Lokalne grupy działania zamiast na aktywizację mieszkańców wsi wydają coraz więcej pieniędzy z Unii Europejskiej na własne działanie. Ale nie dlatego że tak chcą, tylko, że nie mogą poradzić sobie z urzędniczymi absurdami - uważa Wojciech Knieć.
Po dwóch latach realizacji unijnego programu Leader coraz częściej słychać głosy, że może się on zakończyć porażką. Dlaczego?
Z badania przeprowadzonego przez nas we współpracy z Fundacją Partnerstwo dla Środowiska wynika, że program rzeczywiście może zakończyć się niepowodzeniem, jeśli natychmiast nie usuniemy z niego licznych absurdów.
Czego nie udało się zrobić?
Powstało ponad 330 lokalnych grup działania (LGD), które niestety musiały się zderzyć z biurokratycznym błędnym kołem. W efekcie entuzjazm, który w początkach realizacji programu został obudzony na wsi, szybko się wypala. Odpływają z Leadera animatorzy i liderzy wiejscy, którzy byli motywowani do działania.
Dlaczego tak się dzieje?
Wiele inicjatyw LGD zostało stłamszonych przez absurdalne wymogi narzucane przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR) i Ministerstwo Rolnictwa, które argumentowały np., że proponowane przez grupy koszty nie są kwalifikowalne. W efekcie większość pieniędzy LGD wydają na zatrudnianie pracowników w biurach, a coraz mniej na aktywizację mieszkańców wsi. Ale nie dlatego, że tak chcą, tylko że nie mogą. Następuje zjawisko skostnienia tych struktur. Biura LGD ze względu na narzucaną im biurokrację same powoli zamieniają się w miniurzędy. Odkryliśmy też ciekawe zjawisko piramidy strachu: lokalne grupy działania są straszone przez urząd marszałkowski, ten przez ARiMR, agencja przez ministra rolnictwa, a minister przez Europejski Trybunał Obrachunkowy. Jedni delegują na drugich odpowiedzialność za biurokratyczne absurdy, które są kreowane w tym programie. Przedstawiciele urzędów marszałkowskich twierdzą, że wymagają tak szczegółowych dokumentów, bo takie są zalecenia agencji. Ta twierdzi, że jest to zgodne z wytycznymi ministra, a ministerialni urzędnicy, tłumacząc się z nadmiaru biurokracji, wskazują na Brukselę.
Czy program zgodnie z założeniami jest realizowany oddolnie?
Wyniki naszych badań, którymi objęliśmy 57 LGD, ujawniły, że samorządy dość często nadmiernie ingerują w ich prace. Wiele z nich nie umiałoby sobie poradzić bez pomocy gmin, ale z drugiej strony te nadmiernie wpływają na skład zarządu LGD, jak i na lokalne strategie rozwoju. Próbują manipulować grupami dla swoich celów. Natomiast urzędy marszałkowskie próbują narzucać LGD pewne zapisy w lokalnych strategiach rozwoju, a przecież ich przygotowanie jest autonomicznym prawem LGD. To jest niedopuszczalne, ponieważ nie można w takim przypadku mówić o oddolnym charakterze tego programu.
Jakie pozytywne zmiany na wsi spowodował Leader?
Prawie każda LGD wypromowała grupę ludzi, którzy rozumieją, co to znaczy nowoczesna wieś.
Jakie zmiany należałoby pilnie wprowadzić w Leaderze, żeby go usprawnić?
Zadaniem na dziś jest uproszczenie zasad finansowania i realizacji małych projektów. Tymczasem właśnie one stały się główną przyczyną niechęci do Leadera ze strony społeczności lokalnych. Usprawnienie małych projektów jest konieczne do tego, żeby wróciła wiarygodność lokalnej grupy działania jako instytucji, która może stymulować rozwój wsi. Poza tym należy zwiększyć autonomię LGD – mniej wtrącania się w ich pracę ze strony instytucji wdrażających leadera.