- Na pewno warto rozważyć większe wykorzystanie energii obywatelskiej, stworzenie różnych form służby ochotniczej - mówi w rozmowie z Arturem Radwanem minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak. Minister zaznacza jednocześnie, że jest przeciwnikiem powrotu do powszechnego poboru.

Artur Radwan: Czy przymusowy pobór i obowiązek zasadniczej służby może powrócić?

Tomasz Siemoniak: Nie ma takich prac ani planów. Jestem przeciwnikiem odwieszania poboru. Wyrażam taką opinię na podstawie rozmów z dowódcami, którzy dobrze pamiętają zasadniczą służbę wojskową. W ich opinii dziewięciomiesięczna czy nawet roczna służba jest zbyt krótka, aby przygotować kogoś do wymagającego pola walki.

Obecnie nie ma już powszechnego przekonania, że pobór i obowiązkowa służba jest czymś złym.

Z pewnością zainteresowanie obywateli obronnością kraju jest większe. Dlatego należy szukać różnych innych form zaangażowania związanych z obronnością. Z pewnością dyskusja nie powinna zmierzać w kierunku przywrócenia poboru.

Nie ma jednak oferty dla studentów lub innych osób, które np. chciałyby odbyć przeszkolenie wojskowe trwające maksymalnie dwa miesiące w wakacje. Jeszcze kilka lat temu była taka możliwość. Takie osoby nie chcą należeć do Narodowych Sił Rezerwowych (NSR), bo tam szkolenie trwa znacznie dłużej, ale chcą poznać wojsko. Czy tu nie powinno się coś zmienić?

Trzeba o tym rozmawiać, budując model rezerw dla wojska. Jesteśmy otwarci. Działa wiele organizacji pozarządowych o profilu obronnym, blisko z nimi współpracujemy. Na pewno warto rozważyć większe wykorzystanie energii obywatelskiej, stworzenie różnych form służby ochotniczej czy ochotniczego przeszkolenia wojskowego. Sądzę, że można o tym myśleć także w kontekście klęsk żywiołowych, gdzie takie zaangażowanie czy skrzyknięcie się sąsiadów, którzy wiedzą co i jak mają robić, może mieć kapitalne znaczenie.