Średnie uposażenie żołnierza wynosi ponad 4 tys. zł. W armii jest wciąż za dużo oficerów, brakuje natomiast szeregowych. W 2012 roku budżet wyda na emerytury dla żołnierzy 6 mld zł.

Rozmawiamy z Bogdanem Klichem, ministrem obrony narodowej.

Znamy już budżet na 2012 r. z którego wynika, że kolejny raz zamrożone będą wynagrodzenia w państwowej sferze budżetowej w tym też uposażenia służb mundurowych. Żołnierze skarżą się, że pan minister nie zabiegał o podwyżki dla nich. Czy wnioskował pan u premiera o wzrost uposażenia?

Tak występowałem, ale rząd podjął solidarnie decyzję, że płace, poza nauczycielami, będą zamrożone. I ja tę decyzję w pełni respektuję.

Czy w 2013 r. ta sytuacja może się zmienić?

Budżet jest konstruowany z roku na rok. O budżecie na 2013 rok możemy porozmawiać za dwanaście miesięcy.

Tylko dlatego, czy też z obawy przed odejściami z armii i brakiem motywacji?

Od końca 2007 roku uposażenie żołnierzy szeregowych wzrosło o 36 proc., podoficerów o 30 proc., oficerów młodszych 23 proc., oficerów starszych 25 proc., a generałów 21 proc. W efekcie uposażenie żołnierza szeregowego wzrosło o 680 zł, podoficera o około 700 zł, a oficerów około 790 zł. Obecnie średnie uposażenie żołnierza wynosi ponad 4 tys. zł. W 2008 r. były znaczące zmiany i podwyżki dotyczące dodatków i samych uposażeń. Ostatnia podwyżka uposażeń zasadniczych była w 2009 r. To spowodowało, że w 2009 r. mieliśmy kilkunastu kandydatów na jedno miejsce w armii zawodowej. W 2010 r. roku osiągnęliśmy docelowy stan 100 tys. żołnierzy zawodowych. W tym samym roku wprowadziliśmy nowe świadczenie mieszkaniowe o niebagatelnej wysokości 618 zł brutto średnio. W zależności od garnizonu wynosi ono od 300 zł do 900 zł miesięcznie. Ponieważ nikt nie rozlicza żołnierzy z tego świadczenia to dla wielu z nich, którzy mają gdzie mieszkać jest ono dodatkiem do pensji. W związki z tym 45 tys. żołnierzy z tego skorzystało, a to było substytutem podwyżki.

Uposażenie żołnierza przechodzącego na emeryturę

Jeśli jest tak dużo chętnych i nie ma specjalnych odejść to może dobrze, że pan te płace zamroził?

Obecnie szeregowy zawodowy przychodzący do służby jak do pierwszej pracy ma 19-20 lat. Musi mieć tylko ukończone gimnazjum, nie musi mieć wyższych kwalifikacji. Wystarczy, że ma tylko wolę służby w armii i ma kwalifikacje fizyczne i psychologiczne. Wtedy otrzymuje 2,5 tys. zł uposażenia zasadniczego plus znaczna większość z nich otrzymuje 618 zł świadczenia mieszkaniowego. Może też otrzymać niektóre spośród czterech dodatków stałych. Łącznie jego uposażenie miesięczne wynosi około 3,4 tys. zł.

To średnia krajowa dla debiutanta. To może budżet przepłaca, skoro jest tylu chętnych?

Tego nie oceniam.

Czy dokonują się obecnie jakieś zmiany kadrowe w wojsku?

Tak. Musimy uporać się z tym, że jest za dużo podoficerów i oficerów, a za mało szeregowych. Za nami większość zmian strukturalnych w wojsku, które polegały na łączeniu jednostek, powiększaniu lub zmniejszaniu innych.

Za brak podwyżek żołnierze może pana nie lubią, ale na pewno doceniają, że występował pan otwarcie przeciw zmianom w systemie emerytalnym żołnierzy. Jakie ma pan ostateczne stanowisko w tej sprawie?

Od dwóch lat powtarzam, że zmiany nie mogą obejmować tych, którzy już służą w armii. To nie jest tylko mój punkt widzenia, ale reprezentuje go też minister Michał Boni i potwierdza premier.

A jakie jest pana stanowisko wobec tych, którzy dopiero będą wstępować do armii?

Takie jak przedstawia strona rządowa. Trzeba więc podwyższyć minimalny czas służby do 25 lat i wprowadzić wiek emerytalny od 55 lat.

Czy jest to możliwe w tej kadencji?

Wciąż mam nadzieję, że zdążymy. Uważam, że to byłoby domknięcie reformy sił zbrojnych. W naszym budżecie emerytury stanowią coraz większą część i rosną w szybkim tempie. W 2012 r. wydamy na nie o 300 mln zł więcej niż w tym, czyli aż 6 mld zł.

Rozumiem, że pan minister nie chce mówić o tym otwarcie, ale te 15 lat służby jest dla wojska gigantycznym marnotrawstwem ludzi i zasobów. Osobiście znam człowieka, który latał w Iraku i był szkolony za wasze pieniądze w Kanadzie, a teraz po 15 latach służby pracuje w pogotowiu lotniczym.

Sami dowódcy o tym mówią. Jednym z powodów odejść wykwalifikowanych pilotów jest konkurencja rynku cywilnego, a drugim łatwość i szybkość przechodzenia na emeryturę wojskową. To wszystko przy równoległej możliwości nabywania uprawnień cywilnych utrudnia nam utrzymanie fachowca w lotnictwie wojskowym.

Nie ma się co temu dziwić, skoro jego emerytura jest niższa tylko o 25 proc., gdy decyduje się na dorabianie. Czy to też chcecie zmienić?

Tak, ale tylko dla wstępujących do wojska od przyszłego roku, jeśli oczywiście nowelizacja ustawy emerytalnej wejdzie w życie.

Ale skoro wszyscy zgadzamy się co do potrzeby zmian, to dlaczego to tak długo trwa?

Od lipca 2009 roku deklaruję pełną gotowość do zmian systemu emerytalnego pod jednym warunkiem, że zmiany nie obejmą służących już w armii żołnierzy.

Ale rząd jest chyba od podejmowania decyzji, a nie jej odwlekania w czasie?

Ale też od dialogu społecznego, aż się wynegocjuje takie rozwiązania, które po wejściu w życie nie będą kwestionowane. Przy braku dialogu rodzą się rozmaite podejrzenia i plotki. W jednostkach mówiło się, że rząd chce zmieniać system emerytalny w stosunku do osób, które aktualnie służą w wojsku.

W ZUS przy wygaszaniu przywilejów emerytalnych działał identyczny mechanizm – wtedy odeszło 340 tys. osób na emerytury. Dlatego tu chyba też trzeba szybko wprowadzić zmiany, aby ukrócić tego typu plotki?

No tak, bo tego typu plotki powodują spontaniczne reakcje ze strony żołnierzy i zwiększają liczbę niekontrolowanych wypowiedzeń. Dla przykładu w zeszłym roku odeszło 5,4 tys. osób. To nie jest zaskakujące dla nas, bo odejścia od 3 do 5 proc. z wojska to jest nawet wskazana rotacja. Ale kontrolowanie tego procesu jest utrudnione.