Opłaty za żłobki pozwolą na tworzenie i finansowanie kolejnych miejsc - chcemy zachęcać do tworzenia prywatnych placówek, proponując dotacje do każdego dziecka.

Rozmawiamy z Bogdanem Jaskołdem, dyrektorem Biura Polityki Społecznej Urzędu m.st. Warszawy

Na początku kwietnia weszła w życie ustawa o formach opieki nad dziećmi do lat trzech, tzw. ustawa żłobkowa. Obecnie opieka nad małymi dziećmi może być sprawowana przez: żłobek, klub dziecięcy, dziennego opiekuna lub nianię. Żłobki przestały być zakładami opieki zdrowotnej, co pozwoliło samorządom na podniesienie opłat za pobyt dzieci w tych placówkach. W najbliższym czasie Rada Warszawy określić ma wysokość stawek obowiązujących w publicznych żłobkach.

Ilu miejsc brakuje w warszawskich żłobkach?

6 tys. W żadnym innym mieście nie ma takich braków. Nawet gdyby co roku szły duże pieniądze na budowę i utrzymanie żłobków, ten brak mógłby być zlikwidowany w ciągu 4-5 lat.

Czy ustawa żłobkowa pomoże rozwiązać ten problem?

Liczymy na to, że rozwój nowych form opieki nad dziećmi, które wprowadziła ustawa, pozwoli na uruchomienie w Warszawie nowych miejsc. Tym bardziej że prognozowany jest spadek urodzeń mniej więcej od 2015 r., więc gdybyśmy wybudowali dużo nowych żłobków, znowu mogłoby się za jakiś czas okazać, że nie są potrzebne.

Czy jest zainteresowanie tworzeniem prywatnych żłobków i klubów dziecięcych?

Wpływają do nas pytania na ten temat, ale dotyczą przede wszystkim kwot dofinansowania. Myślę, że na razie ludzie obserwują i czekają, chcąc się zorientować, jak to będzie funkcjonować.

A co nowa ustawa zmieniła, czy może dopiero zmieni, w funkcjonowaniu żłobków publicznych?

Najważniejsze jest to, że żłobki przestały być zakładami opieki zdrowotnej, co ma duże znaczenie, bo inne są chociażby wymogi sanitarne czy lokalowe dla tych placówek.

Inna ważna sprawa: dotychczas oplata za żłobek publiczny kształtowała się na poziomie 200 zł i była to opłata tylko za wyżywienie, a to dlatego, że był to zoz, a nasza konstytucja gwarantuje bezpłatny dostęp do publicznych zoz-ów, więc nie można było wprowadzić żadnej opłaty za pobyt dziecka. A żłobek jest placówką, w której dziecko przebywa 8-10 godzin i koszty jego pobytu są znaczne. Warszawa w tej chwili dysponuje 4120 miejscami w publicznych żłobkach i na utrzymanie ich wydaje 50 mln zł rocznie, nie biorąc pod uwagę kosztów inwestycyjnych. W związku z wejściem w życie ustawy pojawiła się możliwość, żeby rodzice partycypowali w kosztach pobytu dzieci w żłobkach. Samorząd warszawski nie udźwignie sam kosztów tworzenia kolejnych brakujących miejsc.

Jakiego rzędu byłyby to opłaty?

Projekt uchwały Rady Warszawy, który przyjęła Komisja Polityki Społecznej i Przeciwdziałania Patologiom, przewiduje, że opłata będzie zależna od dochodu. Koszt miejsca w żłobku to 1170 zł, najbiedniejsi - o dochodzie 700 zł brutto na osobę w rodzinie - będą płacić 17 proc. tej kwoty, czyli 200 zł. Kolejne progi to: 32 proc., czyli 380 zł dla osób z dochodem 701-1450 zł, 51 proc., czyli 600 zł dla rodzin z dochodem 1451-2100 zł, 74 proc., czyli 860 zł w przypadku osób o dochodach 2101-2800 zł. Najbardziej zamożne rodziny, z dochodem przewyższającym 2800 zł na osobę, zapłacą 100 proc. Jest to mniej niż w prywatnych placówkach, gdzie opłaty wynoszą ok. 1,5 tys.- 2,5 tys. zł.

To projekt, który musi zaakceptować jeszcze Rada Warszawy.

Samotni rodzice, np. matki, które muszą pracować i mają pensję na poziomie płacy minimalnej, mają dochód na poziomie ok. 700 zł na osobę - opłata dla nich nie wzrośnie. Kolejne progi są dla tych, którym się powodzi lepiej aż do stawek pełnopłatnych dla najlepiej zarabiających.

