Dokonaliśmy ogromnego skoku, jeśli chodzi o jakość edukacyjnego zaplecza. Ale towarzyszy mu zjawisko rozwarstwienia szkół
W ciągu ostatniej dekady wyposażenie pracowni naukowych i komputerowych, jakość podręczników oraz zasoby bibliotek w polskich szkołach poprawiły się tak bardzo, że z ogona awansowaliśmy do czołówki krajów OECD – wynika z nowego raportu organizacji „PISA in Focus”. Podobnym wzrostem może się poszczycić tylko Turcja. Tam jednak według badań było tak kiepsko, że ogromny awans spowodował, iż kraj jedynie doszlusował do europejskich przeciętniaków. Dla Polski skok to dobra wiadomość – jak piszą eksperci, jakość zaplecza co prawda nie wpływa automatycznie na efekty nauczania, ale stwarza warunki, by się poprawiały.
Dane, na podstawie których wyliczono wskaźnik zamieszczony w raporcie OECD, pochodzą z międzynarodowego badania PISA 2012. Choć mierzy ono głównie umiejętności uczniów, zawiera też kilka pytań, które pozwalają sprawdzić inne ważne dla szkoły wskaźniki. W kolejnych cyklach badania uczniów i dyrektorów placówek pytano między innymi o infrastrukturę i relacje, które panują w szkole. Jak wynika z odpowiedzi, poprawiająca się infrastruktura to niestety jeden z niewielu powodów do dumy. Dużo gorzej jest na przykład, jeśli spojrzymy na relacje uczeń –nauczyciel. Nie dość, że nasi uczniowie oceniają je najgorzej ze wszystkich badanych 15-latków, to jeszcze wskaźnik ten nie poprawił się w ciągu ostatnich 10 lat. Taki sam problem mają Tunezja, Brazylia, Tajlandia, Austria i Niemcy. Jak pokazują wyniki innych międzynarodowych badań, TALIS, dobre relacje może zastępować po prostu dyscyplina – tę nasi nauczyciele dla odmiany trzymają najlepiej. Podczas gdy średnio nauczyciel w krajach organizacji potrzebuje aż 12 proc. czasu lekcyjnego, by doprowadzić klasę do porządku, polski – tylko 8 proc.
Do tego nasz system coraz mniej wyrównuje szanse edukacyjne uczniów. Jesteśmy wśród krajów, w których w ciągu dekady sytuacja pogorszyła się o 4 punkty na 30-punktowej skali. Wskaźnik wyliczany jest między innymi na podstawie wyników z matematyki w testach PISA. W skrócie: im większe zróżnicowanie wyników jest w szkole, tym jest ona bardziej powszechna. Im mniejsze, tym bardziej jest elitarna. Eksperci biorą też pod uwagę zróżnicowanie statusu socjoekonomicznego uczniów.
Powstawanie szkół gromadzących tylko bardzo dobrych lub tylko przeciętnych uczniów jest trendem w całej OECD. W ciągu ostatniej dekady wskaźnik ten pogorszył się o 2 proc. „Zarządzanie szkołą tak, by nie segregowała uczniów, to jedno z największych wyzwań dla autorów polityki edukacyjnej w kolejnych latach” – piszą autorzy raportu.
– Polska szkoła sama jest rozwarstwiona i cementuje jeszcze podziały, które są w polskim społeczeństwie. Jeśli młody człowiek nie nauczy się w szkole dostatecznie dużo, ryzykuje, że jego życie nie będzie bardziej przebojowe niż życie jego rodziców – uważa prof. Kazimierz Przyszczypkowski z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Zdaniem eksperta wpływ na to ma dużo więcej czynników niż tylko selekcja młodzieży do najlepszych placówek.
– Co roku widzimy po wynikach testów, że gorsze osiągają dzieci ze środowisk wiejskich i małych miasteczek, a także uczniowie z niektórych regionów Polski. Przede wszystkim ma na to wpływ niewielka wymiana nauczycieli. Trudno ich zmienić, nawet jeśli mają słabe wyniki. Ale też niewiele osób chce przyjeżdżać na ich miejsce. Drugi powód to skupianie się w pracy z uczniem tylko na szkole. Bez wsparcia środowiska, w którym dziecko się wychowuje, ona sama niewiele zdziała. Dla wielu rodziców szkoła jest środowiskiem obcym kulturowo do tego stopnia, że posługuje się innym, niezrozumiałym dla nich językiem. Żeby skutecznie pracować z uczniem, trzeba też pracować z jego rodzicami – dodaje.
Wyrównywanie szans jest jednym z głównych celów niemal każdej reformy edukacyjnej – od wprowadzenia gimnazjów przez rząd Jerzego Buzka przez obniżenie wieku szkolnego i obowiązkowe przygotowanie przedszkolne. Ekspert przekonuje jednak, że dotychczasowe reformy edukacji traktowały problem nierówności zbyt wąsko, a wyniki testów to zbyt mało, by pokazać prawdziwe kłopoty szkoły.