Ewa Kopacz - Ministerstwo Zdrowia nie zrezygnuje z wprowadzenia ulgi w PIT za polisę zdrowotną. Szpitale, które źle leczą, będą karane niższym kontraktem z NFZ.
Czy pakiet zdrowotny, który trafił do Sejmu, spełnia pani oczekiwania?
Tak. Przyniesie zamierzone skutki pod warunkiem, że rozwiązania w nim zawarte będą kontynuowane przez kolejnych ministrów zdrowia. Chciałabym szybko zakończyć nad nim prace, a niedługo zostanie on jeszcze uzupełniony o kolejny projekt ustawy o dodatkowych ubezpieczeniach zdrowotnych.
Kiedy będzie gotowy?
Sądzę, że pod koniec tego roku lub zaraz na początku przyszłego. Ten projekt nie ma być zaskoczeniem dla pacjentów. Dlatego jest obecnie szeroko konsultowany.
Resort zaledwie zdążył przedstawić założenia do projektu, który przewiduje wprowadzenie ulgi podatkowej dla osób, które wykupią dodatkowe polisy zdrowotne, a minister finansów powiedział, że się na to nie zgodzi?
Będziemy negocjować z ministrem finansów. Ulga pozwoli na to, aby część kwoty z 20 mld zł, które obecnie jako prywatne środki krążą w systemie lecznictwa, trafiło do publicznego systemu. W obecnej formie ta kwota w ogóle nie przekłada się na poprawę jakości leczenia. Główny cel dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych to zagospodarowanie dodatkowych pieniędzy, aby odczuli to ci pacjenci, których nie stać na doubezpieczenie się. W projekcie znajdzie się na pewno mechanizm, który zapobiegnie wypychaniu z systemu pacjentów korzystających tylko z ubezpieczenia z NFZ.
Jak będzie działać?
Szpitale, które będą miały podpisane kontrakty zarówno z NFZ, jak i z prywatnym ubezpieczycielem, będą musiały planować wykonywanie świadczeń na cały rok. I nie będzie mogło być tak, że w jednym dniu szpital wykonuje tylko operacje dla pacjentów, którzy mają dodatkową polisę, a sale są całkowicie zamknięte dla tych, którzy leczą się za pieniądze z NFZ. Jeżeli taka sytuacja miałaby miejsce, szpital musi liczyć się z tym, że NFZ najpierw go ukaże finansowo, a później zerwie z nim kontrakt.
A jeżeli minister finansów nie da się przekonać do wprowadzenia ulgi?
Będę go przekonywać konkretami. Uważam, że wprowadzenie dodatkowych ubezpieczeń zmniejszy wydatki budżetu na świadczenia wysokospecjalistyczne. Obecnie ponad 4 mld zł kasa państwa wydaje np. na programy lekowe czy nowoczesne programy terapeutyczne.
Ale jednak wprowadzenie ulgi to dodatkowe wydatki dla budżetu?
Ale nie na tyle wysokie, żeby nie rekompensowały korzyści, jakie można z tego uzyskać. Osoby, które wykupią polisy dodatkowe, odciążą publiczny system lecznictwa. Ponadto spowodują, że znikną patologie. Obecnie często jest tak, że pacjent chcąc szybciej wykonać zabieg, przychodzi do prywatnego gabinetu lekarza, płaci za kilka wizyt, a ten dopiero wtedy wysyła go na leczenie do szpitala publicznego, za które i tak płaci NFZ. W ten sposób odbierana jest możliwość leczenia się tym pacjentom, którzy tylko i wyłącznie pokornie czekają w szpitalnych kolejkach.
Ile będzie kosztować budżet wprowadzenie ulgi?
Na pewno więcej niż 150 mln zł, o których wspomina się w mediach. Ale nie więcej niż kilkaset mln zł rocznie. Bez ulgi rynek polis się nie rozwinie. Podobnie jest, jeżeli chodzi o kasy fiskalne dla lekarzy. Dopóty pacjent nie będzie mógł odliczyć kosztów np. wizyty w prywatnym gabinecie, dopóki lekarze będą stosować kasy wybiórczo. Dlatego trzeba się już teraz zastanawiać nad zmianą rozliczania prywatnych gabinetów. Nie może być tak, że lekarze rozliczają się jedynie na podstawie karty podatkowej. Muszą zacząć płacić podatki jak każda inna osoba prowadząca działalność gospodarczą.
A jeżeli nie przekona pani ministra finansów?
Sądzę, że mi się to uda. Minister finansów to bardzo mądry człowiek i świetny ekonomista umie liczyć.
Jeżeli się nie uda przekonać ministra finansów do ulgi, to poda się pani do dymisji.
Nie wyprzedzajmy wypadków. Sztandarem projektu są przekształcenia szpitali w spółki, pakiet farmaceutyczny, prawa pacjenta, informatyzacja. A dodatkowe ubezpieczenia to jedynie element całości.
Pani przekonuje, że ustawy z pakietu uzdrowią system. Firmy farmaceutyczne, aptekarze, lekarze nie zostawiają na nich suchej nitki. To może te propozycje są złe?
Gdyby tak było, żadna z tych stron tak bardzo by się ich nie bała. Jak się chce uderzyć w interesy pewnych grup, to trzeba liczyć się z atakiem.