Orientowaliśmy się, że najwięcej rodziców będzie w grupie z najniższymi opłatami. Minister pracy i polityki społecznej Jolanta Fedak, która poparła tę inicjatywę, wypowiadała się, że osób płacących pełne stawki byłoby ok. 5 proc.

Rozumiem, że osoby lepiej sytuowane, które chciałyby posłać dziecko do publicznego żłobka, mogą się przeciwko tym opłatom buntować. Ale tu trzeba powiedzieć o jakimś solidaryzmie społecznym. Wiele miast w Polsce nie poradzi sobie samodzielnie. Warszawa potrzebuje 6 tys. miejsc, zorganizowanie ich jest naprawdę trudne. Były takie głosy, że wiele młodych małżeństw spłaca kredyty. Można by się zastanowić, czy dla tych osób nie wprowadzić mniejszych opłat, ale tu pojawiają się kolejne problemy: czy brać pod uwagę kredyty na dwa pokoje, czy na domek też? Różne są kredyty, różny okres ich spłacania. Ale można te opłaty pomniejszać, jeśli Rada tak zdecyduje.

Pamiętajmy jednak, że wprowadzenie tych opłat ma czemuś służyć, my chcemy tym coś załatwić.

Na co przeznaczone będą te pieniądze?

Na tworzenie kolejnych miejsc w żłobkach. Chcemy zachęcać do tworzenia prywatnych placówek, proponując dotacje do każdego dziecka. Jednak jeśli opłat od rodziców nie będzie, to nie wiem, jak miasto sobie poradzi.

Czy w przed wejściem w życie ustawy miasto dotowało prywatne żłobki?

Była możliwość wykupu miejsc. W Białołęce, gdzie nie było innej możliwości, żeby zorganizować dzieciom opiekę, miasto wykupywało miejsca od dwóch żłobków prywatnych, płacąc pełną kwotę 1170 zł. Wcześniej przepisy na to pozwalały, teraz, po wejściu ustawy, takiej możliwości nie ma, może być tylko dofinansowanie. Podpisaliśmy umowę z tymi placówkami do końca sierpnia. Jeśli przez wakacje Rada podejmie uchwałę o dopłatach, wtedy będziemy mogli te miejsca współfinansować na nowych zasadach.

Czy wszystkie prywatne placówki będą mogły otrzymać dotację?

Takie dofinansowanie mogą otrzymać kluby dziecięce i żłobki prywatne. Ale muszą być na to środki.

Chcemy, żeby głosowanie nad wysokością opłat odbyło się najpóźniej w czerwcu. Jeśli radni zgodzą się ich wprowadzenie, w lipcu lub w sierpniu będzie można przygotować uchwałę o wysokości dotacji, tak żeby od września mogły obowiązywać. Wtedy w sierpniu zorganizowalibyśmy konkurs dla tych placówek, które chcą je otrzymać, tak żeby mogły organizować nabór od września.

Tu jest jeszcze jedna kwestia: w przypadku niepublicznych placówek opłatę określa podmiot prowadzący. Pojawia się pytanie, czy nie powinno być zasady, że opłata od rodziców musi być mniejsza o wysokość dotacji. Żeby nie było sytuacji, że miasto współfinansuje, a prowadzący i tak pobiera wysokie opłaty. Rada może określić, kto może otrzymać dotację i np. zaznaczyć, że dotacja powinna pomniejszać opłatę. Wtedy rodzicom byłoby lżej, a podmioty prowadzące byłyby zainteresowane tworzeniem placówek.

A jaki będzie koszt pobytu dziecka u opiekuna dziennego?

Taki sam jak w publicznych żłobkach. Opiekunowi pensję płacić będzie miasto, będzie też dawać pieniądze na żywienie dzieci. Projekt uchwały przewiduje, że wynagrodzenie dla opiekuna wyniesie 2,5 tys. zł brutto.

A czy zgłaszają się już chętni na opiekunów dziennych?

Nie mamy jeszcze zgłoszeń od kandydatów na opiekunów. Opiekun dzienny to dobra forma, ale budzi pewne wątpliwości, np. co będzie, gdy zachoruje. Chcemy, żeby opiekunom pomagali wolontariusze, wtedy byłaby dodatkowa opieka. Na początek chcemy też, żeby ten opiekun był "w zasięgu" jakiegoś żłobka i w razie choroby na kilka dni żłobek przejąłby opiekę. Mamy dane, że żłobki wykorzystywane są dziennie w 60 proc., więc piątka dzieci znajdzie tam tymczasowe miejsce.