowiska przeciwne zmianom obawiają się go.
Stanisław Szwed
Ważną kwestią jest też sam sposób wdrażania zmian. W stanowisku rządowym podkreśliliśmy, że dobrym rozwiązaniem byłoby stopniowe wprowadzenie ograniczeń. W ten sposób uniknęlibyśmy gwałtownych reakcji na rynku i moglibyśmy monitorować skutki modyfikacji. To ważne, bo zmiana jest newralgiczna i wymaga uwzględniania potrzeb trzech stron: pracodawców, zatrudnionych i klientów. W stanowisku nie przesądzamy, że zakaz miałby obowiązywać początkowo np. w dwie niedziele w miesiącu, bo jest to projekt obywatelski i teraz decyduje o nim Sejm. Ta kwestia powinna być jednak doprecyzowana w trakcie prac parlamentarnych. Moim zdaniem dobrym rozwiązaniem byłby kompromis wszystkich stron w tej sprawie. Ale zdaję sobie sprawę, że nie będzie łatwo się porozumieć.
Renata Juszkiewicz
Pracodawcy oraz reprezentanci zatrudnionych zgadzają się w jednym – nikt nie chce stopniowego ograniczania handlu, np. w co drugą niedzielę. Dodatkowo również producenci są przeciwni takiemu rozwiązaniu, bo dla nich oznacza to kompletne zaburzenie w zapotrzebowaniu na produkty, przestoje w pracy itp. Pracodawcy z branży handlowej musieliby całkowicie przeprogramować systemy działania, a to wiąże się z dużymi kosztami. Przypomnę raz jeszcze, że każde uderzenie w handel, nawet w formie stopniowych obostrzeń, będzie przenosić się na otoczenie, w którym branża funkcjonuje. W tym również na pracowników. Skoro ogranicza się obroty firmie, to trudno wymagać, aby mogła ona pozwolić sobie na podwyżki płac. A teraz są one wprowadzane, nawet kilka razy w roku. Trzeba spodziewać się raczej cięć i szukania oszczędności, jak w każdym przedsiębiorstwie, które traci część dochodów. Przypomnę jednocześnie, że to placówki wielkopowierzchniowe mają najniższą rentowność na rynku. Szybciej rozwijają się franczyza i małe sklepy.
Ryszard Jaśkowski
Zgadzamy się co do oceny tego, że zakaz nie powinien być wprowadzany np. w co drugą niedzielę. Dla nas istotne jest, aby obowiązywał w każdy taki dzień. Ustalanie, czy ma być to np. pierwsza i trzecia niedziela miesiąca, spowoduje dezorganizację w całej branży. Doprowadzi to do tego, że społeczeństwo coraz gorzej będzie oceniać ograniczenia, bo kto będzie pamiętał, czy w konkretny dzień obowiązuje zakaz, czy też sklepy są otwarte. Zdarzą się na pewno sytuacje, że ktoś przyjedzie na zakupy, a okaże się, że akurat dziś ich nie zrobi.
Prawdą jest, że taki tryb wprowadzania zmian wiązałby się z przebudową całego systemu działania nie tylko samych placówek handlowych, ale też producentów, dystrybutorów itp. Nie stać nas na takie eksperymenty. Z kolei jeśli chodzi o zatrudnianie pracowników na różnych umowach, to nie można zapominać o obecnych patologiach w tym zakresie. Teoretycznie w 13 dni świątecznych już teraz powinni handlować tylko właściciele placówek. To jest fikcja. Nikt nie jest w stanie sprawdzić wszystkich otwartych w święta sklepów. Nasze placówki funkcjonują zgodnie z prawem i są w te dni zamknięte. Ale wystarczy wejść do sklepu franczyzowego i okaże się, że one prowadzą sprzedaż niezgodnie z przepisami. Jeśli nie wprowadzimy jasnych reguł w tym zakresie w nowej ustawie, to takie obchodzenie prawa będzie dotyczyć też niedziel.
Jak określić wyjątki od projektowanych ograniczeń?
Ryszard Jaśkowski
Jestem przeciwnikiem jakichkolwiek wyłączeń, a niestety coraz częściej się o nich mówi. Franczyzobiorcy skierowali nawet list do prezesa Jarosława Kaczyńskiego, w którym wskazują, że będą pokrzywdzeni, jeśli zabroni im się handlu w niedziele. W takim razie, co się stanie ze sklepami spółdzielczymi – nie jesteśmy siecią franczyzową, więc ewentualne wyłączenie dla nich nas nie obejmie. Ich placówki będą otwarte przez dodatkowe 45 dni w roku, a nasze nie. Czy to będzie sprawiedliwe? Dlatego nie powinniśmy szeroko określać wyjątków od projektowanego zakazu. Otwarte powinny być tylko placówki, których funkcjonowanie jest niezbędne, np. stacje paliw. Przy czym podtrzymujemy opinię, że takie podmioty muszą spełniać kryterium ograniczonej powierzchni, bo w przeciwnym razie przepisy będą obchodzone – na stacjach paliw powstaną supermarkety. Wprowadźmy ustawę racjonalną i sprawiedliwą dla wszystkich albo w ogóle jej nie wprowadzajmy.