Samorząd lekarski twierdzi, że zmiana systemu nauczania lekarzy zmieni ich w zwykłych feleczerów?
To bzdura. A osoby, które to mówią, same nie zdawały Państwowego Egzaminu Lekarskiego. Skoro samorząd lekarski tak bardzo krytykuje propozycję zmian w systemie kształcenia, to dlaczego nie mówi młodym lekarzom, że nie będą one dotyczyć ludzi, którzy już studiują na kierunku lekarskim. Zmieniony program nauczania, likwidacja stażu podyplomowego i zastąpienie go nauką praktyczną zawodu na VI roku studiów, szybsze uzyskiwanie prawa wykonywania zawodu, skrócony czas specjalizacji obejmie dopiero te osoby, które rozpoczną studia medyczne w przyszłym roku.
Ale zmiana programu nauczania na studiach medycznych wymaga dodatkowych pieniędzy.
To prawda. Proponuję np. likwidację stażu podyplomowego. Rocznie na jego sfinansowanie budżet przeznacza ponad 170 mln zł. W żadnym innym kraju UE staż nie jest opłacany przez państwo. Te pieniądze można wykorzystać efektywniej.
Jaką pewność ma pani minister, że wprowadzając sztywne ceny leków, będą one tańsze dla pacjentów?
Bo proponujemy konkretne mechanizmy, które w efekcie mają do tego doprowadzić. Po pierwsze, negocjacje z firmami farmaceutycznymi. Obecnie NFZ refunduje 4 tys. leków, których producentami jest 250 podmiotów. W trakcie negocjacji resort zdrowia będzie walczył, żeby firma obniżała ceny produktów. Poza tym obniżamy marżę hurtową. Dodatkowo apteka będzie miała stałą marżę niezależnie od tego, czy sprzeda lek za 50 zł, czy za 100 zł.
Czy to nie spowoduje, że apteki będą sprzedawać tylko leki tańsze, a tym samym ograniczy się dostęp pacjentów do leków nowoczesnych i droższych?
Nie ma takiego zagrożenia. Bo po pierwsze, apteka musi mieć przekrój wszystkich leków. Po drugie, jeżeli nie ma pełnego asortymentu, to może stracić kontrakt z NFZ. A na to jej nie stać.
Czy tylnymi drzwiami wprowadza pani minister obowiązkowe przekształcenia szpitali w spółki?
Nie. Chcemy, aby samorządy w końcu odpowiadały za długi swoich szpitali.
Dajecie im wybór – albo w trzy miesiące spłacicie ujemny wynik finansowy szpitala za dany rok obrotowy, albo w 12 miesięcy przekształcicie go w spółkę. To nie jest stawianie ich pod ścianą?
To tylko zmusi je do bardzo dokładnego rozliczania szpitala i sprawdzania, jak działa. Te samorządy, które będą dbały o swoje placówki, będą mogły spokojnie działać w dotychczasowej formie.
Uniwersytety medyczne, właściciele szpitali klinicznych, mówią wprost, że nie stać ich na spłatę ich strat. A to oznacza, że będą musiały kliniki przekształcić w spółki?
Dlatego już teraz powinny zobaczyć jakie mają możliwości poprawy sytuacji finansowej klinik. Jeżeli np. uniwersytet ma kilka klinik, w których dublują się oddziały, to można zastanawiać się nad ich łączeniem czy zmianą profilu niektórych z nich. Ale te działania trzeba podjąć już teraz.
Jak ma sobie poradzić gdańska klinika, która ma ponad 200 mln zł długu?
Jeszcze nie tak dawno ten sam szpital miał ponad 300 mln zł. Dzięki współpracy rektora i dyrektora kliniki został przygotowany plan restrukturyzacji. Ten szpital jest doskonałym przykładem na to, jak wychodzić z pętli zadłużenia.
Sądzi pani minister, że znajdzie się klinika chętna do przekształcenia w spółkę?
Tak. Takie plany ma chociażby gdańska placówka.
Ale to oznacza, że klinika, lecz także każdy inny szpital przekształcony w spółkę, nie będzie mogła sobie pozwolić na straty i długi?
Dlatego proponujemy zmianę zasad kontraktowania świadczeń zdrowotnych. Po pierwsze, chcemy uwolnić wycenę tzw. punktu medycznego. Obecnie jest ona stała – wynosi 51 zł. W projekcie ustawy o jakości ochrony zdrowia, który będzie uzupełnieniem do pakietu zdrowotnego, proponujemy, aby o tym, ile szpital dostanie na leczenie z NFZ, decydowała satysfakcja pacjentów. Przygotowaliśmy specjalną ankietę, która składa się z 12 obiektywnych wskaźników, które pozwolą na realną ocenę placówki. Wśród nich znajdą się takie, jak zadowolenie pacjentów, czas oczekiwania na zabieg, jakość sprzętu, dostęp do kadry czy stopień płynności finansowej. Im mniej punktów z ankiety uzyska szpital, tym mniej pieniędzy dostanie z funduszu.
Kontraktowanie świadczeń / DGP
Przekształcenia szpitali w spółki / DGP
Prywatne wydatki na leczenie / DGP