KRYSTYNA KOZŁOWSKA o problemach w systemie lecznictwa - Kobiety, które zapłaciły za znieczulenie przy porodzie, mogą się domagać od szpitali zwrotu poniesionych kosztów.
DOMINIKA SIKORA:
Dlaczego ostatnio częściej słyszymy o nieprawidłowościach w funkcjonowaniu systemu lecznictwa od Najwyższej Izby Kontroli niż od rzecznika praw pacjenta?
KRYSTYNA KOZŁOWSKA*:
Nie zgadzam się z panią. A najlepszym dowodem na to jest to, że problemy, o których jest mowa w raportach NIK, czyli np. o nieprawidłowościach w pobieraniu opłat za znieczulenie przy porodach, zgłaszałam do resortu zdrowia na początku tego roku. Wtedy dostałam odpowiedź, że powołany zostanie zespół, który mam się tym problemem zająć.
Ale dopiero raport NIK w tej sprawie przyniósł efekty i resort zdrowia zajął w tej sprawie oficjalne stanowisko?
Co nie znaczy, że również nie zwracałam uwagi Ministerstwa Zdrowia na ten problemem.
Czy szpitale mogą pobierać opłaty za znieczulenie przy porodzie?
Odpowiedź resortu zdrowia jest taka, że nie można ich pobierać.
A co mogą zrobić kobiety, od których zostały one pobrane?
Pacjentki powinny z wystawionym rachunkiem udać się do dyrektora szpitala i żądać zwrotu niesłusznie poniesionych kosztów. Jeżeli nie będzie chciał ich zwrócić, to należy powiadomić o tym pracowników mojego biura. Dotyczy to szpitali, które działają w ramach kontraktu z NFZ.
Czy o zwrot kosztów mogą również wystąpić te pacjentki, którym znieczulenie zostało podane na ich życzenie?
Chodzi o te pacjentki, którym szpital powinien zapewnić znieczulenie ze względu na wskazania medyczne, a także gdy było to świadczenie na życzenie. Jeżeli została pobrana opłata, to placówka powinna ją zwrócić.
Na początku roku występowała pani w sprawie nieprawidłowości w zapisywaniu pacjentów w kolejkach. Czy spowodowało to ich skrócenie?
Moje wystąpienie nie miało na celu skracania szpitalnych kolejek, bo to problem ograniczonych możliwości finansowych systemu lecznictwa. Chodziło o uporządkowanie kwestii prowadzenia zapisów do specjalistów czy na zabiegi. Okazało się bowiem, że w części placówek są one prowadzone np. raz na pół roku. Takie działanie jest niedopuszczalne. Sprawę nagłośniłam i skierowałam pismo zbiorowe do organów założycielskich szpitali. W tej chwili nie mam sygnałów od pacjentów, żeby dalej dochodziło do takich nieprawidłowości.
Czy monitoruje pani efekty swoich, wystąpień?
Tak. Najlepszym sprawdzianem jest brak kolejnych sygnałów od pacjentów. Poza tym tam, gdzie nieprawidłowości nie są usuwane, mogę po przeprowadzeniu postępowania wyjaśniającego i stwierdzeniu naruszenia zbiorowych praw pacjenta nałożyć karę.
Może pani nałożyć taką karę do wysokości nawet pół miliona złotych, ale jak na razie tego nie zrobiła. Dlaczego?
W ustawie o prawach pacjenta jest przepis, zgodnie z którym, jeżeli świadczeniodawca odstąpi od niewłaściwego działania, kara nie może być nałożona. Nie miałam sygnałów od pacjentów, które potwierdziły to, że szpital czy przychodni, mimo mojej interwencji, w dalszym ciągu łamały prawa pacjentów.



Pierwsze szpitale zaczynają mówić o ograniczaniu w przyjmowaniu pacjentów, bo kończą im się limity określone przez NFZ. Czy jest to podstawa do tego, żeby nałożyć na nie taką karę?
Oczywiście, że tak. Żaden świadczeniodawca, niezależnie od tego, jakie ma limity, nie może odmówić pacjentowi przyjęcia czy udzielenia świadczenia w sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia.
Ale takie przypadki się zdarzają. W ubiegłym roku nawet tzw. pacjenci pilni byli odsyłani do innych placówek.
Te osoby powinny natychmiast mnie poinformować.
Pani uprawnienia to również możliwość przygotowywania projektów ustaw, kierowania spraw do prokuratury czy wniosków do Trybunału Konstytucyjnego. Dlaczego pani z tego nie korzysta?
To nieprawda. Dzięki mojej interwencji znowelizowane zostały np. przepisy rozporządzenia, które ograniczały możliwość rehabilitacji dzieci z porażeniem mózgowych do 120 dni w ciągu roku bez możliwości jego przedłużenia. To już zostało zmienione. Moich wystąpień, które odniosły pozytywny skutek, jest 49.
Ale przekłada się to na zmianę przepisów?
Tak. Inaczej nie byłoby sensu ich przygotowywanie.
Obejmując ten urząd, zapowiadała pani, że jej pierwszym działaniem będzie doprowadzenie do ratyfikacji karty dziecka hospitalizowanego. Co udało się zrobić w tej kwestii?
Wystąpiłam do rzecznika praw obywatelskich oraz rzecznika praw dziecka, abyśmy razem taką inicjatywę przedstawili resortowi spraw zagranicznych.
Karta ta jest stosowana w innych państwach UE od 15 lat Dlaczego nie jest w Polsce?
Trudno jest mi odpowiedzieć na to pytanie. W 2008 roku sprawa ta była poruszana przez rzecznika praw obywatelskich.
Zapowiadała pani również przyśpieszenie wydawania opinii przez biegłych w sprawach o błędy lekarskie. Jak na razie poszkodowani dalej czekają nawet kilka lat na jej uzyskanie.
Ministerstwo Sprawiedliwości wie o tym problemie i ma przedstawić swoje propozycje rozwiązania tego problemu.
Co pani zdaniem należy zrobić?
Przede wszystkim znowelizować rozporządzenie dotyczące biegłych sądowych. To oczywiście wiąże się z większymi nakładami. Środki, jakie są przeznaczane na biegłych przygotowujących opinie sądowe, są po prostu za niskie, dlatego jest ich za mało. Stąd też tak długie terminy oczekiwania na ich opinię.
Zwiększenie nakładów wystarczy?
Należy także określić maksymalny czas, w jakim biegły musi przygotować opinie. Proponuję, aby nie było to dłużej niż pół roku.
*Krystyna Barbara Kozłowska
pełni funkcję rzecznika praw pacjenta od października 2009 roku. Wcześniej była dyrektorem biura praw pacjenta Ministerstwa Zdrowia
Jak zgłosić skargę do RPP / DGP
Z jakimi problemami pacjenci najczęściej zgłaszają się do RPP / DGP