Monika Gładoch
Ta liczba planowanych wyjątków od zakazu pokazuje, jak bardzo projektodawcy boją się skutków ustawy. Chcecie ograniczyć handel, ale określając tak wiele odstępstw, zdajecie sobie sprawę z potrzeb społeczeństwa. Stopniowe wprowadzenie obostrzeń nie jest rozwiązaniem. Gdybym nie miała świadomości tego, jak organizuje się czas pracy w handlu i od jak wielu czynników on zależy, to zapewne przyznałabym, że np. zakaz w co drugą niedzielę to dobry pomysł. Ale w praktyce taka formuła się nie sprawdzi. To prowadzi do polaryzacji stanowisk. Jedna strona mówi, że nie da się wprowadzić stopniowo zakazu, a przy tej liczbie wyjątków pojawią się zarzuty o niekonstytucyjność przepisów, bo nierówno będą one traktować podmioty, m.in. ze względu na ich wielkość, sposób prowadzenia itp. Konstytucja obowiązuje i prawnicy potrafią ją czytać. Z kolei druga strona twierdzi, że nie ma sensu określanie zbyt licznych wyjątków, a zakaz ma obowiązywać w każdą niedzielę.
Stanisław Szwed
Nie można przesądzać z góry, że stopniowe wdrażanie ograniczeń jest nieracjonalne. W Europie całkowity zakaz handlu w niedziele obowiązuje tylko w dwóch krajach – w Niemczech i Austrii. W znacznie większej liczbie państw obowiązują za to ograniczenia częściowe, mieszane i jakoś od lat taki tryb ograniczania pracy w niedziele jest możliwy. Sposoby są różne – nie chodzi tylko o to, że handel może być dopuszczany w co drugą niedzielę. W niektórych krajach to samorządy mają wpływ na określenie ograniczeń lub dotyczą one tylko konkretnych rodzajów działalności. A u nas każda ze stron działa w myśl zasady – wszystko albo nic. Zakaz ma być albo całkowity, albo w ogóle ma go nie być.
Alfred Bujara
Włączanie samorządów to niedobry pomysł. Staramy się wykorzystywać doświadczenia pracowników z innych państw i proponować rozwiązania, które się sprawdzają.
Renata Juszkiewicz
Doświadczenia nie są pod tym kątem najlepsze. Władze samorządowe wprowadziły zakaz handlu w niedziele w Radomiu. Po miesiącu wycofano się z tego rozwiązania. Ale w kwestii wyłączeń – jak rozwiążecie panowie, problem np. dostaw świeżych towarów do mniejszych placówek w poniedziałek rano, skoro zakaz ma obowiązywać do 6 rano w ten dzień? One będą mogły przecież handlować nawet w niedziele, jeśli sprzedaż prowadzi sam właściciel.
Stanisław Szwed
Ograniczenia powinny obowiązywać do końca niedzieli, a więc do północy.
Alfred Bujara
Możemy dyskutować, czy nie powinna być to godz. 4–5 rano w poniedziałek.
Renata Juszkiewicz
A co z konsumentami, którzy w poniedziałek rano o godz. 6 chcą kupić świeże pieczywo?
Monika Gładoch
A gdzie i kiedy gastronomia zrobi zakupy? Ta branża może prowadzić działalność w niedziele, a chce się także przygotować na kolejny tydzień.
Stanisław Szwed
Zbyt obszerna lista wyjątków spowoduje, że ograniczenia nie będą efektywne. Zgadzam się, że dodatkowo może to powodować wrażenie, że chcemy wprowadzać zakaz, ale boimy się konsekwencji z nim związanych. Dlatego raz jeszcze podkreślę – popieramy objęcie ograniczeniami możliwie najszerszej liczby placówek i stopniowe ich wprowadzenie, aby konsekwencje zmian były jak najmniej dokuczliwe dla klientów i wszyscy mieli czas na przyzwyczajenie się do nowej sytuacji. Z jednej strony musimy zadbać o to, aby przepisy nie uniemożliwiały obchodzenia ograniczeń, a z drugiej – aby nie naruszały zasad konkurencyjności podmiotów. Nie może być tak, że sklep Społem będzie w niedziele zamknięty, a funkcjonująca w pobliżu placówka sieciowa otwarta.
Jaki powinien być więc scenariusz postępowania z projektem ograniczającym handel w niedziele?
Renata Juszkiewicz
Najlepszym rozwiązaniem byłoby wycofanie tego projektu, bo to nie jest czas na wprowadzanie tego typu zakazu.
Alfred Bujara
Według pracodawców nigdy nie będzie odpowiedniego czasu na wprowadzenie takich zmian. Sytuacja na rynku pracy jest dobra, prognozy gospodarcze także. To najlepszy moment na wdrożenie ograniczeń. Pracownicy z niecierpliwością czekają na wolne niedziele.
Stanisław Szwed
Możliwy jest kompromis w sprawie tych przepisów. Zgadzam się z opinią, że sytuacja na rynku sprzyja takim zmianom, bo znacznie trudniej byłoby o nich dyskutować, gdyby bezrobocie było wysokie. Myślę, że powinniśmy wprowadzać je od nowego roku – 1 stycznia 2018 r. jest optymalną datą. To zagwarantuje odpowiednio długi czas na przygotowanie się do nowych rozwiązań, także pod kątem logistyki oraz organizacji pracy.
Monika Gładoch
Moim zdaniem tego projektu nie da się poprawić. Ustawa wejdzie w życie, a później trzeba będzie się z niej wycofywać. A drugi raz taka okazja do zmian nieprędko się pojawi, bo politycznie to wyjątkowo korzystny okres dla związków zawodowych. Proszę brać to pod uwagę.
Ryszard Jaśkowski
Nie można lekceważyć podpisów 0,5 mln osób, które chcą ograniczenia handlu w niedziele. Dobrze, że dyskutujemy już od roku o zakazie handlu w niedziele. Projekt rzeczywiście trzeba doprecyzować. Musi być to ustawa sprawiedliwa, która nikogo nie dyskryminuje ze względu na formę własności, w tym spółdzielców. Czas do końca roku możemy wykorzystać do tego, aby zmiany były akceptowane przez wszystkich, również przez duże sieci handlowe.