EWA WĄGROWSKA-KOSKI - Celem badań nie jest niedopuszczenie podwładnych do pracy, ale jej dostosowanie do potrzeb danej osoby.
Aż 99,5 proc. pracowników przechodzi pozytywnie badania lekarskie dopuszczające do pracy. Czy to nie oznacza, że medycyna pracy w Polsce to fikcja?
Absolutnie nie. Rolą lekarza prowadzącego badania profilaktyczne nie jest negatywna selekcja pracowników, czyli tak naprawdę niedopuszczanie do pracy lub zwalnianie z pracy rękoma lekarzy, lecz podejmowanie – wspólnie z pracodawcą – działań zmierzających do dostosowania pracy do możliwości zdrowotnych pracownika. Takie działanie służby medycyny pracy jest zgodne z dyrektywami UE. Wnioskowanie o jakości opieki profilaktycznej na podstawie liczby negatywnych orzeczeń jest całkowicie błędne. Obecna sytuacja, gdy jest ich niedużo, wskazuje raczej na dobrą współpracę z pracodawcami i realizację zaleceń lekarskich dotyczących zmiany stanowiska pracy bądź poprawy warunków pracy.
Jednak w ciągu ostatnich pięciu lat wypadkom przy pracy uległo 470 tys. osób.
Obarczanie służby medycyny pracy wypadkami przy pracy jest demagogią i przykładem nagonki na nią. Przyczyny wypadków przy pracy są analizowane corocznie przez Państwową Inspekcję Pracy i przedstawiane na posiedzeniach Rady Ochrony Pracy. Wynika z nich jednoznacznie, że to nie brak opieki medycznej czy nieznajomość warunków pracy przez lekarzy dopuszczających pracowników do pracy są przyczyną wzrastającej liczby wypadków. Z danych PIP wynika, że wypadkom najczęściej ulegają osoby o stażu pracy krótszym od roku. Przyczyny organizacyjne stanowią około 38 proc. wypadków, przyczyny techniczne – 12 proc., a tzw. przyczyny ludzkie, w tym niewłaściwe zachowanie się pracownika lub lekceważenie zagrożeń – około 50 proc. To wskazuje na niewłaściwe działanie służb bhp, a nie medycyny pracy.
Służba medycyny pracy sprawdza tylko około 2 proc. stanowisk pracy. Może gdyby lekarze częściej wizytowali firmy, wypadków byłoby mniej?
Wizytacja nie jest jedynym źródłem wiedzy lekarza o warunkach pracy. Na pracodawcy ciąży obowiązek przekazania mu w skierowaniu na badania informacji o czynnikach szkodliwych i uciążliwych występujących na stanowisku pracy i wyników pomiarów tych czynników. Zatem te informacje – oczywiście o ile są wiarygodne – oraz wiedza o działaniu tych czynników nabyta przez lekarza specjalistę medycyny pracy w toku 5-letniego szkolenia specjalizacyjnego stanowią podstawowe źródło znajomości warunków pracy na różnych stanowiskach. Lekarz powinien tę wiedzę uzupełnić przez wizytację stanowiska pracy, jeśli ma wątpliwości co do rzetelności przekazanych informacji. Należy jednak podkreślić, że wizytacje stanowisk pracy często przeprowadzają pielęgniarki medycyny pracy, czego nie rejestruje się w raportach przekazywanych do Ministerstwa Zdrowia.
Czy jednak firmy powinny płacić za takie wizytacje, skoro płacą już za wydanie zaświadczenia, że daną osobę można dopuścić do pracy?
Oczekiwanie, aby lekarze wykonywali tę czynność bezpłatnie, uważam za absurdalne. Czy takie zdziwienie budziłoby np. oczekiwanie zapłaty za tę czynność przez pracownika służby bhp, który powinien znać stanowiska pracy? Nie, bo takie zadanie zawiera jego umowa z pracodawcą, który powierza mu bezpieczeństwo pracowników.
Jeśli lekarze medycyny pracy rzadko wizytują stanowiska pracy, to w niektórych firmach, zwłaszcza tych mniejszych, może ich zastąpić zwykły internista?
Zdecydowanie nie. Nie mają oni wystarczającej wiedzy o czynnikach szkodliwych w środowisku pracy. Realizują kontrakt z NFZ i głównie zajmują się leczeniem, a nie profilaktyką. Nie wiem, na jakiej podstawie pracodawcy uważają, że lekarz internista częściej pojawiałby się w zakładzie pracy, a strony miałyby większą swobodę w określeniu kosztów profilaktycznej opieki zdrowotnej. Lekarz taki też nie wykonywałby swoich zadań za darmo lub w ramach stawki NFZ.
Ministerstwo Zdrowia podkreśla, że trwają prace nad wprowadzeniem obowiązkowych wizytacji lekarzy medycyny pracy u pracodawców.
Chcę podkreślić, że projekt takiej zmiany w przepisach powstał w 2005 r. w Instytucie Medycyny Pracy im. prof. J. Nofera w Łodzi w wyniku realizacji naszego projektu dotyczącego opieki zdrowotnej nad pracującymi.
Resort zdrowia krytycznie ocenia działalność służby medycyny pracy. W opinii przedstawionej Radzie Ochrony Pracy podkreśla, że nie zajmują się one prewencją większości chorób zmniejszających zdolność do pracy.
Takie stanowisko jest krzywdzące dla wielu lekarzy podstawowych i wojewódzkich jednostek służby medycyny pracy, które od lat realizują programy promocji zdrowia i prewencji chorób układu ruchu i układu krążenia czy radzenia sobie ze stresem. Dziwna wydaje się niepamięć resortu na temat tego rodzaju działalności. Ministerstwo podkreśla też, że NFZ finansuje programy profilaktyczne, z których mogą nieodpłatnie korzystać wszystkie osoby ubezpieczone w NFZ – w tym pracownicy. Niestety, obowiązujące przepisy pozbawiają służbę medycyny pracy możliwości uczestniczenia w świadczeniach medycznych finansowanych z tych źródeł. Co roku sygnalizuję ten problem ministerstwu.